MODLITWA
Na granicy dnia i nocy otwiera się
Niebo.
Przepływają nad oceanami, nad górami ostanie dźwięki ciemności, te nuty miłości,
Te niewyobrażalne pieśni,
I sobie znanym, skrzydlatym szlakiem
Unoszą się,
Poza widnokrąg ludzkiego oka.
Na fioletach jutrzenki
Odpływają z miast białe patrole obłoków i znikają w granacie nieba.
Miasto jeszcze śpi.
Tej nocy nóż nie podciął gardła skośnookiemu.
Ostrze szarpnęło skórę, rozrysowało esy floresy na skórze jak kij piasek, co po plaży ciągnięty.
Tej nocy długonoga, zwinnie uciekła nieszczęściu, naiwnie sądząc,
Że miłość całowała.
Duchy przylepione do nieszczęśników czuwały nad rytmem ich serc.
Na granicy dnia i nocy otwiera się
Niebo.
Czerniawe opary ziemskie wysnuwają się poza miasto.
Bitewne, narkotyczne chmury formują szyki i nikną poza horyzontem ulic.
Może następnej nocy horda wilczych kłów dopadnie
Przechodnia,
Nie przeczuwającego śmiertelnych ran,
Lecz ten poza ziemski dźwięk, to muśnięcie wiatru, ten szept z wnętrza albo zza pleców
Nieszczęśnika,
Wniknie w hordę i sobie znanym sztyletem wydłubie kły hordzie.
Na granicy dnia i nocy otwiera się
Niebo.
Ranne wstają widoki miasta.
Rozplątują się języki ze snu, we wszystkich imionach świata.
Lepkie powieki rozklejają się i wnika w źrenicę słoneczna plama zza okna.
Miasto otwiera oczy.
Aniele Stróżu mój, pilnuj mnie…
Inne tematy w dziale Kultura