Teologia Polityczna Teologia Polityczna
86
BLOG

Debata "Teologii Politycznej" na temat in vitro ODWOŁANA!

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 9

Szanowni Państwo! Niestety musimy odwołać debatę o in vitro, planowaną na wtorek, z powodu choroby jednego z uczestników. Bardzo przepraszamy! O nowym terminie debaty będziemy informować wkrótce!
 
Redakcja

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Czy możliwy jest kompromis w kwestii in vitro? Zapraszamy na debatę "Teologii Politycznej".

Jarosław Gowin, Tomasz P. Terlikowski, ks. Artur Filipowicz SJ i Dariusz Karłowicz.

Wtorek, 20 stycznia, godz. 19.00. Mały Dziedziniec UW, sala 200, II p. ul Krakowskie Przedmieście 24

 

Czy żołądź jest dębem czyli spór o in vitro

 
Jacek Hołówka: Ksiądz kardynał wprost twierdzi: "Omawiane sprawy nie dotyczą konfesyjnej rzeczywistości". Podobne słowa słyszę od zaprzyjaźnionych księży (by nie kusić złego, dodam, że to ja się z nimi przyjaźnię, a oni ze mną niekoniecznie), którzy mi mówią: "Ja wprost widzę, że zarodek jest człowiekiem, bo przecież powstał z dwojga ludzi i nie może być czymś innym". Odpowiadam na to, że przecież żołądź pochodzi z dębu, a nie jest dębem, jabłko z jabłoni, a nie jest drzewem, jajko od kury itd.
 
Co więc znaczy, że zarodek ma "godność" i że jest "osobą ludzką"? Można się oczywiście zgodzić, że zarodek ma godność w tym sensie, iż jest potencjalnie istotą ludzką, czyli w odpowiednich warunkach po dziewięciu miesiącach urodzi się jako niemowlę. Ale przecież oprócz tej potencjalności ma wiele innych. Może obumrzeć – i to nie jest koniecznie "niegodne", może się rozwinąć w dwoje bliźniąt – i to też nie jest "niegodne", i może wreszcie być wykorzystany do stworzenia linii komórek macierzystych, które będą służyły do stworzenia terapii mogącej uratować chore osoby. Nie widzę, dlaczego to miałoby być niegodne. To przecież nie jest zabicie jednego człowieka, by drugi mógł żyć. Tysiąc razy już się przypominało, że około 30 proc. zarodków opuszcza organizm kobiety spontanicznie, i nikt wtedy nie twierdzi, że to są to przypadki zgonu. Zwolennicy "godności" są głusi na ten argument.
 
Mateusz Matyszkowicz: Oczywiście, należy zgodzić się z autorem. Żołądź to nie dąb. Pozwolę sobie także zauważyć, że o żołędziu nie powiemy, iż posiada godność dębu. Natomiast o zarodku Kościół mówi, że posiada on godność ludzką. Nie mówi, że zarodek to człowiek, ale że posiada on godność należną osobie ludzkiej. To pewna różnica.
 
Zarówno „Donum vitae”, jak i „Dignitas personae” przedstawiają wyraźne stanowisko. „Instrukcja Donum vitae nie stwierdziła wprawdzie, że embrion jest osobą, aby nie formułować wyraźnego stwierdzenia natury filozoficznej…”. Natomiast „embrion ludzki od samego początku ma godność właściwą osoby” („Dignitas personae” 5).
 
Rzeczywiście, jak pisze prof. Hołówka, Kościół mówi, że zarodek jest potencjalnie człowiekiem i przez to należy przypisać mu szczególną godność. Autor, polemizując z tym poglądem, twierdzi, że nie każdy zarodek stanie się człowiekiem, bo niektóre zarodki po prostu obumrą. Trudno tu nie zacytować profesora: „Tysiąc razy już się przypominało, że około 30 proc. zarodków opuszcza organizm kobiety spontanicznie, i nikt wtedy nie twierdzi, że są to przypadki zgonu. Zwolennicy „godności” są głusi na ten argument”.
 
Tak, ale nie powiemy, że organizm kobiety opuściły żołędzie czy też pyłki kwiatowe, ale zarodki. Jakie zarodki? – zapytajmy. Ludzkie zarodki. Zarodki, które mogły się stać początkiem ludzkiego życia.Nie kłócimy się z biologią. Pokornie przyjmujemy to, w jaki sposób jest zorganizowana. Nie kłócimy się także z koniecznością śmierci. Kościół przyjmuje ją z prawdziwą powagą. Wszelako z faktu istnienia śmierci nie wyprowadzamy etycznego przyzwolenia na zabijanie. Podobnie jest z zarodkami. Z faktu, że droga od zapłodnienia przez zagnieżdżenie się zarodka, rozwój płodu, aż po narodziny nie jest prosta, nie możemy wyprowadzać zgody na instrumentalne traktowanie ani zarodka, ani płodu.
 
 
 
 
Konstatny Radziwiłł: Mam co do tego wątpliwości. Każdy, komu zdarzyło się spacerować pod dębem, widział kiełkujące żołędzie oraz różnej wielkości roślinki coraz bardziej przypominające swoich potężnych rodziców. Pytanie o to, w którym momencie przyznać im prawo do nazywania się Quercus robur, pozostawiam bez odpowiedzi – w gruncie rzeczy nie jest ona ważna. Czy jednak podobne pytanie (ze wszystkimi konsekwencjami moralnymi i prawnymi) odnoszące się do rozwijającego się człowieka można zbyć żartami?
 
Naprzeciw postulatowi ochrony każdego istniejącego już zarodka wychodzi projekt ustawy bioetycznej przygotowywany przez posła Gowina. Dopuszczając możliwość sztucznego tworzenia zarodków (w ściśle regulowanych okolicznościach i warunkach), jednoznacznie nakazuje przestrzeganie podstawowego kryterium dobra mającego narodzić się dziecka jako warunku dopuszczalności podejmowania procedur. Powołanym do życia zarodkom przyznaje prawo do bezwzględnej ochrony.
 
Słuchając negatywnego stanowiska Kościoła w sprawie samego in vitro, dostrzegam także jego przyzwolenie dla proponowanych rozwiązań prawnych dotyczących postępowania z już żyjącymi zarodkami. To delikatny i trudny projekt, ale jestem zdania, że może się stać wielkim osiągnięciem na drodze do budowania nowej jakości w zakresie ochrony życia poczętego. Projekt ten, zgodny z przepisami Unii, nie jest także odmieńcem wśród krajów członkowskich. Podobne w swoich pryncypiach regulacje spotkać można np. we Włoszech i w Niemczech.
 
 
Tomasz Terlikowski: Tego podstawowego braku moralnego obecnego w procedurze in vitro nie są w stanie przesłonić abstrakcyjne rozważania na temat tego, czy żołądź jest, czy nie jest dębem. A nie są w stanie nawet nie dlatego, że biologia reprodukcji drzewa i człowieka co nieco się od siebie różnią, ale głównie dlatego, że nawet najbardziej sprawny dyskutant nie jest w stanie udowodnić, że kiedykolwiek z żołędzia wyrósł kasztanowiec czy brzoza.
 
Każdy lekarz przyznałby zresztą, że zarodek, także ten zamrożony czy zniszczony, gdyby pozwolić mu na to, stałby się niezależną ludzką osobą, o potencjale nie mniejszym niż profesora Hołówki czy Wandy Nowickiej. Problemem jest tylko to, że mu się na to nie pozwala, ponieważ sprowadza się go do poziomu nieuchronnego kosztu spełniania marzeń jego rodziców.
 
Kościół w tej debacie broni nie tylko prawa do życia zarodków, ale również fundamentów medycyny. Ta ostatnia opiera się na moralnym założeniu: po pierwsze nie szkodzić. Zasada ta jest łamana już przez samą zgodę na wprowadzenie metody in vitro do praktyki klinicznej bez śladowego nawet sprawdzenia, jakie ma ona skutki uboczne dla kobiety, ale przede wszystkim dla dziecka. Nikt przecież nie jest w stanie zaprzeczyć, że manipulacje genetyczne mogą powodować nieznaczne zmiany w genetycznym dziedzictwie dziecka, które odbiją się na jego zdrowiu, a także mogą wpłynąć na los i genetyczne dziedzictwo jego dzieci (a pośrednio całej ludzkości).
 
 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka