Tezeusz Tezeusz
138
BLOG

Jolanta Łaba: Gdzie wszystko jest na swoim miejscu…

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. (Rz 10,9-10)

Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata 6 i rzekł diabeł do Niego: "Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. 7 Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje". 8 Lecz Jezus mu odrzekł: "Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz". (Łk4,5-8)

Kuszenie Jezusa to jedna ze scen biblijnych, która wywołuje w moim sercu niepokój. Jest to fragment Biblii mówiący o nadziei, bo często zestawia się go ze sceną kuszenia rajskiego, aby nazwać Chrystusa Nowym Adamem, który nie poddał się pokusom Złego. Mimo to, mnie ten opis potwornie niepokoi.

Zawsze, kiedy chcemy przygotować się do jakiejś misji, do wykonania ważnego zadania wynikającego z naszego powołania, oprócz dobrych natchnień, oprócz aniołów dobrej rady i Bożej inspiracji, pojawia się też Zły. Przystępuje do modlącego się i podsuwa mu pod oczy, pod serce, pod duszę inne perspektywy. Miesza plany, mąci decyzjami, odwraca uwagę od prawa Bożego, kłamie, zwodzi i oszukuje. Jest na tyle bezczelny, że przybliża się nawet do Boga. Do Syna Bożego. Jakaż pycha i jakaż niegodziwość! Ile braku pokory w tym demonie, który waży się podejść nawet do swego Stwórcy i proponować Mu układy, podstępnie Go zwodzić i namawiać do zerwania jedności w istnieniu Trójcy Świętej. Potępiony anioł, odrzucony i upadły u zarania dziejów ośmiela się nakłaniać Boga do oddania mu pokłonu. „Synu Boga, ukłoń mi się. Odrzuć łaskę Ducha, przestań kłaniać się Ojcu. Pokłoń się mnie! Dam Ci władzę, sławę, lepszą niż te, które przyniosą Ci tylko krzyż i cierpienia.” Jaka determinacja objawia się w diabelskim działaniu! Mimo, że szatan wie, jakie będzie zakończenie tej konfrontacji, próbuje zwodzić Boga. I będzie to robił aż do skończenia świata. Nie tylko będzie zwodził i drażnił swego Stwórcę, ale też będzie krążył wokół tego, co Bóg ukochał najbardziej – wokół człowieka i jego pracy. Zwłaszcza tych dzieł budowanych przez ludzi na chwałę Stwórcy. I nie mam tu na myśli świątyń czy wspólnot wierzących. Czyż to nie może budzić niepokoju? Skoro szatan nie boi się Boga, nie boi się wodzić na pokuszenie swego Stwórcy, to ileż bardziej nie boi się człowieka. Jak bardzo niebezpieczne są drogi wiary, jak niepokojące jest to, że oprócz łask, wiary, miłości, nadziei, cnót wszelakich, chrześcijańska droga zakłada też przejście przez ten straszliwy rejon, na którym nawet Bóg podlega próbie i dotknięciu szatana. Kto ma odwagę tak wierzyć? No kto??!

Scena kuszenia Chrystusa to też pewien plan działania pokazujący skuteczne i niezawodne antidotum na podstępy szatana. Jezus odpowiada na pokusy stanowczo, nie wchodzi z nimi w dialog, nie negocjuje, nie zastanawia się nad tym, co odpowiedzieć. To wzór dla nas, którzy tak często podlegamy słabości ulegania ambicjom, żądzom sukcesu czy sławy nie mających nic wspólnego z wolą Boga.

Widzę też w tej scenie obraz poprzestawiania hierarchii wartości. Kojarzy mi się z to wieloma sytuacjami we współczesnym świecie. Bo w sumie kto tu jest najważniejszy? Bóg, wartości wieczne (jakże niepopularne czasem we współczesnej rzeczywistości) czy może głód, żądze i lęki wewnątrz mego serca, które każą mi działać i to szybko. Mój głód miłości i akceptacji otoczenia, zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa, żądza sukcesów i życia w luksusie, lęk przed postrzeganiem mnie jako frajera, nieudacznika, kogoś, kto nie daje sobie rady w życiu – oto kłody pod nogi każdego człowieka, który idzie w stronę wartości reprezentowanych przez Jedynego Boga. Nasze głody powszednie często stają się tak silne, że nie potrafimy oprzeć się czarowi diabelskiej wizji powodzenia i satysfakcji odczuwanej w wyniku uzyskania chwilowej korzyści takiej jak pieniądze, prestiż, uznanie w oczach ludzi, dodatkowe talenty i możliwości wynikające z faktu ulegnięcia pokusie. Kiedy ukradnę – łatwo zdobędę coś, czego latami nie mogłem dopracować się uczciwymi metodami. Kiedy zdradzę, uzyskam iluzję ciepła i bliskości jakiej od lat nie mogłem odnaleźć w moim małżeństwie. Kiedy oszukam i zagram kogoś kim nie jestem, może szybciej dostanę wymarzone stanowisko, upragniony kredyt, żądany szacunek współpracowników. Kiedy oddam pokłon złu i zgodzę się na łatwe warunki – będę miał lepiej. Lepiej czyli bez walki i trudu, tak po prostu dostanę wreszcie to, czego chcę. To czego ja chcę.

Tylko na jak długo? I ile czasu mi zajmie odkrycie, że winę za postępującą destrukcję mojego jestestwa ponoszę nie tylko ja, ale też ten, kto mnie omamił i skłonił do zmiany frontu. Czy w dzisiejszych czasach ktoś jeszcze wierzy, że szatan istnieje? Słusznie Charles Baudelaire zauważył, że największym podstępem szatana jest wmówienie ludziom, że nie istnieje.

Na szczęście w Liście do Rzymian znajduję kilka bardzo optymistycznych myśli, które nieco łagodzą mój niepokój związany ze sceną kuszenia Chrystusa. Wiara w Jezusa Mesjasza prowadzi do zbawienia. To właśnie On jest gwarancją zwycięstwa nad złem, choćby nie wiem jak wielki tupet miało to osobowe zło o różnych twarzach. Ważne dla mnie też są słowa „bo nie ma różnicy między Żydem i Grekiem, gdyż ten sam jest Panem wszystkich, hojnym dla wszystkich, którzy Go wzywają”. Nie tylko chrześcijanie wszystkich wyznań, ale też ci, którzy nie znają jeszcze potęgi imienia Jezusa: starsi bracia i siostry w wierze Żydzi, wyznający wiarę w jednego Boga o 99 pięknych imionach, którego setne imię to Allah, synowie i córki kultur Wschodu i Zachodu, autochtoni Afryki, Australii i kontynentów czy wysp amerykańskich, mieszkańcy kół podbiegunowych – wszyscy możemy stać się udziałowcami w zbawieniu. Czyli w rzeczywistości ocaleniu od zła, w prawdziwej wolności na wieczność, do której prowadzi najpierw wiara przyjęta sercem, a potem wyznanie jej słowem. Wyartykułowanie wiary ustami w formule: Jezus jest Panem.

Jakie to proste i jakie trudne jednocześnie. Chrystus przeniknął tajemnicę podziałów między ludźmi, zjednoczył ludzkość podzieloną pod tak wieloma względami, że sami nie możemy sobie poradzić z osiągnięciem pokoju i jedności na naszym globie. Chodzi o duchowe zjednoczenie. O coś tak niewyobrażalnie jednolitego, że nazwać to można jedynie imieniem Mesjasza. Bo to imię stanowi otwarcie bram do zrozumienia tajemnicy zbawienia wszystkich ludzi wszystkich czasów i kultur. Niezwykłym doznaniem jest choć na moment to pojąć. Choć przez krótki przebłysk świadomości objąć umysłem, sercem i duszą, co oznacza zdanie: Jezus jest Panem. Znalazłam ciekawy wiersz, czy może modlitwę (źródło: http://adonai.pl/perelki/jezus/?id=42):

Jezus jest Panem

Mojej rodziny i moich krewnych.

Jezus jest Panem

Mojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Jezus jest Panem

Mojej nauki i pracy.

Jezus jest Panem

Mojego zdrowia i choroby.

Jezus jest Panem

Mojej biedy i bogactwa.

Jezus jest Panem

Moich przyjaciół i znajomych.

Jezus jest Panem

Mojego ciała i mojej duszy.

Jezus jest Panem

Wszystkich moich relacji osobistych.

Jezus jest Panem

Mojej seksualności i pobudliwości.

Jezus jest Panem

Mojej ojczyzny i mojego domu.

Jezus jest Panem

Mojego ogniska domowego.

Jezus jest Panem

Moich dóbr materialnych.

Jezus jest Panem

Moich nadziei i obaw.

Jezus jest Panem

Mojego życia politycznego i społecznego.

Jezus jest Panem

Mojej wyobraźni i pamięci.

Jezus jest Panem

Mojej inteligencji i woli.

Jezus jest Panem

Moich oczu, uszu, rąk i stóp.

Jezus jest Panem

Mojego sposobu bawienia się i odpoczynku.

Jezus jest Panem

Mojego sposobu jedzenia i ubierania się.

Jezus jest Panem

Mojego sposobu myślenia i mówienia.

Jezus jest Panem

Całego mojego życia we wszystkich jego wymiarach i płaszczyznach...

 

Natomiast dzisiejszy fragment Księgi Powtórzonego Prawa skłania mnie do pogłębienia powyższej refleksji nad odwróceniem porządku hierarchii wartości we współczesnym świecie. Komu składamy pierwociny naszej pracy? Kto jest adresatem naszych wszystkich działań? Pierwociny według słownikowych definicji to początkowy etap czegoś rozwijającego się, zaczątki, zalążki, pierwsze efekty czyjejś działalności. Czy planując nasz harmonogram dnia zwracamy się do Boga z dziękczynieniem za pierwsze pomysły, pierwsze kroki na drodze do realizacji różnych przedsięwzięć? Kto z nas dziękuje Bogu za to, że zaczął szkołę, studia, pracę, że poczęło się kolejne dziecko, że zaczął się jakiś nowy etap w naszym życiu? Może gdybyśmy powierzyli Bogu każdy nasz pierwszy krok każdego dnia, to może mniej byłoby w nas głodów powszednich, strachu o przyszłość, lęku o naszych najbliższych? Tak sobie ostatnio pomyślałam. A skłoniła mnie do tego pewna sytuacja z mojego życia. Może niech to będzie pointa dla moich rozważań.

Weszłam rano do kuchni i zajrzałam do lodówki, żeby wymyślić jakieś śniadanie. Byłam nieprzytomna po nocnym czuwaniu przy moim najmłodszym dziecku chorującym ostatnio na bolesne zapalenie jamy ustnej. Moja córka (6 lat) wstała już jakiś czas wcześniej i właśnie kończyła przyrządzać sobie tosty z serkiem topionym. Usiadła przy stole, kiedy ja tępo wpatrywałam się we wnętrzności lodówki. I nagle słyszę z jej ust: „W imię Ojca i syna i Ducha Świętego…” – zaczęła sama z siebie modlić się przed posiłkiem. Przeżyłam szok, bo pierwszy raz widziałam ją jak samodzielnie się modli. Zrobiło mi się tak głupio, i tak jakoś tkliwie jednocześnie. Bo ja ostatnio jakoś zapominam o podziękowaniu Bogu za posiłek, kiedy jem sama. Zazwyczaj modlimy się razem rodzinnie przy obiedzie. I przyszła mi do głowy pewna myśl. Poświęcenie czasu swoim dzieciom w pierwszych latach ich życia owocuje takimi oto wzruszającymi scenami, które napawają nas dumą i satysfakcją. Jeśli poświęcimy czas i uwagę pierwszym naszym działaniom i te pierwociny oddamy Bogu – może to też przynieść zaskakujące efekty. Oddajmy Mu wszystko, co się zaczyna w naszym życiu. Podziękujmy zawsze za pierwsze efekty naszej pracy. Wtedy szatan nie dotrze do naszych serc zbyt głęboko i nie zdoła nas oszukać. Bo ocali nas zapisana w naszym sercu prawidłowa hierarchia wartości, którą św. Augustyn ujął w znanej sentencji: „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu”.

 

Polecam ciekawe artykuły:

Kuszenie Pana Jezusa na pustyni

Jezus i czterdzieści dni na pustyni

Kuszenie – próba i pokusa

Egzorcyzmy dzisiaj

I muzyczne niespodzianki (może nie najwyższych lotów pod względem technicznym, ale trudno):

Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem

Pomoc Duchowa – Jezus jest Panem

 

Rozważanie na I Niedzielę Wielkiego Postu, rok A1
 
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości