Wczoraj nasze media obiegła informacja, że oto w Strzałkowie tajemniczo się pojawiła i bardzo szybko zniknęła tablica upamiętniająca 8000 radzieckich czerwonoarmistów. Dotychczas nie udało się ustalić kto odpowiada za powieszenie tej tablicy, ale szybkość z jaką o tej sprawie poinformowały rosyjskie media pozwala przypuszczać, że strona rosyjska na pewno wiedziała wcześniej o całym przedsięwzięciu.
Można nie lubić rosyjskich władz, ale nie sposób odmówić Rosji jasnej i klarownej wizji swojego kraju, który stara się systematycznie odbudowywać swoją mocarstwową pozycję, zwłaszcza kosztem krajów będących niegdyś w rosyjskiej strefie wpływów, m.in Polski. Incydent w Strzałkowie jest już kolejnym etapem tej odbudowy.
Za rządów PiS-LPR-Samoobrona relacje Polska - Rosja na pewno nie były idealne, ale poza embargiem na polskie produkty spożywcze nie było poważniejszych zgrzytów w stosunkach obu krajów. Po dojściu do władzy koalicji PO-PSL po obu stronach były nadzieje na poprawę stosunków. Niestety zarówno Polska jak i Rosja tę poprawę stosunków rozumiały inaczej. Strona polska liczyła na dobrosąsiedzkie relacje ukierunkowane na przyszłość, a nie na przeszłość. Natomiast strona rosyjska w dojściu PO do władzy upatrywała szansę na marginalizację naszego kraju na arenie międzynarodowej.
Jednym z pierwszych posunięć rządu PO-PSL było "odpuszczenie" inwestycji w Możejkach, która była niezwykle ważna dla poprzednich rządów. Rosjanom ewidentnie było to na rękę.
Potem ewidentna gra na skłócenie rządu z prezydentem, jako jeden z przykładów wystarczy podać fakt organizacji dwóch spotkań na 70 rocznicę zbrodni katyńskiej. W pierwszym spotkaniu uczestniczył Donald Tusk, Władimir Putin i wiele osób z rosyjskiej Dumy i z naszego rządu. W spotkaniu zaplanowanym na 10 kwietnia miał nie uczestniczyć nikt ważny z rosyjskiej strony. Jak później próbowano nam wmawiać to miała być prywatna wyprawa Lecha Kaczyńskiego. Jak to spotkanie wypadło każdy z nas wie.
Zakładając, że winę za katastrofę smoleńską ponosi głównie strona polska, nie można zapomnieć, że wieża w Smoleńsku w całej tragedii też nie jest bez winy. Inna sprawa to porównanie obsługi lotniska z dnia spotkania w Katyniu Tuska z Putinem a obsługi z 10 kwietnia. Można było odczuć, że oto do Katynia nie przyjeżdża głowa jednego z największych krajów Unii Europejskiej tylko co najwyżej jakiś urzędnik z bantustanu.
Po katastrofie śledztwo smolenskie. Raport MAK to prawdziwa kpina z Polski, jednak z naszej strony ów raport nie doczekał się konkretnego dementi. Raport polskiej strony do tej pory nie jest znany, ale już można stwierdzić, że nawet jeśli komisja Millera upubliczni go niebawem, to nie może być on pełny skoro Rosjanie do tej pory nie udostępnili nam wraku Tupolewa, czy nie udostępnili wszystkich czarnych skrzynek. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że raport komisji Millera całkowicie usatysfakcjonuje stronę rosyjską.
Niedawno wyniknęła sprawa tablicy w Smoleńsku, którą tuż przed rocznicą katastrofy Rosjanie podmienili. Nie można mieć o to do nich pretensji, gdyż strona polska była uprzedzana o całej sprawie już kilka miesięcy wcześniej, ale nasze MSZ nic sobie z tego faktu nie robiło, uznając, że jakoś to będzie. I Rosjanie zrobili to co każdy szanujący się kraj zrobiłby na ich miejscu.
Sprawa tablicy w Strzałkowie jest więc tylko kolejnym i na pewno nie ostatnim etapem marginalizacji naszego kraju. Gazeta Wyborcza twierdzi, że to jest odwet za tablicę w Smoleńsku, ale w Smoleńsku nie wydarzyła się Rosjanom żadna krzywda, więc za co ten odwet?
Niestety Polska w stosunkach z Rosją pełni rolę miodku, po który Kubuś Puchatek, przepraszam, Władimir Putin sięga gdy tylko ma na to ochotę.
Kiedyś Kazik śpiewał: "Zaprawdę powiadam on kocha Polskę tak jak się kocha małą, ciepłą maskotkę kocha George W. Bush Polskę czasami gdy o niej se przypomni pomiędzy modlitwami" .
Dziś spokojnie w miejsce George W. Bush mógłby wstawić nazwisko rosyjskiego premiera.
Inne tematy w dziale Polityka
