Wczoraj w późnych godzinach wieczornych jaśnie nam panujący Donald Tusk ogłosił nie tak wielki, ale jednak sukces naszych negocjacji z Brukselą. Sukcesem jest fakt, że Francja zgodziła się by nasz kraj mógł uczestniczyć w niektórych spotkaniach tzw. eurolandu, ale bez prawa głosu.
Dyżurni wielbiciele Tuska już ogłaszają we wszystkich mediach, że to jednak spory sukces naszej delegacji, bo przecież zawsze lepiej uczestniczyć w takich spotkaniach. Problem w tym, że sam Tusk nie miał wczoraj tęgiej miny i miał rację, ponieważ nigdy nie będziemy mogli mieć pewności czy spotkania na ważne tematy będą się odbywały przy uczestnictwie strony polskiej czy nie. Obawiam się, że polska delegacja będzie zapraszana tylko na mało znaczące spotkania. Inna kwestia to brak prawa głosu. Takie uczestnictwo w spotkaniach można porównać do niedawnej wizyty Baracka Obamy w Polsce. Prezydent USA spotkał się wówczas w Pałacu Prezydenckim z liderami wszystkich partii parlamentarnych. Po tych spotkaniach głośno było o zdjęciach, które na facebooku opublikował ówczesny lider SLD Grzegorz Napieralski. Może to jest właśnie ten sukces naszej delegacji. Przecież na spotkaniach eurolandu będzie można spotkać Angelę Merkel, Nicolasa Sarkozy’ego czy innych znanych w Europie polityków. Dla jakiegokolwiek polskiego delegata może to być jedyna okazja do wspólnej fotki z kimś z europejskiej czołówki, bo wszystko wskazuje na to, że to już jest ostatnia kadencja koalicji PO-PSL.
Inna ważna kwestia, już nie tak zabawna, to pytanie: co skłoniło Francję do złagodzenia swojego stanowiska w polskiej sprawie? Nowy przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz według mnie odpowiedział już na to pytanie. Powiedział, że Polska obiecała, że do 2015 roku Złotówka zostanie zastąpiona Euro. Jacek Rostowski, z Donaldem Tuskiem kategorycznie temu zaprzeczali i wyjaśniali, że w rozmowie z Schulzem rok 2015 został podany jak rok, w którym Polska spełni wszystkie wymogi tzw. paktu fiskalnego. Sam Tusk przyznaje jednak, że pakt fiskalny jest zbieżny z większością kryteriów, które decydują o przyjęciu do strefy Euro. Po co więc spełniać te warunki, skoro nie chce się przyjmować waluty Euro? I pytanie ważniejsze? Czy Francja oraz Martin Schulz tak łatwo zgodziliby się na niewielkie ustępstwa dla strony polskiej gdyby z naszej strony nie padła jasna deklaracja o chęci szybkiego wejścia do strefy Euro? Martin Schulz mówił otwarcie, że taka deklaracja polskiej delegacji to jedna z najlepszych wiadomości dla UE w ostatnich latach! Nie od dziś znamy zdanie Donalda Tuska na temat Euro, więc można mieć poważne obawy, że w tym „nieporozumieniu” to jednak Martin Schulz ma rację.
W czasach gdy w Polsce zdecydowana większość obywateli jest za utrzymaniem Złotówki, gdy widać jak na dłoni, że kolejne kraje strefy Euro zaczynają walczyć o przetrwanie, a także gdy premier Czech Petr Neczas, potrafi nie podpisywać się pod pakietem fiskalnym Donald Tusk podejmuje działania wbrew własnemu narodowi. Wiem, że ostatnio często szafuje się propozycjami różnego rodzaju referendów, ale jeśli w referendum nie powinno się rozstrzygać o utrzymaniu, bądź rezygnacji z własnej waluty to pytam się po co w ogóle mamy takie narzędzie?
Inne tematy w dziale Polityka