Tezeusz Tezeusz
188
BLOG

Małgorzata Frankiewicz: Aby drzewo ruszyło w drogę

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

„Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna”. Słuchając tych słów Jezusa, chętniej skupiamy się na drugiej części wypowiedzi. Obraz drzewa, które nagle wyrywa się ze swojego miejsca i posłusznie rusza we wskazanym kierunku, wydaje się wprawdzie dość surrealistyczny, jakby ze snu. Z drugiej strony jednak któż z nas nie chciałby mieć mocy zmieniania niektórych swoich snów w rzeczywistość? Jakże pięknie byłoby kreować świat zgodnie z własnymi pragnieniami: przestawiać drzewa, przenosić góry, nie liczyć się z prawami grawitacji, pokonywać czas i przestrzeń albo panować nad sercami i umysłami innych ludzi… Ta wizja znakomicie trafia nam do wyobraźni i jeżeli czytujemy Ewangelię, to na ogół dobrze pamiętamy Jezusowi, że obiecał coś takiego jeżeli nawet nie nam osobiście, to przynajmniej innym ludziom.

Podziwiamy ludzi dokonujących rozmaitych ważnych i pożytecznych rzeczy, które tak bardzo przełamują społeczną bierność, tak bardzo odbiegają od potocznych myślowych przyzwyczajeń, że wydawałyby się nieprawdopodobne, gdyby nie zaistniały. Wymienię tylko kilka przykładów: ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Anna Dymna czy Jean Vanier stwarzający nie tylko godne warunki życia dla osób niepełnosprawnych umysłowo, ale także potrafiący zainteresować ich losem ludzi pełnosprawnych z najrozmaitszych społecznych kręgów; założyciele Stowarzyszenia „Wiosna” znajdujący wciąż nowe sposoby pomagania ubogim tak, aby ich nie upokarzać; Jurek Owsiak i inni organizatorzy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zaspokajający corocznie wiele istotnych potrzeb polskiej służby zdrowia. Oprócz tych powszechnie znanych postaci i działań każdy mógłby na pewno znaleźć wokół siebie osoby, które zdobywają się na niezwykłe poświęcenie, a nawet heroizm dla rodziny, lokalnej społeczności czy jakiejś szczególnej grupy.

Wydaje się, że jednym z ważnych rysów takich „cudotwórców” jest ich wiara. Niekoniecznie wiara religijna, choć to ona często stanowi podstawę i kościec hierarchii wartości. Chodzi raczej o mocne przekonanie, że coś jest słuszne, cenne, nieodzowne światu w danym momencie, a więc możliwe do zrealizowania. Chodzi też o wiarę w ostateczne zwycięstwo dobra zarówno w pojedynczym człowieku jak i w złożonych społecznych strukturach. Cudotwórca myśli sobie: „Niech to drzewo wreszcie ruszy się z miejsca – nie dlatego, że ja tak chcę, ale dlatego, że to najlepiej posłuży ogólnemu dobru”. I bywa, że drzewo czy góra, nie musząc stawiać oporu siłom cudzego egoizmu, znajdują się nagle ni stąd ni zowąd w najbardziej odpowiednim miejscu.

Właśnie o służbie mówi drugi obraz z dzisiejszego czytania. Nie jest on zbyt zachęcający, zwłaszcza dla współczesnego człowieka, ceniącego sobie egalitaryzm. Mamy mianowicie postawić się w roli sługi, który najpierw ciężko pracuje w polu, a potem musi jeszcze przygotować swojemu panu kolację i w dodatku nie powinien spodziewać się za to podziękowania ani wynagrodzenia. Owszem, jesteśmy skłonni do nieograniczonej dyspozycyjności, do daleko idącej uległości wobec niestosownych zachowań pracodawców czy do akceptowania różnych wysublimowanych form współczesnego niewolnictwa, pod warunkiem jednak, że to się opłaca, że przyniesie pieniądze, karierę, prestiż. Ale żeby tak po prostu wykonać, co nam polecono i zadowolić się poczuciem dobrze spełnionego obowiązku?! Myślimy: może dawniej, gdy pan zapewniał słudze mieszkanie i jedzenie, taki model życia byłby jeszcze sensowny, ale kto dzisiaj zdołałby w ten sposób przetrwać czy zapewnić warunki bytowe swojej rodzinie?

Jezus usiłuje nas jednak przekonać, że jeśli podoba nam się tak bardzo dokonywanie cudów, jeśli naprawdę pragniemy uczynić w swoim życiu coś cennego i wartościowego, to powinniśmy przyjąć postawę sługi, a nie skoncentrowanego na sobie groszoroba czy karierowicza. Ufnego sługi, który troszczy się tylko o wypełnienie swojej powinności nie wątpiąc, że wszystko inne rozwiąże się samo: że znajdą się materialne środki i sprzyjające okoliczności, że pojawią się pomocnicy, że tak czy inaczej rozumiana opatrzność nie zawiedzie. Przypomina to trochę schemat znany nam z mądrych baśni: musimy oddać się w służbę ponadludzkiej mocy, aby dokonywać cudów, a im większa i lepsza jest owa moc, tym wspanialsze i wartościowsze cuda. Dla nas jako chrześcijan taką najdoskonalszą i najpotężniejszą mocą jest oczywiście Trójjedyny Bóg.

I jeszcze jedna ważna nauka płynąca z dzisiejszej Ewangelii: podobnie jak nie dokonamy niczego cudownego wyłącznie o własnych siłach, tak też nie wykrzeszemy sami z siebie i nie obronimy przez życiowymi przeciwnościami prawdziwej, silnej wiary i ufności. Dlatego powinniśmy naśladować apostołów proszących Jezusa: „Przymnóż nam wiary”. Może nawet jest to najważniejsza z próśb codziennej modlitwy, bo gdy będzie wiara, to wszystko inne trafi wcześniej czy później na właściwe miejsce. 

 

Rozważanie na XXVII Niedzielę Zwykłą, rok C2

Dzisiejsze czytania

 

 

Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości