Tezeusz Tezeusz
290
BLOG

Jolanta Łaba: Boże Urodziny

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Wyobraź sobie, że w środku nocy ktoś puka do twoich drzwi. Zaspany otwierasz oczy i z niedowierzaniem spoglądasz na zegarek. Myślisz: kto u diabła o tej porze…? Potem reflektujesz się: a może coś się stało?... wstajesz z ociąganiem, wsuwasz na stopy ciepłe kapcie, narzucasz na siebie szlafrok. Wleczesz się do drzwi, które już ktoś niemal wyważa i myślisz ze złością: „jutro rano do pracy zaśpię”, albo „co za noc, właśnie ledwo uśpiłam mojego niemowlaka”… Mruczysz pod nosem jakieś słowa niezadowolenia, ale otwierasz drzwi, bo pewnie ktoś ma jakiś ważny powód, skoro stuka tak uparcie w środku nocy.

Otwierasz, wyglądasz na zewnątrz, a tam stoi postawny gość w białym eleganckim ubraniu i uprzejmie, ale radośnie i stanowczo woła (tak, nie mówi szeptem, ale krzyczy): „Wstawaj, narodził się Wam Zbawiciel, chodźcie, zaprowadzę Was, szybko, ubierajcie się, budź rodzinę, cieszcie się i radujcie!” Patrzysz oniemiały, myślisz: wariat, ale patrzysz dalej i widzisz, że on stuka do wszystkich sąsiadów, że roztacza jakiś taki blask wokół siebie, że to nie jest ktoś zwykły, że w jego słowach jest jakaś moc i siła. Czujesz, że dzieje się coś ważnego, że ten gość nie uciekł z psychiatryka, że naprawdę chce coś istotnego Wam wszystkim pokazać. Widzisz, że Twoi sąsiedzi patrzą na niego z takim samym niedowierzaniem, trą oczy z zadziwienia i zaspania. Gdzieś za tobą i za nimi rozlegają się pytania domowników: Kto to? Co się stało? W środku nocy wszędzie jest pełno światła, głosów ludzi…
 
 
Wyobraź to sobie i szczerze odpowiedz: obudziłbyś wszystkich w domu, podjąłbyś trud wyciagnięcia wszystkich z łóżek? Czy ubrałabyś swoje małe dzieci i poszła za tym, kto cię w środku nocy zerwał taką nieprawdopodobną wieścią? Czy dalibyście wiarę aniołowi, który wyrzuca Was ze spokoju i senności nocnej pory w środek czegoś nieznanego, co wymaga trudu i przebudzenia?
 
Załóżmy, że tak, że ubierzesz się i pójdziesz za nim. Najpierw sprawdzę – myślisz – potem wrócę po rodzinę, może to jakiś dowcip. Gość prowadzi ciebie i tych, którzy też się zdecydowali przez zaśnieżone ulice. Ludzie w ciszy szeptają i wymieniają między sobą wątpliwości i uwagi, inni dopytują przewodnika, o co w ogóle chodzi, co to za zbawiciel, czy ktoś go zna, czy ktoś coś słyszał, sprawdzają go. Inni jeszcze tak są przejęcie, że nic nie mówią i idą w milczeniu za resztą sąsiadów. Wszyscy zauważają, że facet w garniturze nie prowadzi Was do miejscowego szpitala, czy do jakiegoś cywilizowanego miejsca, ale zmierza na drogę prowadzącą pod most. Trochę zaniepokojeni zaczynacie się rozglądać, czy przypadkiem nie szykuje się zasadzka, napad albo coś niebezpiecznego. Część ludzi chyłkiem ucieka.
 
W końcu radośnie podśpiewujący garniak pokazuje Wam szyld z napisem „SZOPA” (nazwa miejscowego przytułka dla bezdomnych) . Wchodzi, wy za nim, a tam w jednym pokoju z resztą ubogich, dość pospolitych ludzi jakaś młoda panienka leży na łóżku z noworodkiem przy piersi. Obok niej stoi uśmiechnięty mężczyzna, wygląda na to, że ojciec dziecka. Siedzą też jacyś egzotycznie ubrani panowie z ładnymi teczkami i z prezentami zapakowanymi w ładne papiery. Jakoś tam nie pasują, to jakieś szychy – myślisz. I dlaczego nie ma tu lekarza, położnej… ? - pytasz sam siebie. Zauważasz też zwierzęta, psy i koty, które jakoś tak dziwnie się kłębią wokół stóp matki malucha. Dziecko skupia uwagę wszystkich dookoła, nawet ci co dopiero weszli patrzą na malucha ze skupieniem i uwagą. Facet w garniturze zaczyna śpiewać, nagle obok niego pojawia się chór podobnych jemu. Wszyscy chwalą Boga, śpiewają psalmy i generalnie zaczyna się jakaś taka niesamowita spontaniczna impreza. A dziecko tylko się uśmiecha i wcale nie płacze… Niektórzy nawet klęczą obok niego, ono jest jakieś niezwykłe, takie jasne i spokojne. Jest wyjątkowo, uroczyście i sam już nie wiesz, dlaczego nie wziąłeś tu swojej rodziny?
 
Nie do wiary, co? Takie rzeczy się nie zdarzają, powiecie, to zwykła opowieść, nieprawdziwa i nie dotyczy.
A co - jeżeli jednak dotyczy każdego z nas, i Ciebie i mnie?
 
Nikt z nas tego nie przeżył na własnej skórze, i raczej nie dowie się z bezpośredniej relacji, jak to było iść za Gwiazdą i głosami anielskimi do szopy. O wszystkim wiemy z Biblii. Boże Narodzenie to święto, które na stałe weszło do polskiej tradycji zimowych uroczystości. Spędzamy je bardzo podobnie co roku, jedni mniej inni bardziej religijnie. Niektórych z nas już nawet czasem nuży to Święto, to wszystkie przygotowania, to samo menu, te same prezenty co roku. I spędy rodzinne, wigilie pracownicze, zakładowe, sąsiedzkie, parafialne. Niektórzy jadą na Święta w inne miejsca żeby było ciekawiej, inni w ogóle starają się zapomnieć o ich prawdziwej treści, ot po prostu kolejny powód by dobrze się najeść i pogadać z przyjaciółmi. Święta to też okazja do pokazania się w gronie ważnych osobistości, do rzucenia groszem na akcje charytatywne w świetle jupiterów. Organizuje się wtedy wiele koncertów, przyjęć, uroczystości, feta za fetą, w telewizji tylko blask bombek, choinki, śpiewy kolęd w nowych coraz to nowszych aranżacjach. Niektórych z nas to naprawdę dużo czasu i trudu kosztuje, żeby to wszystko jakoś zorganizować, zaaranżować. Święta są męczące, czasem aż wszystko boli, kiedy się tak nad tym głębiej zastanowić. Święta, święta i po świętach – mówimy z ulgą 27 grudnia.
 
W całym tym zgiełku i hałasie często zdarza nam się zapomnieć otworzyć drzwi aniołowi wołającemu o narodzinach Zbawiciela. Nie słyszymy tego głosu, który chce nas trochę oderwać od naszej wygodnej rzeczywistości czekania na „niewiadomoco” np. na wygraną w totka czy na lepszą pracę, żeby w końcu wziąć kredyt i mieszkanie, na kobietę czy faceta życia… Anioł puka, my nie słyszymy. Zresztą to nie musi być anioł. Nawet jeśli zapuka ktoś, dla kogo stawiamy symboliczny pusty talerz na stole – też nie usłyszymy, albo ze zdziwieniem popatrzymy po sobie i nie będziemy wiedzieli czy otwierać czy nie temu komuś, co go nikt nie zapraszał… W końcu są Święta, człowiek ma prawo spokojnie posiedzieć przy stole z rodziną.
 
A Zbawiciel się naprawdę narodził te 2 tysiące lat temu i czy tego chcemy, czy nie, to z Jego powodu wszyscy organizujemy Święta – czy to religijnie czy „po świecku”. I mimo, że stulecia minęły, On nadal tu i teraz też może się narodzić w życiu każdego z nas na nowo.
 
Spróbujmy spojrzeć na Betlejem z nieco innej perspektywy. Z perspektywy krzyża i pustego grobu.
 
Jeśli nie skojarzymy narodzin Jezusa z tym, co stało się na końcu Jego życia, umknie nam cały sens Bożego Narodzenia. Pomyślmy, kiedy świętujemy rocznicę urodzin np. Adama Mickiewicza, to nie świętujemy faktu jego narodzin, ale świętujemy z powodu takiego, że wielkim poetą był. Kiedy świętujemy urodziny babci, to nie dlatego, że ona się w ogóle urodziła, ale dlatego, że jest ona dla nas kimś ważnym, znaczącym, nawet jeśli jej „wielką poezją życia” są tylko (albo i aż) smakowite obiady i najlepszy jabłecznik na świecie.
 
A dlaczego świętujemy urodziny Jezusa? I to niemal powszechnie?
 
Właśnie dlatego, co już wcześniej zapowiadali prorocy, to o czym mówili aniołowie do Marii i potem do Józefa. Mamy to w dzisiejszych czytaniach: 

Jan mówił: "Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach".

Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów

Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki.

Sensem Bożego Narodzenia jest największy paradoks, chyba nawet absurd jaki można sobie wyobrazić: Stwórca wciela się w stworzenie, staje się stworzonym bytem, Nieskończony jakimś niezrozumiałym sposobem staje się skończony, ograniczony czasem życia ludzkiego, ciałem i wszelkimi tego konsekwencjami. Doskonały Bóg staje się człowiekiem, któremu do doskonałości wciąż daleko. Bóg, który jest istotą duchową „obleka się” w ciało. Bóg-Człowiek Jezus Chrystus jest istotą dosłownie pozaziemską – jednocześnie Stwórca i stworzenie, byt absolutny i jednocześnie byt ludzki, bardzo nieabsolutny.

 
Czy w noc Bożego Narodzenia, kiedy patrzymy na zimowe niebo pełne gwiazd i nie możemy ogarnąć myślą wszechświata, przychodzi nam czasem do głowy, że Bóg wielki jak tysiące wszechświatów albo i więcej postanowił stać się … niemowlakiem? Postanowił się począć w ludzkim ciele, rozwinąć komórka po komórce w łonie matki, dojrzeć przez czas ciąży do oddychania, odżywiania się, wydalania, do sposobu ludzkiego istnienia i urodzić się siłami natury jak to bywa w ludzkim gatunku.
Jak to w ogóle jest możliwe do zrozumienia???
 
Ale to nie wszystko, bo On nie po to się narodził, żeby nam zagadki teologiczne mnożyć. On się po to narodził – jak sam zresztą rzekł – aby zbawić ludzi i dać im życie wieczne. Ale nie za pomocą jakiejś spektakularnej masakry niewiernych czy restrykcyjnego narzucenia Prawa czy też cudownego nawrócenia wszystkich narodów świata. Celem Jego istnienia w ludzkim ciele była… śmierć na krzyżu i potem zmartwychwstanie. Wszystko poprzedzone nauczaniem i przygotowaniem uczniów, którzy mieli krzewić wiarę w Zmartwychwstałego. Taki Bóg miał pomysł na pokonanie zła, uwolnienie człowieka od grzechu i mocy szatana.
 
To jest sens chrześcijaństwa – wiara w zmartwychwstanie zabitego Boga. I ten sens tkwi także w historii o narodzinach Jezusa.
 
Czy myślimy o zmartwychwstaniu Chrystusa patrząc na to dziecko w żłobie? Czy ten mały bobas ma być wyzwolicielem, kimś kto pokona największego wroga Boga? Ten mały dzieciak na sianku? W takim razie dlaczego nie urodził się w pałacu? Albo dlaczego nie był synem bogaczy albo chociaż mędrców? Dlaczego Jego urodziny oznajmiono prostym pastuchom, a nie władcom? Dlaczego Mędrcy ze Wschodu odgadli, że to Zbawiciel, a Herod nie?
 
Strasznie dużo zagadek w tym wszystkim. Odpowiedzi są w proroctwach i zapowiedziach o Zbawicielu.
 
Jakie to będą urodziny Boga w tym roku? Jaka jest moja wiara w Boże Narodzenie?
 
Myślimy sobie często: jak wygram te pieniądze, moje życie ulegnie zmianie. Albo: jak znajdę nareszcie wymarzoną pracę, moje życie nabierze barw. A jak mi opublikują moją książkę – to wtedy będzie sukces. A jak on mi się oświadczy… ach, to szczyt moich marzeń. Albo jak nareszcie ten mój mąż (teść, ojciec, brat…) przestanie pić, wtedy wszystko się zmieni. Marzymy, czekamy, pragniemy, czekamy, czekamy, czekamy… no właśnie. Czekamy, nadal tak czekamy, jakbyśmy nie uwierzyli, że narodził się Zbawiciel. Ten, który dał nam wolność, szczęście życia w wolności i pokoju. Trudno w to uwierzyć, kiedy patrzy się na reklamy świątecznych podarków, których nigdy sobie nie kupimy, bo SA za drogie, czy na newsy z odległych stron świata utopionych w krwi i wojennej pożodze. Trudno uwierzyć, że Zbawiciel naprawdę się narodził, kiedy znów wybucha polityczna kłótnia, jakaś afera korupcyjna, awantura o pieniądze czy inne dobra w rodzinie czy w sąsiedztwie. Albo – kiedy brakuje na chleb i mleko dla dziecka.
 
Trudno wierzyć w narodziny miłości, pokoju i wyzwolenia w osobie małego bezbronnego dziecka, które jest nieskończonym Bogiem.
 
 
On naprawdę się narodził dla mnie, dla Ciebie, dla Żyda, dla muzułmanina, dla wierzącego i niewierzącego. Dla czystych zadbanych ludzi i dla tych umierających właśnie w brudzie i zapomnieniu. Urodził się dla tych, co siedzą w więzieniach, toną w mrokach swego grzechu, giną pod jarzmem niewoli, tęsknią za dobrobytem. Urodził się, i ma tylko jedno życzenie:
PRZYJDŹ DO MNIE.
 
Stań przy żłobie, gdzie na sianie, owinięty w kawałek czystej chusty leży mały dzidziuś. Popatrz na to niezwykłe Dziecko i zobacz, że tak wygląda miłość. Nie broni się, nie żąda niczego, nie karci i nie gani. Jest i pragnie tylko, byś Go przytulił, okazał trochę uwagi i miłości. Nieskończony, Wszechmocny, Nieodgadniony Bóg Stworzyciel świata chce tylko, byś uwierzył, że to On jest m Dzieckiem i chce Cię uwolnić od lęku i niepewności.
 
Właśnie dziś Bóg-Dziecko chce tylko Twojej obecności i uwagi. Pamiętaj o Nim. To dzień Jego urodzin.
 

Rozważanie na Uroczystość Narodzenia Pańskiego

Dzisiejsze czytania

www.tezeusz.pl

Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości