... rok 2013 pełen kataklizmów. Życzę by przepowiednie nie sprawdziły się.
Ten wiersz napisałam dwa lata temu, jednocząc się w bólu z Japonią. Przypominam, że bodaj 12 marca napisałam, iż Ofiar jest 20 tysięcy choć wówczas nikt nie znał tej liczby.
TSUNAMI PRZERAŻENIA
I.
Z radia płyną hiobowe wieści,
Aż zatrzęsło się z bólu ludzkie serce
I przesunęło oś ziemi o 10 cm pokory.
Ludzi obudziło tsunami niusów,
Oblewały telewizory od Antarktydy
Po Arktykę.
Rafineria atomowa Fukusahima płonie!
Radioaktywne pyły jaźni wbiły widzów w fotel.
Tworzyły się wodogrzmoty pytań: czy zdjęcia są prawdziwe?
Statek pasażerski z kilkoma poziomami widoków
Wpłynął na dachy miasta Yahomoto.
Pociąg jadący wzdłuż wybrzeża skrywa się
Pod wodospadem ryczących upiorów –
Nurkując w głębinę grobów.
W Sendai, samolot dziobem wbity w dom –
Przez wszechmocne grzywacze Oceanu Spokojnego.
II.
Czemu Spokojnego? gdy w kipiel agresji pochłania
Zielone ziemie wyspy Honsiu?
Ona już wyspą duchów i cmentarzem bytu.
Internauto! przesuń znacznik na zdjęciach, obejrzyj
Satelitarne zwidy i omamy zarejestrowane o świcie marcowego poranka.
Obejrzyj, kosmiczne wysypisko, ten plon tsunami.
Nad Japonią, Krajem Wschodzącego Słońca – pożoga skryła słońce.
Tokijskie ulice są wilgotne od łez.
Upiory, widziadła sterczą ze zmielonych biurowców,
I z dziecięcych bucików.
- Proszę pana, niech pan szuka !, tam jest moja mama...
Ludzkość siedzi przy porannej kawie, fantomem tsunami zaskoczone.
Japonio, czemu stałaś się miejscem zguby, Armagedonem?
Gdy lud twój, nie wrogiem był Boga?
Archipelagu, trzydniowego księżyca, czemu pod błotnistą kośbą
Wodnego mocarza, twoje wiekuiste spoczywanie?
5 tysięcy kobiet, mężczyzn i dzieci z miasta Rikuzentakaty,
2 tysiące mieszkańców Natori – w pełni godności i honoru,
3 tysiące obywateli Yuriage, z Ishinomaki, z Kasihama,
Szlachetnych potomków Basho, Issy i Busona, moich idoli haiku.
10 tysięcy nieodnalezionych – idących gęsiego, pokornie do nieba.
Z kipieli wód ocean wypluwa ciała na brzeg.
Tego roku już nie zakwitną wiśniowe sady.
A ten wiersz powstał po Bożonarodzeniowej tragedii w 2004r
MORDERCA
I.
To było jak w tym kadrze:
Morze cofa się tajemnie, w głąb
I odsłania nowe plaże,
Jakby wessało wodę milion słoniowych trąb.
Albo ktoś dla żartów zrobił dziurę na dnie
I wodę odsączył w kosmiczne wiaderka.
Dzieci gonią uciekające morze -
Spiętrzona fala zna zabawę w berka.
2.
To było jak na tym zdjęciu:
On opalał się na plaży, nagle podskoczył
W lamparcim skoku i zatrzymał,
Jakby się płótnem impresjonisty zauroczył -
Tym widokiem, tą ścianą wody z leżakami i z drzewami.
Nie ucieka, w brązie odlany stoi,
W dziki ryk morza wsłuchany.
3
To było jak na tym filmie:
Fala dogania bawiące się dzieci, już sięga po ich głowy,
Kobieta zaborczo biegnie do nich,
Wymachuje pięścią, atakuje falę sierpowym -
Przepisowo, jakby to był ring.
Kobieta już objęła dzieci lecz nie mam już plaży.
Dryfują w skłębionym nurcie niczym skrzydełka motyli.
Nagle bal lub konar wyrwany
Do nich podpłynął, objęli go miłosnym uściskiem.
Bal nie ku głębinom, ale jak rak
Wycofał się i wyrzucił wszystkich na ląd
I o latarnię roztrzaskał się w mak.
II.
To było w Boże Narodzenie:
Ludzi zwabił na hawajską plażę
Lazur ciepłych wód. Szli w tę toń jak do Mekki.
Chłodzili swe rozkosze wodnym mirażem.
2.
Nagle COŚ wodę wypiętrzyło w stok, w górskie granie,
Zabulgotało lazurem wód. Siłą wodnego cielska
Miażdżyło statki jak chrupki na śniadanie.
Wysyłało wodne wojsko, hufce fal...falę za falą.
A one ryczały głośniej niż zarzynany wół.
3.
Fale po lądzie pełzły zabierając ludzi z plaż,
Krowy z pastwisk, pozbawiały kół samochodów .
Taranowały dziecięcy rowerek i do mieszkań wpływały.
Wylizywały wszystkie sprzęty i garnki z kuchni.
Domem zatrzęsły jak my orzechem, gdy jest dojrzały.
Rozbryzgiwały beton z wodnej włóczni
I odpływały pod nieboskłon matni,
Zabierając małe domki i osiedla całe.
Niosły na grzbiecie traktory, lodówki, a czasami
Szczotkę do zębów, ludzką nogę, słowo i płacz ostatni.
Tak pożerał ludzi i ziemię - morderca tsunami.
Szuflada, 2004/05
Najbardziej wstrząsnęła mnie ta japońska dziewczyna
9 W SKALI RYCHTERA
Gdy świat spojrzał z lotu ptaka na wyspę Honsiu –
Było po wszystkim, już ucichł marynarzy śpiew.
Sendai nie miało ulic, rzeka Hirose wpływała w ląd.
Nikt nie ostrzegł o przypływie z oceanu – demona.
Nikt nie woła spod rumowisk, nie przenika gniew.
Tylko ta dziewczyna siedzi, taka niema,
Ma włosy koloru dojrzałego kasztana.
Siedzi na kikucie asfaltu jak na perskim dywanie –
Został tylko ów fragment z jej realnego świata.
Po drugim wstrząsie, droga rozkleiła się na pasy,
Zjeżdżając w przepastne duce, zabierała
Drzewa, zgiełk ulic, a z gór Ou z trzęsione głazy.
Samochody spadały z mostu w nurt swoich grobów.
Mieszały się rzeczy, mury, ludzie i czasy.
W oczach dziewczyny nie ma przerażenia.
Martwe źrenice nie widzą skutków i przyczyny.
Już w oczach lalek jest więcej blasku i cienia.
Jej spojrzenie zgrzyta, przez to takie straszne.
Jeśli te oczy kiedyś zapłaczą – to cierniem tarniny.
Dookoła stos upiornych form –
Znitowanych falą tsunami się piętrzy.
Roztrzaskane domy na drzazgi – z kaprysu natury –
Ubrania wytaplane w szlamie, rozerwane na strzępy,
Suknie i etole, wszystko co kobiety nosiły.
Pola ryżowe bagniste moczary.
Nikogo nie ma poza nią, w tym diabelskim pejzażu.
Niebo nad Sendai kłębi się pożogą – tu stały domy!
Słońce w kędziorach dymu tapla się z jakiegoś rozkazu.
Tu już nikt nie doczekał kwitnienia wiśni.
Tylko ona pokornie siedzi na progu Sodomy.
Inne tematy w dziale Kultura