Tezeusz Tezeusz
155
BLOG

Małgorzata Frankiewicz: Ja na Twoim miejscu, Panie Boże…

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Ja na Twoim miejscu, Panie Boże, stworzyłabym na pewno lepszy świat. Może byłaby to kraina wyłącznie młodych, pięknych, zdrowych, bogatych ludzie, którzy spędzaliby czas, wylegując się w słońcu obok stosów mandarynek i leniwie obierając je ze skórki, prowadziliby filozoficzne dyskusje. Może byłaby to wielka łąka, na której lwy spałyby obok baranków, a oswojone wilki przychodziłyby do mnie z rana i na śniadanie jadłyby mi z ręki popcorn, zamiast pożerać ciemną nocą moje psy i koty. Może zresztą byłaby to jakaś bardziej wyrafinowana utopia, gdybym wcześniej w tym stworzonym przez Ciebie niezbyt doskonałym świecie znalazła czas na dopracowanie jej w szczegółach.

Sporo jest zła w świecie, który stworzyłeś, Panie Boże - nie da się tego ukryć. Zauważa to każdy normalny człowiek, w którym nie została stępiona elementarna wrażliwość. Cierpiące dzieci, setki ludzi ginących codziennie w rozmaitych wojnach, bieda, ubóstwo i głód, klęski żywiołowe, a do tego niezaspokojone ludzkie ambicje, niewykorzystane talenty, powszechne wypieranie dobrej monety przez gorszą, bezwładność i siła ciążenia… Czy muszę Ci o tym wszystkim przypominać? Pewnie, że nie muszę, ale czynię tak dla tych, w których wspomniane zjawiska (oraz mnóstwo podobnych) budzą gniew i oburzenie. To oni obrażają się na Ciebie, występują przeciwko Tobie i pragną zbudować coś lepszego. Chcą takiego chrześcijaństwa, takiej nowej etyki, takich społecznych, politycznych czy gospodarczych rozwiązań, jakie nie znalazły się w Twoim dziele. Chcą ludzkimi siłami zrealizować dobro, jakiego nie realizujesz mimo swojej Boskiej wszechmocy. Występują przeciwko Tobie, ale przecież w Twoim imieniu, bo czynią to z myślą o dobru, a Ty jesteś Najwyższym Dobrem. Prorokują mocą Twojego imienia, a jednak powiesz im kiedyś: „Nigdy was nie znałem”.

Są też tacy, którzy chcą walczyć ze złem bardziej czynnie i konkretnie. Poświęcają oni życie, aby odkrywać nieznane dotychczas prawa przyrody i aby następnie stosować tę wiedzę w praktyce. Dzięki nim można pokonywać wiele nieuleczalnych wcześniej chorób, przeprowadzać skomplikowane medyczne operacje, produkować więcej żywności, budować maszyny, które ułatwiają pracę w rozmaitych dziedzinach. Niestety, coraz częściej – upojeni swoim poczuciem wszechmocy albo po prostu korumpowani przez bogatych zleceniodawców – podejmują się zadań obarczonych ryzykiem zbyt dużych negatywnych skutków ubocznych. Ci ludzie czynią wiele cudów mocą Twojego imienia, deklarując zresztą niekiedy, że udoskonalają jedynie Twoje dzieło. Lecz do wielu z nich również powiesz kiedyś: „Nigdy was nie znałem”.

Któż zresztą nie chce walczyć ze złem – choćby na własnym maleńkim podwórku? Nieodzownym narzędziem jest tutaj ocena i krytyka innych osób. Narzędzie samo w sobie nie jest złe, bo służy jasnemu określeniu tego, czemu chcemy się przeciwstawić. Często jednak nie bierzemy pod uwagę naturalnych ograniczeń naszej wiedzy i sięgamy do takich tajników ludzkich serc, które tylko Ty, Panie Boże, potrafisz poznać. Wytykamy złe intencje, których może wcale nie było; nie przychodzi nam nawet do głowy, że ktoś zmaga się dramatycznie z wewnętrznym konfliktem istotnych wartości, aby ostatecznie wybrać mniejsze zło; zarzucamy bezbożnictwo tam, gdzie zabrakło rytuałów, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Upraszczamy sobie sprawy po ludzku i usiłujemy w czarno-białych barwach malować świat, który Ty, Panie Boże, stworzyłeś jako wielobarwny. Chcemy z niego wyrzucać złe duchy mocą Twojego imienia. Ilu spośród nas powiesz kiedyś: „Nigdy was nie znałem”? Każdy człowiek pragnie dobra.

Każdy pragnie ulepszyć stworzony przez Ciebie świat albo przynajmniej usunąć z niego trochę zła. Czynimy to jednak na naszą własną ludzką miarę: nie o wszystkim wiemy, nie wszystko potrafimy, nie wszędzie możemy być jednocześnie. Gdy zapominamy o swoich naturalnych ograniczeniach, to często zdarza się, że zamiast spełniać wolę Ojca, pragniemy spełnić naszą własną wolę. Stawiamy siebie w roli małych bogów – wszechmocnych, wszechwiedzących, niezniszczalnych, niezastąpionych. I na ogół nie musimy czekać aż na Sąd Ostateczny, aby zobaczyć, jak walą się nasze domy budowane na piasku. Jakże często spotykają nas rzeczy nieprzewidziane nawet w najczarniejszych scenariuszach, które układamy na wszelki wypadek przed podjęciem ważnych życiowych decyzji. Bywa też, że nasze uczciwie przemyślane złe prognozy sprawdzają się, owszem, ale w najmniej oczekiwanym i najmniej dogodnym momencie. I wówczas nam, małym bogom, życie wymyka się spod kontroli.

Cóż zatem zrobić, aby swój dom budować na skale, a nie na piasku? Wydaje mi się, że dla współczesnego człowieka jednym z najważniejszych warunków wstępnych, może nawet najważniejszym, jest pogodzenie się z własnymi ograniczeniami i własną bezsilnością, z którą musimy stanąć twarzą w twarz w różnych życiowych sytuacjach. Czy nam się to podoba, czy też nie, jesteśmy tylko ludźmi, a nie bogami. Nie usuniemy ze świata śmierci, cierpienia, niedoskonałości. Może się zdarzyć, że nie uchronimy przed rozpadem własnego małżeństwa, na którym nam tak bardzo zależy, nie powstrzymamy przyjaciela przed samobójczą decyzją, nie zdołamy wydobyć dziecka z narkotykowego uzależnienia. To nie znaczy, że nie warto próbować. Musimy jednak pogodzić się z faktem, że nie wszystko od nas zależy. Paradoksalnie, dopiero uświadomiwszy sobie naszą słabość i kruchość, naszą zależność od Twojej woli, Panie Boże, możemy zacząć budowę domu na skale.

 

Rozważanie na IX Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości