Z opóźnieniem dotarła do mnie wiadomość o orzeczeniu konstytucyjnym i chociaż nie mam, i nie chcę mieć, rozeznania, o co afera, wyrażę ogólne uwagi o pewnym zachowaniu Polski.
Wielu zadaje pytanie: co teraz, co dalej?
Klasycznie, w polskim stylu, Polska cofnie się. Polacy to takie ścierwa, że nawet za odruch serca każą sobie płacić. W trakcie niemieckiej okupacji, ci nieliczni, za odruch serca wobec Żydów kazali sobie płacić. Jasne były, wyjątki, acz bardzo, ale to bardzo, nieliczne tych, którzy ratowali drugiego człowieka w odruchu miłosierdzia. W odruchu, bo nie było to działanie wytłumaczalne nawet dla nich samych. Dlaczego? No bo tak. I tyle. Wszak liczył się gest pomocy, której przyczyn, w momencie jej udzielania, nikt nie analizował. Była zaoferowana pomoc, albo o nią zwrócono się i druga strona jej udzielała, albo wydawała granatowej policji, albo po ograbieniu sama likwidowała (znam szereg takich przypadków).
Wracając do zasadniczego tematu, uważam, że o ile orzeczenie konstytucyjne jest wyrazem obowiązującego prawa, to Polska zagrożona odebraniem pieniędzy ugnie się. Dlaczego tak uważam, przecież uchwały samorządów o ochronie rodziny (słuszne !) zostały uchylone, gdy KE zagroziła zabraniem środków. Nie na rozwój, co jeszcze uzasadniałoby rejteradę, ale na budowę Aqua-park. Polska większość środków zmarnowała, nie zbudowała podstaw swojej potencjalnej siły gospodarczej na przyszłość.
Polacy uważają, co jest niebezpieczne dla każdego państwa, ze bogactwo jest z dotacji, a nie z pracy. Tu jest problem słabości Polski.
Polska utworzona przypadkiem w 1918 roku, wyzwolona z komunizmu w 1989 roku sprawstwem USA i Rosji, jest „bękartem Europy” i takie ma elity, tak zachowują się jej władze.
Unia tupnie nogą i orzeczenie zostanie zmienione. Co z tego, że jest ono prawnie uzasadnione, co z tego, że 10 innych państw wydało podobne, co z tego, ze władze Unii działają pozatraktatowo? Co z tego?
Co wolno innym, to nie Polsce!
I rządzący Polską i ta niby opozycja polityczna wiedzą, że wyżej niż inne kraje nie podskoczą, nie osiągną nawet poziomu innych krajów.
Po co więc to wszystko?
„Polnische Wirtschaft”, polska codzienność , polska praktyka, która polega na nadymaniu się, prężeniu słabych muskułów. Rzadko kiedy z bękarta politycznego powstanie silne i odpowiedzialne państwo.
Polska to słaby kraj i wszyscy dookoła to widzą, nawet wewnątrz nie potrafią uzgodnić priorytetów interesu narodowego i państwowego.
Zachwycanie się bezkrytyczne Zachodem już przyniosło Polsce utratę niepodległości, ale widać co niczego nie nauczyli się z przeszłości. Kultywują swoje przegrywy i jeszcze się tym szczycą, ze zostali ograni wiele razy.
Polscy są głupi cały czas, a nie tylko przed faktem. Na fakty to zamykają oczy….