Ewa Milewicz skomentowała w dzisiejszej Gazecie Wyborczej kongres PiS-u. A dokładnie fragment wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego. Za to jej płacą, ale to chyba jeszcze nie powód by wypisywała idiotyzmy. Chyba, że płacą jej akurat za wypisywanie bzdur - ale od tego Wyborcza ma Gadomskiego.
Gdyby pominąć wyniki sześciu największych miast Polski, to PiS by wygrał wybory - tę myśl prezes PiS powtarza od wyborów.
Nie jest to prawdą, co ktoś w Salonie już podliczył (niestety zapomniałem kto, proszę o wybaczenie). Jak widać, nikomu w gmachu przy Czerskiej nie chciało się tego sprawdzić.
I powtórzył znów na sobotnim kongresie, zamiast ją jeszcze ubogacić. A gdyby tak odciąć z Polski województwa północne, zachodnie i centralne - czy to by jeszcze wyniku PiS nie poprawiło?
Idźmy śmiało dalej: a gdyby o wyniku wyborów decydowały tylko te gminy województw wschodnich, w których PiS zanotował przewagę nad Platformą, czy wynik nie byłby jeszcze korzystniejszy?
W naszej tzw. debacie publicznej tylko prezes Jarosław Kaczyński może sobie pozwolić na bezkarne, uporczywe rozważania o pominięciu sześciu największych miast. Gdyby zechciał to powiedzieć ktokolwiek inny, np. Donald Tusk, zaraz byśmy usłyszeli, że dla Platformy suwerenność RP jest niczym. Że chce się pozbyć sześciu miast, że to hołd pruski, ruski lub szwedzki. Chęć likwidacji państwa narodowego.
Ładna manipulacja, prawda? Kaczyński tylko stwierdził fakt (w dosyć oryginalny sposób), że gdyby w sześciu największych polskich miastach ludzie nie głosowali to PiS wygrałby wybory. Co dosyć jasno współgra z inną deklaracja, o tym, że PiS musi dotrzeć do inteligencji i młodzieży. A te dwie grupy głównie zamieszkują małe duże miasta.
(...)Wychodzi na to, że ludzie głupie, same nic nie pojmują. Zwłaszcza z tych sześciu największych miast. Choć takie głupie one są, że prawdy nie rozpoznają, prezes PiS ich nie skreśla. Zapowiedział, że PiS się teraz obróci w stronę inteligencji i młodych ludzi.
Redaktor Milewicz nie jest w stanie pojąć, że Kaczyński zrozumiał, że z obecnym elektoratem nie jest w stanie wygrać wyborów i go powiększyć. Czyli otrząsnął się już z wyborczej porażki (przynajmniej częściowo) i dąży do wygranej za 4 lata. Tuskowi przełknięcie goryczy porażki zajęło o wiele więcej czasu.
Nie darzę partii Kaczyńskich wielką sympatią. Ale to jeszcze nie powód, by być względem nich nieuczciwym. Żeby zamiast uczciwej analizy (czemu redaktor Milewicz nie pokusiła się o napisanie jakie szanse PiS ma dotrzeć do młodych ludzi nie tracą poparcia wśród słuchaczy radia z Torunia?) pisać ironiczne teksty o tym, że Kaczyński chce odłączyć Warszawę od Polski.
Inne tematy w dziale Polityka