Jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości co do „linii politycznej” Dziennika „Polska-Europa-Świat”, w Krakowie nazywanego „Dziennikiem Niebieskim”- w przeciwieństwie do „Dziennika Czerwonego”, nazywanego „czerwonym” jedynie dla zmyły - a więc jeśli ktoś jeszcze jakieś wątpliwości w tej sprawie skrywa, uspokajam. Dziennik nie ma linii. Ba! Jak na prawdziwie postnowoczesną, nihilistyczno-ironiczno-cyniczną gazetę przystało, redaktorzy Dziennika robią wszystko, by trop ideowy zmylić i czyhających nań czytelników z ideowego błogostanu wytrącić. Pozorna tonalność głosów przykryć ma brak jakiegokolwiek wewnętrznego przemyślunku – o dodekafonii nawet nie może być mowy! – a całość toczy się naprzód tajemniczą siłą indywidualności i charakterów redaktorskich, którzy linię prostą widzieli ostatnio w szkole średniej. Co tu dopiero mówić o linii politycznej. Tak, Dziennik jest prawdziwie czerwono-niebieski. Dziennik tęczowy!
W kraju wielu partii i wielu gazet trudno o prawdziwie pluralistyczne i możliwie obiektywne – subiektywnością redaktorskich głosów – medium. Tym bardziej, wielobarwność „Tęczowego Dziennika” przyjąć należy z poklaskiem. Bo przecież nic tak nie koi skołatanych nerwów jak słodki wielogłos, paleta interpretacji, trzydniowy gulasz opinii – koniecznie, jak to w Krakowie, na śliwkach! Ale z powagą!
I tak Andrzej Talaga słusznie nawołuje do medialnej ciszy nad tragedią porwanego i zamordowanego w Pakistanie inżyniera z Polski. Nawołuje zdroworozsądkowo: „Polski zakładnik porwany w Pakistanie nie żyje. W kraju zaczęła się zaś polityczna wojna wokół tej tragedii. Podnoszą się oskarżycielskie palce. Wskazują winnych. To przez was - krzyczą krytycy rządu. Tymczasem w Polsce nie ma co szukać winnych. Odpowiedzialność ponoszą wyłącznie ci, którzy zamordowali inżyniera. Nikt inny”. Polski minister spraw zagranicznych nie miał politycznych i, być może, militarnych instrumentów, by temu zaradzić. Rząd w Pakistanie swojego terytorium w pełni nie kontroluje, wszędzie panuje chaos. Amerykanie byli – osobą wiceprezydenta Joe Bidena – w tym czasie w Monachium. A polski wywiad, w Kiejkutach. Nie rozdrapujmy sprawy. Jak puentuje Talaga: „Co mogliśmy zrobić w takiej sytuacji? Niestety, praktycznie nic”.
Wtóruje mu, w imię pozornej, a jednak niekonsekwentnej harmonii, Piotr Gursztyn. Publicysta „Kolorowego Dziennika” przywołuje opinię Andrzeja Talagi, jakoby „minister nie miał odpowiednich narzędzi. Bo Pakistan jest krajem pogrążonym w chaosie, a Polska nie ma liczących się wpływów w tamtym regionie.” Nie można więc było zrobić wiele. A na pewno nie tyle, ile by się chciało. Jednocześnie zaś Gursztyn słusznie dodaje, że o ciszy nad tą tragedią nie ma co marzyć. Bo przecież żelazne prawo opozycji nie pozwoli jej przejść nad tą sprawą do porządku. Minister będzie zażarcie atakowany – w imię ciszy zapewne i poszanowania żałoby rodziny zamordowanego – a jego koledzy z partii równie zażarcie, kierując się podobnymi powodami, będą go zapewne bronić. Są „dwie okoliczności, które mogą być wykorzystane przeciw Sikorskiemu. Pierwsza to likwidacja w ramach oszczędności polskiego konsulatu w Karaczi […]Druga sprawa jest poważniejsza. To zarzuty rodziny, która kilka dni temu zaczęła publicznie skarżyć się, że MSZ ją lekceważy.” Bez względu na argumentację, jak słusznie przewiduje Gursztyn, ciszy tak czy tak nie będzie. Choćbyśmy Talagę na pierwszej stronie wydrukowali.
„Tęczowy Dziennik” nie byłby tęczowy, gdyby słusznego głosu w tej sprawie nie zabrał redaktor Cezary Michalski. Aby czytelników skutecznie pozorną tonalnością redaktorskich umysłów omamić i jednocześnie wszelką formę i porządek roztrzaskać – ku desperacji szaraczków i uciesze wtajemniczonych – Michalski obalić chce zarówno Gursztyna, jak i Talagę, jednym ciosem. I jak on to robi! Przede wszystkim: co tam opozycja! To my, masy, mamy prawo wiedzieć, co faktycznie z inżynierem z Krakowa w Pakistanie się stało i co w tej sprawie udało się zdziałać naszym dyplomatom. „Mamy prawo wiedzieć – pisze Michalski – co polskie państwo zrobiło w obronie uprowadzonego Polaka. Urzędnicy MSZ na konferencji prasowej zamiast kalendarium realnych działań przedstawili kalendarium bezsilności, a w dodatku rytualnie pohuczeli na media, że przeszkadzają im w pracy.” Ani słowa o słusznej ciszy nad tragedią, czy o żelaznym prawie opozycji. Może Cimoszewicz i Fotyga byliby tak sami nieudolni jak Sikorski, ale ten brak profesjonalizmu MSZ-tu! No i te wiceministrów niedopuszczalne połajanki na media, które i tak przebitek z Al Jazeery nie zdecydowałyby się pokazać – co już Gugała, Karnowski i Durczok zdecydowanie na dla „Tęczowego Dziennika” potwierdzili. „Pana Ministra Sikorskiego – kończy słusznie Michalski – zapewniamy, że nie ma w tym niczego ani osobistego, ani partyjnego. Media nie są Ryszardem Czarneckim, Andrzejem Szczygłą czy Przemysławem Gosiewskim. Annę Fotygę spytalibyśmy dokładnie o to samo.” Tęczowo!
Wszystko jasne. W kraju wielu partii i wielu gazet, jak już zostało powiedziane, trudno o pluralistyczne i obiektywne media. Pozostały jedynie wspominki za starymi, dobrymi czasami. Albo nadzieja na nowy, obiektywny medialny porządek, gdzie ciemności dnia codziennego rozświetlać będzie blask redaktorskich głosów. Bo jednak jeden dźwięk ku drugiemu bieży i jeden drugiego przyciąga, choć niekoniecznie. Akordem tristanowskim brzmi, Dziennik Tęczowy!
Wszystkie cytaty za: www.dziennik.pl
Inne tematy w dziale Polityka