Wpis Ufki oddycha jedną ukrytą tezą czy raczej zdziwieniem - dlaczego wyborcy nie głosują na jej partię?
Wiedzy o PiS nie czerpię z "wrogich mediów", bo tutejsze media ni PiSem w szczególności, ni życiem politycznym Polski w większej ogólności się nie zajmują. Więcej - Polska nie jest tematem tych dwóch lub trzech stron poświęconych wydarzeniom międzynarodowym. Co samo w sobie jest pozytywne. Bo powiedzmy sobie, taka Belgia, kraj zdawałoby się nudny i mieszczański, opisywana była w kontekście a to afery pedofila i mordercy Dutroux, a to w kontekście rekordowo długiego przesilenia politycznego i trwającego wiele miesięcy bezrządu. Więc chyba lepiej dla Polski, że jest nudniejsza i mniej godna uwagi niż Belgia.
Polityka polska jest przedmiotem zainteresowania prasy z okazji tych czy innych wyborów, wysyła się wówczas do niej korespondenta stacjonowanego w Berlinie, albo specjalnego wysłannika z centrali, by zrobił kilka obowiązkowych wywiadów - z "człowiekiem z ulicy", profesorem Rychardem albo Mikołejką i z sekretarzami partii parlamentarnych, wreszcie z "anonimowym dyplomatą". Dzień póżniej agencje wypluwają wyniki wborów i na tym zainteresowanie się kończy. Czasami jeszcze tylko na stronach biznesowych pojawi się reportaż o prężnie rozwijającej się polskiej gospodarce, skontrastowanej z gospodarkami starej Europy - i jak oni to robią - co przekłada się w jakiś sposób na pozytywną ocenę kraju.
Więc wiedzę o PiS czerpię głównie z samego źródła, z wynurzeń twardego rdzenia jej zwolenników, od najwierniejszych z wiernych, czyli z wpisów blogerów S24.
Co jest przedmiotem polityki? Sądząc po wypowiedziach zwolenników PiS sednem polityki jest: kształtowanie postaw patriotycznych, wzmacnianie uczuć religijnych, walka z kondominium, tworzenie sojuszy z krajami daleko poza UE, ideologia, wreszcie kwestia "zamachu smoleńskiego".
Istnieją zapewne badania socjologiczne wyjaśnijące, jaki odsetek populacji rzeczywiście tę problematykę uznaje za priorytetową. Nie wiem, jak to jest w Polsce, wiem natomiast, że w "normalnym kraju" (to jedna z ulubionych fraz blogerów S24, zazwyczaj następuje po niej coś, co wskazuje, że autor nie bardzo wie jak "normalny kraj" działa) przedmiotem polityki są: finanse publiczne, policja, służba zdrowia, szkolnictwo, następnie gospodarka, infrastruktura, na samym końcu polityka zagraniczna, w krajach Europy skoncentrowana zresztą na najbliższym otoczeniu i na stosunkach wewnętrznych UE Obniżka lub podwyżka podatków o 2-3% wywołuje ogólnonarodową dyskusję, nie wywołuje jej apel o wzmożenie patriotyczne. Rządy wszystkich krajów europejskich dokonały już, albo przymierzają się do dokonania, reformy systemu emerytalnego, żaden jednak chyba rząd nie zajmuje się obroną wartości chrześcijańskich, przyjmując założenie, że religia, wyznanie lub jego brak, jest sprawą rywatną obywateli.
Czym kierują się obywatele dokonując swoich wyborów politycznych? Ot, sprawą najbardziej przyziemną z przyziemnych - własnym interesem. Jakiś tam odsetek przysmacza swój wybór dodatkiem ideologii, ale prawdę mówiąc wielkie ideologie XX wieku odeszły w przeszłość, zostały co najwyżej sentymenty. Takie zresztą jest źródło kryzysu np szwedzkiej socjaldemokracji, nie potrafiącej się odnaleźć w rzeczywistości postideologicznej.
Partie i ich przywódcy nie potrafią wszystkiego. Są obszary gdzie są bezradne. Takim zjawiskiem jest globalizacja, stawiająca kraje starej Europy, a i Polskę również, przed dramatycznym wyborem między zachowaniem przywilejów państwa opiekuńczego i przegraną w wyścigu konkurencyjnym lub podjęciem wyścigu kosztem wycofania się z różnorakich przywilejów i redystrybucji dochodu narodowego. Nie trzeba być neoliberałem, by zauważyć, że wygrywają w konkurencji kraje, które bezpieczeństwa socjalnego swoim obywatelom nie oferują i nie obiecują. Brutalnie mówiąc - nie wiadomo jak długo jeszcze Zachód utrzyma przewagę technologiczną i intelektualną nad krajami wschodzących rynków. Być może już ją utracił, tylko tego jeszcze nie chcemy wiedzieć.
Wracając do polskiego podwórka - w dyskusjach inicjowanych przez zwolenników PiS wszystkich tych pytań, nie mówiąc już o wiarygodnych i składnych odpowiedziach, brakuje. Jeśli przyjąć, że wpisy są wyrazem zainteresowań twardego rdzenia wyborców PiS jak również odbiciem najbardziej palących kwestii polityki tej partii, to mierząc standardami "normalnego kraju" jest to partia marginalna, nie mająca wiele do zaoferowania szaremu wyborcy, niezainteresowanemu sporami ideologicznymi.
Ufka dokonuje bardzo, z jej punktu widzenia, optymistycznego podziału wyborców PO na trzy kategorie:
a) formację antykaczyńską. Być może istnieje coś takiego, ale główny trzon stanowią wyborcy, do których oferta PiS nie przemawia. Nie przemawia do, przyziemnie i prozaicznie pojmowanych przez nich własnych interesów: podatków, bezpieczeństwa socjalnego, służby zdrowia, szkolnictwa. Nie przemawia, bo jeśli nawet PiS porusza tę problematykę, to najczęściej w totalnej opozycji do proponowanych reform, nie przedstawiając własnej, realistycznej oferty.
b) sprawna administracja. Można zapewne wiele zarzucić polskiej aministracji, choć niżej podpisany raczej zdumiewa się postępem i szlusowaniem do środka europejskiego peletonu. Po uciążliwościach w kontaktach z polską admnistracją (mam takie z doskoku, ale dość częste, z przyczyn, których nie będę objaśniał bliżej) z lat powiedzmy dziewięćdziesiątych mam doświadczenia coraz lepsze. Urzędnicy coraz bardziej przyjażni i uczynni, skomplikowane sprawy da się załatwić telefonicznie albo mejlem, z dystansu (co dla mnie ma decydujące znaczenie), korupcji nie doświadczam, choć o niej czytuję. Prawdę mówiąc zdumiewa mnie uporzcywe trwanie mieszkańców polskiej ziemi przy osobistych odwiedzinach w urzędzie i brak zaufania do nowocześniejszych sposobów komunikacji. Dokonał się, innymi słowy, ogromny i zauważalny postęp.
c) twardy rdzeń wyborców PO - tyle razy zawiedzionych przez swoją partię ale wiernie przy niej trwających. Nie wiem czy w Polsce dobrałoby się dość masochistów politycznych, by obdzielić nimi jakąkolwiek partię i by ich ilość mogła znacząco wpływać na wynik wyborów. Wydaje mi sę, że ci masochiści to raczej wytwór imaginacji Ufki i próba racjonalizacji zjawisk, których nie potrafi sobie wytłumaczyć. Jeszcze raz powtarzam - wyborcy kierują się własnym interesem ale i rozsądkiem. Zdają sobie sprawę, że politycy obiecują dużo, ale potrafią z obietnic wyłuskać te, które są możliwe do spełnienia, odrzucając blichtr przedwyborczy. Nie wystarczy obiecać dużo, dużo więcej niż inni pretendenci do władzy by wygrać wybory, jeśli jasne jest, że obietnice są jawnie nierealne i tym samym kłamliwe. Sanacja wydatków publicznych jest nieuchronna, reforma systemów emerytalnych również - i tę wiedzę wyborcy posiadają. Jeśli ktoś obiecuje utrzymanie przywilejów emerytalnych na niezmienionym poziomie albo nawet podwyżki to kłamie.
PO nie ma w Polsce konkurencji. Jest konkurencja składa się z partii marginesu: PSL ze względu na malejący elektorat wiejski, RP sama ustawiła się na marginesie, a jej sukces wyborczy był i dla mnie zaskoczeniem - widocznie w Polsce więcej jest wyborców antyklerykalnie i obyczajowo liberalnie nastawionych, niż by się to wydawało. SLD skutecznie się zmarginalizował wstydliwym zakończeniem swoich rządów i unurzaniem w kolesiowskiej korupcji i bezczelności, jakby się nie próbowali przedstawiać jako partia nowoczesna. Wreszcie partia curiosum / PiS, z poparciem dwucyfrowym, z trójką na początku, apelująca do podskórnych tęsknot, nie do interesu.
To wysokie wyniki wyborcze PiS są zadziwiające, nie jej usuwanie się w cień.
Żeby było jasne - udziału w wyborach w Polsce świadomie nie biorę, o czym wielokrotnie pisałem przy różnych okazjach.
Inne tematy w dziale Polityka