Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych
Jak dziś patrzę na polską rzeczywistość medialną, to robi mi się smutno. Może nie jestem właściwą recenzentką tego, co się przewija na bieżąco przed naszymi oczami na szklanym ekranie (tv, Internet, prasa), bo od dłuższego czasu omijam głupie i płytkie programy rozrywkowe, publicystyczne czy polityczne. Przychodzi taki moment, że człowiek karmiony tandetą i miernością buntuje się, ma odruch wymiotny. Patrząc w przelocie od jednego do drugiego kanału (na szczęście są jeszcze wartościowe programy: dobre filmy, przyroda, podróże, sport) na programy tzw. masowego rażenia, widzę, że to wszystko nijak się ma do życia, to jakiś matrix. Jak człowiek to codziennie ogląda, już tego nie dostrzega. Dopiero wyłączenie się z tego wszystkiego pozwala spojrzeć z dystansem i trzeźwo ocenić.
Podobno tego właśnie oczekujemy, takiej tandetnej głupiej rozrywki, płytkiej polityki. Im głupiej, tym lepiej, im nikczemniej tym większa publika.
Czy człowiek jest taki płytki z natury? A może jest uśpiony i znieczulony, zatruty rutyną? Co musi się wydarzyć, aby nas wyrwać z letargu? Musi się wydarzyć wstrząs. Takim wydarzeniem była katastrofa smoleńska. To był wstrząs na skalę krajową, europejską, a nawet światową. W jednej chwili z polskiej sceny politycznej, ze struktur państwowych, z organizacji i środowisk lokalnych zniknęło kilkadziesiąt osób. A przecież oprócz tego społecznego wymiaru tragedii jest jeszcze wymiar osobisty: osób najbliższych, rodzin, przyjaciół, przeciwników. Zapewne to ostatnie zdziwi was, dlaczego nieprzyjaciele także mogą odczuwać utratę. Ano mogą, jeżeli spory, które wiedli, były pozorne albo niesprawiedliwe, to stają się uczestnikami dramatu. Adresat należnych przeprosin zmienił miejsce zamieszkania, brak z nim kontaktu.
Te 96 śmierci było jak rzucenie kamieni w wodę, w różnych częściach Polski. Kręgi wywołane uderzeniem rozeszły się szeroko i nałożyły na siebie. Pokryły cały kraj. Umilkły spory i waśnie. To było szczególnie widoczne w mediach. Osoby publiczne głównie politycy, publicyści, dziennikarze - zaczęli mówić ludzkim głosem.
„Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili."
Dzieci są kapryśne, egocentryczne, skoncentrowane na sobie - taka jest ich droga rozwoju. Nie potrafią obiektywnie ocenić rzeczywistości, nie umieją oddzielić emocji i spojrzeć na sytuację z punktu widzenia strony przeciwnej.
Skądinąd jest to bardzo pożyteczna umiejętność, spojrzeć z innego punktu widzenia, wczuć się w czyjąś sytuację, postawić się na czyimś miejscu. Iluż nieporozumień dałoby się uniknąć! Ktoś kiedyś powiedział, że zrozumieć człowieka to pokochać go. Zrozumieć motywy, którymi się kierował, ogarnąć sytuację, w której się znalazł.
Czyżby więc większość osób oglądanych na szklanym ekranie była niedojrzała, nie wyrosła z dziecięcego egocentryzmu? Niestety, środowisko polityczne, medialne nie jest samotną wyspą, jest średnią z zachowań całego społeczeństwa. Tylko postawy ludzi z tego środowiska zostają skupione i wyolbrzymione jak w soczewce przez szklany ekran telewizora, w którym ich oglądamy. Oni są nasi, podobni do nas, taka średnia krajowa.
Jesteśmy pokoleniem przebywających na globalnym rynku rozgrymaszonych dzieci. Czy można wyrwać się z tego zaklętego kręgu: niedojrzałości, płytkości, populizmu, bylejakości? Można, ale to kosztuje. Trzeba zapłacić czasem, trudem, bolesną prawdą o sobie. Brakuje nam mądrości, daru Boga. Bo tak naprawdę nie chcemy tego daru, wolimy szybciej i łatwiej; trudniej i wolno nas nie interesuje.
Gdzie w tym wszystkim jest chrześcijanin? Podobno Polska jest w dziewięćdziesięciu kilku procentach katolicka, a przynajmniej w połowie praktykująca. Gdzież więc są postawy: miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym którzy was opluwają? I wcale nie chcę powiedzieć, że mamy w milczeniu pozwalać się opluwać – nie pozwalajmy, protestujmy, ale też w odwecie nie opluwajmy się nawzajem.
Brakuje nam szacunku do siebie samych. Człowiek, który szanuje siebie, szanuje także innych ludzi. Osoba, która rozumie wartość swoją jako istoty ludzkiej, zrozumie i uszanuje też wartość innych osób. Człowiek, który siebie szanuje, nie sprzeda się temu, kto da więcej, nie wystawi na licytację swoich wartości, bo właśnie one sprawiają, że jest tym, kim jest.
„Ten, kto kocha swoje życie, traci je; ten zaś, kto nie przecenia swojego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”* Myślę, że to jest dobra odpowiedź na współczesne bolączki (mam tu na myśli drogę chrześcijanina). Człowiek świadomy własnej wartości, zanurzony w Bogu dostrzega inny wymiar ludzkiej egzystencji, nie tylko materialny, ale też i duchowy. Osoba, która jest świadoma nie tylko własnego ciała, ale i duszy, będzie się zachowywała inaczej niż średnia. Taką osobą trudniej sterować. Nie mam wątpliwości co do tego, że trwa wojna o wartości. Jeżeli pozwolimy sobie wmówić, że Dekalog jest przestarzały i należy iść z duchem czasu (z duchem świata?), utracimy pokój, wewnętrzny i zewnętrzny.
„O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale”.
10 przykazań – dar od Boga dla nas. Czym są dzisiaj? Mam wrażenie, że dla większości przeszkodą i ograniczeniem wolności. A przecież wolność wewnętrzna jest darem Boga i nikt nie może nam jej odebrać. Mamy wolną wolę zarówno do czynienia dobra jak i zła. Od nas samych zależy wybór. Ale wolność osobista, dar od Boga, to także ciężar odpowiedzialności za czyny. Wolność do decydowania o sobie nie oznacza wolności od konsekwencji czynów. Dekalog jest zbiorem dobrych rad i wskazówek: jak iść przez życie, aby nie stała nam się krzywda. Rozsądny chrześcijanin powinien docenić i umieć skorzystać z dobrych rad od Boga. Dekalog nie jest przeciwko nam, jest dla nas.
Dziś słyszymy komunikaty: nie protestuj, trzeba zredagować na nowo Dekalog, bo przecież wartości, które nosisz w sercu, to twoja sprawa prywatna. Przyznaję, że irytują mnie takie stwierdzenia. Czyli ktoś chce recenzować moje wartości i mówić mi, które mam zostawić w domu, a które zabierać ze sobą, gdy wychodzę. Bo nie przypuszczam, że mam zostawić wszystkie i po wyjściu na zewnątrz: kraść, oszukiwać, kłamać, zdradzać, zabijać, wyszydzać, poniżać itd. Nie da się nadawać wartościom statusu: prywatna, publiczna, społeczna. Jeżeli ktoś jest chrześcijaninem, to jest nim w domu i w pracy, i w sklepie. A jak komuś tak bardzo nie pasują wartości chrześcijańskie, to niech obejrzy świat bez wartości. Jest takie miejsce bez wartości – Korea Północna. Albo kiedyś Niemcy hitlerowskie. Przykazanie „nie zabijaj” zostało tam opatrzone przypisem: za wyjątkiem chorych psychicznie i homoseksualistów. Dla hitlerowców Żydzi byli podludźmi**, więc śmiało można było ich eksterminować metodą przemysłową i to wszystko w majestacie prawa.***
Jak człowiek zabiera się za majstrowanie przy wartościach, to wychodzą rzeczy potworne. Chrześcijanin nie powinien pozwolić się zmanipulować, nie powinien dać się wciągnąć w pokrętną argumentację (wszystko, co pokrętne, zaplątane, pochodzi od ojca kłamstwa – szatana). Powinien bronić swoich wartości, nie pozwolić sobie wmówić, że są staroświeckie, śmieszne, gorsze, nienaukowe. Iść za tym, co trudniejsze, a nie za tym, co łatwiejsze; bo tylko wtedy ocalimy siebie, gdy na pierwszym miejscu pozostawimy Boga.
Bóg jest blisko, tylko ode mnie zależy, czy zechcę, aby był w moim życiu. Bliskość Boga zależy od czystości serca, mojego serca. Im mam czystsze serce, tym bliżej mnie jest Bóg.
Czy zechcę przepracować ten adwent i oczyścić serce? Może wypełnię postanowienie adwentowe: nie będę narzekać, osądzać i powstrzymam się od krytyki. Jeżeli ktoś tak mi dopiecze, że bez kilku słów nie wytrzymam, to zamiast standardu niech będzie modlitwa w intencji winowajcy. Albo jakieś inne postanowienie. Co prawda adwent już trwa, ale nigdy nie jest za późno na dobre postanowienia.
* J 12, 25
** http://www.sciaga.pl/tekst/51582-52-holocaust_zaglada_zydow
*** ustawy norymberskie http://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawy_norymberskie
www.tezeusz.pl
Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka
Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie.
Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.
Z "Misji" Tezeusza.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości