lendos lendos
226
BLOG

Szlaczki na śniegu

lendos lendos Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Nadarzyła się okazja do wykorzystania dwóch zaległych dni urlopu. Korzystając z zaproszenia i uprzejmości naszych przyjaciół A i T wybraliśmy się na dwa dni w góry. Ponad dwustuletni, modrzewiowy chalet, ulokowany na zboczu góry, dzieś w bajecznej scenerii Julierpass. Masy śniegu mają jakąś hipnotyczną moc. Mróz wyostrza widoki. Szczyty górskie odcinają się ostrą kreską od połaci błekitnego nieba. Dzieci twierdzą, że jest to widok jakby nienaturalny. Jakby jakiś artysta wyciął szczyty z kartonu aby potem nakleić je na nieboskłon. Chłopcy nie marnują czasu i beztrosko taplają się w białym puchu. Dorośli tymczasem przygotowują kolację. Ogień wesoło buzuje pod blatem kuchni. Kiedy ziemniaki są już gotowe, zasiadamy do kolacji. Topimy Raclett i zajadamy się smażonym bekonem i polską kiełbasą. Dzieci, dziwnie bez oporów, idą spać. Nie mogą się doczekać jutrzejszej jazdy na nartach. Rodzicy tym czasem, przy kieliszku białego wina omawiają życie...

Zasypiam wpatrując się w widok za oknem. Choć księżyc nadgryziony i niewiele światła daje, jestem w stanie dostrzec pobliskie, górskie szczyty...

Poranek w biegu, wszyscy chcą jak najszybciej na stoki. Śniadanie, pakowanie rzeczy do samochodu, pozostaje zeskrobać lód z szyb i w drogę! Do stacji narciarskiej jest tylko kilka kilometrów. Liczyliśmy na brak chętnych do zjeżdżania i niestety przeliczyliśmy się. Tłumy ludzi czekają na to, aby wsiąść na pierwszy wyciąg krzesełkowy. Wreszcie suniemy w górę. Żona z maluchami została na oślej łączce a ja ze starszymi na samą górę. 2670m n.p.m.

Suniemy w dół. Mam problemy, aby dotrzymać tempa moich synów. Starszy ma zacięcie do stylu dowolnego i akrobatycznych ewolucji, młodszy prezentuje styl typowo alpejski. Chwilowo nie mam szans z młodzieżą, Z prawej i lewej strony mijają mnie deskarze i narciarze. Młodzi gnają na złamanie karku a dziadki kreślą majestatycznie szersze zakola. Staję. Podziwiam widoki i styl jazdy innych.

Szlaczek mnie trafia. Pierwsze poważniejsze próby nauczenia się jazdy na nartach podjąłem dopiero w wieku lat 35. Wychowałem się w średniej wielkości mieście przemysłowym, gdzie jazda na nartach była domeną ówczestnej high society, podobno robotniczej klasy pracującej. W mieście był jeden sklep sportowy, w którym nigdy nie widziałem towaru. Rozchodził się spod lady. W zasadzie był niepotrzebny. Przecież łatwiej i taniej byłoby dowieźć parę Polsportów temu czy innemu znajomemu królika i nie kłuć w oczy innych robotników, ulokowanych niżej na drabinie rewolucji socjalistycznej. Tak więc nie mam najmniejszych szans na to, aby kiedykolwiek zjeżdżać jak Szwajcarzy, którzy od niemalże kołyski korzystają z możliwości nauki jazdy na nartach...

- Tato!!!

Z zadumy wyrywa mie krzyk syna.

- Dawaj na dół! Nie hamuj!

Cóż, muszę dzieciom pokazać, że jeszcze nie do końca zwapniałem. 

Tym razem jestem szybszy (element zaskoczenia) i z najwyższą przyjemnością patrzę z dołu, jak jeżdżą moi synowie. Jestem najzwyczajniej w świecie z nich dumny!

 

lendos
O mnie lendos

Cenię sobie szczerych ludzi i prawdziwych przyjaciół. Lubię włoską kuchnię, szwajcarskie sery, polskie ogórki kiszone oraz czarny humor. Jestem miłośnikiem muzyki klasycznej, głosu Barbary Hendricks, oraz motocyklistą. Jestem wierzącym Chrześcijaninem wyznania rzymskokatolickiego a przy tym poszukującym sceptykiem. Zamieszkuję na stałe w Szwajcarii - mojej drugiej ojczyźnie z wyboru. Piszę (chwilowo do szuflady) mini powieści. Udzielam się społecznie. Czasem coś opublikuję w prasie polonijnej. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości