Może na początek pytanie:
Czy Państwo sądzicie, że demokracja jest dobrem ostatecznym i czy warto wdrażać ją przemocą?
Teraz kilka uwag.
Skąd się wzięli islamiści, w sensie ludzi sprawnie operujący każdą bronią?
Ci dżentelmeni mieli dwóch sponsorów, ze wskazaniem na jednego. Szkoleniem bojowników najpierw nie islamskich (lub trochę islamskich, no i białasów np. z IRA też), szczyciła się OWP (Organizacja Wyzwolenia Palestyny), finansowana przez ZSRR. Ci goście byli jeszcze mało religijni, ale poznali sporo różnych sztuczek.
Drugi dżentelmen to USA/Izrael.
Zacznijmy od brata mniejszego, który stworzył Hamas, jako przeciwwagę dla OWP. Udało się świetnie.
Tą drogą poszli Amerykanie wspierając mudżahedinów z Afganistanu, których nawet prezydent Reagan nazwał żołnierzami wolności, czy jakoś tak. Afganistan był doskonałym poligonem dla islamistów, bo tam zjechała się ekipa z całego świata i tam została poddana indoktrynacji.
Amerykanie wypuścili dżina z butelki i wtedy zaczęło się na ostro. Była seria zamachów, której zwieńczeniem był 11 września.
Amerykanie zmontowali najpierw wojnę z Afganistanem, która zaczęła się 07-10-2001 po rozmowach o wydanie Binladena. Osobliwe wśród zamachowców z 11 września nie było nikogo z Afganistanu.
Wojna tam trwa do dziś, czyli trzynaście lat. Warto wspomnieć, że przy okazji USA rozwaliło Pakistan. To już jest kraj upadły, gdzie ganiają goście z kałachami. Oni to nazywają terytoria plemienne, czyli to są tereny od granicy z Afganistanem na południe. W tym miejscu warto przypomnieć, że talibowie, którzy zrobili porządek w Afganistanie byli produktem służb specjalnych Pakistanu.
No i teraz wisienka na torcie, czyli Irak. Irak był rozwalony przez starego Busha i obłożony sankcjami. Łazili po tym Iraku inspektorzy międzynarodowi i szukali słynnych broni Saddama. Im bardziej szukali, tym bardziej znaleźć nie potrafili. No i co?
No i Amerykanie wirtualnie znaleźli i wojnę zrobili, powodują wprost, czy pośrednio śmierć kilkuset tysięcy ludzi!!!!
By było zabawniej, to dla swoich przeciwników USA powynajmowało katownie na całym świecie.
Mieli katownie w Afganistanie i słynne AbuGraib w Iraku, oczywiście w krajach podbitych mieli tego więcej, ale widać do katowania było sporo więcej ofiar, więc nawet musieli Kiejkuty w Polsce wynająć za kasę dostarczoną w kartonowym pudle.
Amerykanie trzymają ponoć najważniejszych islamistów w Guantanamo. Trzymają ich pewnie i w krajach „zaprzyjaźnionych”.
Amerykanie i Izrael, co chwilę zabijają przywódców islamistów czy to dronami, czy jak Izrael z fałszywymi paszportami na Bali. Zabijają ich, torturują okrutnie i nieludzko i co?
No i mamy kalifat, który zdobył amerykańską broń w Iraku i co osobliwe, potrafi ją obsługiwać. Patrz Europejczyku. Taki brudas potrafi z marszu obsługiwać haubice sterowane i Abramsa.
Teraz chwila zastanowienia. Zachód wygrał z islamistami wszystkie bitwy, ale wojna jest coraz gorętsza. Czemu to tak?
Teraz NATO uradziło bombardowanie ISIS i pięknie, ale co to da? Wszak dzięki popieraniu rewolucji arabskich państwem upadłym jest Libia. I to dzięki bombardowaniom NATO.
Może warto się zastanowić nad stosunkiem nakładów do efektów?
Może trzeba inaczej? Może warto zainwestować w ludzi, którzy zrozumieją tę fale islamizmu i zaproponują jakieś rozwiązanie?
Droga bombardowania i palenia napalmem nie daje efektów, a jedynie prowadzi do rozlewania się tego zjawiska.
Inne tematy w dziale Polityka