Dwie siostry mieszkające w rodzinie zastępczej Wandy Gawron napisały list do Donalda Tuska. "Bardzo byśmy chciały, aby Pan Premier mógł nam dać wskazówki, abyśmy mogły z optymizmem myśleć o przyszłości" - napisały. Premier odpowiedział na zaproszenie - złożył wizytę rodzinie pani Wandy.
Normalne wydarzenie, dziewczyny pytają, premier jedzie, aby natchnąć młode serca optymizmem. Nie robi tego po to, by poprawić swój medialny wizerunek, ale jest to z jego strony zwykły odruch ludzkiej życzliwości.
Premier dzielnie stawia czoła złośliwym krytykom:
- Nie chcę być niemiły, ale od sześciu lat cokolwiek zrobię, to dla niektórych komentatorów czy dziennikarzy jest to PR. Nawet jeśli ocean złośliwości zostanie wylany, to tak długo, jak będę wiedział, że dla ludzi, z którymi rozmawiam, jest to ważne i fajne, to będę to robił. Traktuję to jako miły i serdeczny, ale obowiązek. A to, że każdy gest czy czynności, jakie wykonam w ciągu najbliższych dwóch lat, ocenicie jako kampanię - nic na to nie poradzę - podkreślił.
Przy okazji rozmowy o wizycie u Państwa Gawron, premier dał wyraz swej sympatii dla ideologii gender.
Dziennikarze pytali też Tuska o komentarz do pomysłów stworzenia parlamentarnego zespołu ds. gender.
- Większej histerii, większych głupstw już dawno nie słyszałem jak te, które dotyczą kwestii gender. (...) Z mojego punktu widzenia równouprawnienie jest oczywistą potrzebą i nie mam wątpliwości, że czasami tradycyjne role mężczyzn i kobiet są praktykowane przede wszystkim ze szkodą dla kobiet. A każda przesada bywa groźna. Inicjatywy pani poseł Kempy i Solidarnej Polski nie chce mi się komentować, w pierwszej chwili myślałem, że to raczej jakiś numer Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Panie premierze, równość jest wartością nie podlegającą dyskusji, ale w gender chodzi o płynność. Będzie Pan miał problem, kiedy tysiące mężczyzn po sześćdziesiątce oświadczą nagle, że czują się kobietami i chcą przejść na emeryturę ... Bowiem, jak stwierdziła wielka Anna Grodzka:
"Płcią nie są geny, genitalia ani ludzki fenotyp. Płeć mamy w głowie, w duszy, w sercu."
Panie Premierze, to, co Pan teraz zrobił, to z pewnością nie jest PR.
To PGR (Public Gender Relations).

Inne tematy w dziale Rozmaitości