Republikaniec Republikaniec
1322
BLOG

Vorbek Lettowowie, czyli przypadki rodziny z polsko - niemieckiego pogranicza

Republikaniec Republikaniec Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Nawet pośród osób interesujących się historią, pytanie o nazwisko Vorbek-Lettow niemal na pewno wzbudziło by skojarzenia głównie z niemieckim generałem, dowodzącym siłami kolonialnymi w Afryce Wschodniej, który tyle kłopotu sprawiał Brytyjczykom w latach 1914-1918 ( Paul von Vorbeck-Lettow, 1870 – 1964.). Zapewne wielu wyraziłoby też zdziwienie, gdyby na wstępie padło stwierdzenie, że nazwisko to wiąże się – i to znacząco, z dziejami Polski. Nie należy się temu dziwić, wypadki ostatnich dwóch stuleci bardzo mocno oddaliły od siebie Polaków i ich zachodnich sąsiadów. Z perspektywy jednakże kilkuset lat narodowe sympatie i antypatie nabierają nieco innego wyrazu.

Także w przypadku pytania o etniczną strukturę dawnej Rzeczypospolitej najczęściej wymieniono by Polaków i Litwinów, zapewne także Rusinów, być może Żydów, Tatarów, Ormian, Karaimów, czy nawet znanych z lektury Trylogii kiejdańskich Szkotów. Rzadko, i zapewne tylko najbardziej zaawansowani dodaliby Niemców. Niesłusznie, niemieckojęzyczni mieszkańcy Prus Królewskich i Inflant, a także liczni mieszkańcy miast w innych prowincjach liczebnie stanowili grupę niemałą, przewyższającą niektóre z wcześniej wymienionych. We wspólnym państwie nie byli wówczas bynajmniej obcym,wrogim czy choćby niepewnym elementem.

Rodzina Vorbeków pochodziła z Pomorza Zachodniego, być może miała nawet słowiańskie korzenie, ale najstarsze o nich wiadomości wyraźnie identyfikują ich jako Niemców. W 1301 roku Ulryk Vorbek posiadał kilka wsi, rozrzuconych po księstwach pomorskich, zaś jednego z jeden potomków, Arnolda, (zmarł w 1351 roku) znajdujemy jako ziemianina w powiecie lęborskim, pod władzą Zakonu Krzyżackiego. Z wyprawy wojennej na Litwę przywiózł on przydomek Lettow (tzn. Litwin), który przylgnął na stałe do nazwiska tej gałęzi rodziny. W następnym pokoleniu Ernest Vorbek-Lettow popadł w konflikt z Krzyżakami, który zmusił go do ucieczki do krewnych, do pomorskiego Stralsundu. Tam spotkał, wyzwał na pojedynek i poranił brata wielkiego mistrza, co spowodowało konieczność ucieczki jeszcze dalej, aż do Niderlandów. W rodzinne strony wrócił dopiero jego syn, także noszący imię Ernest, co prawda z listem żelaznym zapewniającym bezpieczeństwo, lecz z rodzinnych dóbr nic nie udało mu się odzyskać. Jak wielu ówczesnych rycerzy bez ziemi szukał chleba w służbie wojskowej, ale nie u znienawidzonych zakonników. W służbie cesarza Fryderyka III Habsburga dosłużył się stopnia pułkownika kawalerii, i jakichś pieniędzy odłożonych na starość. W ślady ojca poszedł jedyny syn, Ludwik.

Tymczasem, w 1454 roku wybucha antykrzyżackie powstanie w Prusach, poparte przez dążącą do odzyskania Pomorza Gdańskiego Polskę. Klęska pod Chojnicami (18 września 1454 roku) wykazała małą użyteczność pospolitego ruszenia w nowoczesnej wojnie, toteż król Kazimierz Jagiellończyk rozpoczął tworzenie zawodowej armii zaciężnej. Jednym z przyjętych do niej fachowców, w stopniu podpułkownika jazdy, był Ludwik Vorbek-Lettow, który porzucił cesarską służbę. Niestety, szybko znalazł w nowej żołnierską śmierć. Na wieść o tym zgłasza się do polskiej służby niemłody już Ernest. Jako pułkownik jazdy, zaciągniętej na Morawach i Śląsku, walczy w oddziałach Piotra Dunina do bitwy pod Świecinem koło Pucka, gdzie 17 września 1462 roku Polacy pobili przeważające liczebnie siły Fritza Ravenecka. Tam, ciężko ranny (traci nogę) kończy wojskową karierę. Zobaczył jeszcze klęskę Zakonu, pokój toruński i doczekał nagrody z rąk królewskich w postaci majątku ziemskiego pod Elblągiem. Zmarł w otoczeniu żony, synowej i wnuka w 1467 roku. Jego potomkowie zubożeli, zajmowali się handlem i rzemiosłem. Tak jak większość mieszkańców Elbląga przyjęli w XVI w. luteranizm. Mateusz Vorbek-Lettow (1558-1624), pomimo wykazywanych zdolności, z braku środków, zamiast do nauki, poszedł jako dziecko na służbę u zamożniejszych. Osiadł w końcu, pomimo świadomości swego szlacheckiego pochodzenia, na mieszczańskim chlebie w Wilnie.

Synowi, Maciejowi (ur. 1593), zapewnił najlepsze, jak na owe czasy wykształcenie. Znamy dobrze curriculum vitae Macieja, dzięki zachowanym w oryginale i dwukrotnie wydawanym drukiem pamiętnikom. Jako dziecko uczęszczał do szkoły zboru wileńskiego, języka niemieckiego douczał się w Elblągu i gimnazjum gdańskim. Dzięki protekcji przyjaciela ojca, księdza Gruszewskiego, uzupełniał naukę w wileńskiej akademii o.o. Jezuitów (warto podkreślić, że przez całe życie pozostał gorliwym luteraninem). Ciekawy to przyczynek, wiele mówiący o tej fazie doby kontrreformacji w Rzeczypospolitej. Następnie studiował medycynę w Padwie, gdzie wykazał się nie tylko zdolnościami naukowymi – jako wybrany syndyk uniwersytetu prawników pomyślnie sfinalizował starania, dotyczące drażliwej sprawy przysięgi doktoranckiej dla niekatolików, których wcześniej w Padwie oficjalnie nie promowano. Po powrocie do Wilna rozpoczął praktykę medyczną, pozostając w bliskich stosunkach z rodem Radziwiłłów. Krzysztof Radziwiłł (ojciec znanego z „Potopu” Janusza), hetman wielki litewski i wojewoda wileński był ojcem chrzestnym jego najstarszego syna. W czasie kampanii wojennej przeciw Moskwie (1632-1634), lecząc skutecznie ciężko chorego Aleksandra Ludwika Radziwiłła Maciej Vorbek-Lettow zwrócił na siebie uwagę Władysława IV. W 1635 roku został nadwornym medykiem królewskim, towarzysząc odtąd monarsze aż do zgonu. Dzięki hojności królewskiej dorobił się znacznego majątku (m. in. kilku wsi, rozrzuconych po Litwie i Prusach), został też specjalistą od litewskich spraw skarbowych. Kolejnym interesującym rysem obyczajowym tych czasów jest sprawa pełnienia przezeń urzędu rajcy wileńskiego (odziedziczył w tym mieście ojcowską kamienicę), którego zrzekł się po konstytucji sejmowej z 1637 roku zakazującej szlachcie pełnienia urzędów miejskich. Wileńska rada nie chciała się jednak pozbywać tak wpływowego współtowarzysza, i mimo aktywnych starań zainteresowanego, przez kilka lat nie wydawała mu pisemnego potwierdzenia ustąpienia z tej godności. Sekretarzem królewskim został także najstarszy z jego synów, Krzysztof Wiktoryn (1621-1686). Po śmierci króla, który zmarł w Mereczu 20 maja 1648 roku, Maciej porzuca dwór, wracając do Wilna. Także Krzysztof opuszcza Warszawę, zaciągając się jako towarzysz do chorągwi husarskiej. Zaczynają się lata nieszczęść – tak dla Rzeczypospolitej, jak i dla samego pamiętnikarza. Już w 1648 roku traci on część dóbr ziemskich na terenach opanowanych przez Kozaków, we Francji ginie średni syn, Konstanty, a wkrótce potem nagle umiera kolejny, Marcjan. Maciej zarządza w latach 1652 i 1653 mennicą wileńską, a w 1654 i 1655 roku pomimo swoich 63 lat staje w pospolitym ruszeniu litewskim przeciw Moskwie, z wystawionym przez siebie, liczniejszym niż wynikający z obowiązku pocztem zbrojnych. Po upadku Wilna, pomimo bliskich stosunków z hetmanem Januszem Radziwiłłem, nie towarzyszy mu do Kiejdan, a wraz z żoną inajmłodszym synem, Janem, udaje się na emigrację do Królewca. Jan choruje i umiera, przepada też niemal cały majątek. Do swojego dworku w Dorokach (koło Słucka) wraca Maciej dopiero w spokojniejszym, 1658 roku. W Słucku spędza oblężenie twierdzy przez Moskali w 1660 roku,umiera w roku 1668. Z pamiętnika odczytać możemy obraz spokojnego, dyskretnego i zapobiegliwego człowieka, który nie lubi sporów (próżno go szukać, co rzadkie w tamtych czasach, w księgach sądowych), skrupulatnie wypełnia wszystkie swoje obowiązki. Cieszy się z powodzeń swojego króla i Rzeczypospolitej, głęboko przeżywa klęski, które przyszło mu oglądać, lecz nigdy nie traci wiary i nadziei. Podkreśla swoje pochodzenie, interesuje się niemieckimi krewnymi, ale mówi, pisze i myśli po polsku. Krzysztofa także nie znajdujemy w 1655 roku w radziwiłłowskich szeregach, a w wiernych niezbyt przez Vorbeków lubianemu Janowi Kazimierzowi oddziałach Pawła Sapiehy. Dowodzi później własną chorągwią tatarską, awansując aż do wysokiej godności wojskowej pułkownika i strażnika polnego. W walkach z Rosją brali udział także dwaj jego młodsi bracia, Zygmunt i Aleksander. W kolejnym pokoleniu, już w epoce saskiej, Henryk Vorbek-Lettow szuka kariery w Berlinie (od niego wywodzi się gałąź rodziny, która wróciła do niemieckiej tożsamości), zaś Krystyn Lucjan osiada w Małopolsce. Ostatni z polskiej linii Vorbecków zginął w walce z Prusakami pod Tczewem w 1807 roku. Córka Krystyna Lucjana, Zofia, wyszła w 1749 r. za oficera saskich szwoleżerów, Jana Michała Dąbrowskiego. 2 sierpnia 1755 roku rodzi się im syn, któremu na chrzcie nadają imiona Jan Henryk. Ale to już całkiem inna historia.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura