3. 10. 2015. W restauracji przy Piazza del Popolo w Rzymie zaczęła się w południe konferencja prasowa ks. Krzysztofa Charamsy, teologa z Watykanu. Ksiądz przedstawił swojego narzeczonego - Eduarda./GW/

Ks. Krzysztof Charamsa, który pierwotnie miał wystąpić przed bramą Watykanu, ostatecznie zorganizował konferencję w jednej z rzymskich restauracji. I w samo południe zaczął przemawiać. Na miejscu zebrało się około dwudziestu dziennikarzy, w tym z Polski. Były też kamery telewizyjne. (...)
Termin ujawnienia swojej orientacji seksualnej duchowny wybrał nieprzypadkowo. Jutro, w niedzielę, rozpoczyna się bowiem synod biskupów poświęcony rodzinie.
Do "Wyborczej" przesłałlist, w którym wyznaje, że jest gejem, za co nie zamierza przepraszać, i wyraźnie "żąda, by Kościół przestał stygmatyzować, zohydzać w oczach świata i poniewierać nami".
/GW/
Fragmenty listu do Gazety:
Proszę Was, byście nie zatracali daru Waszej zdrowej orientacji homoseksualnej, ale ją akceptowali i realizowali, wypełniali. Proszę Was, byście mieli odwagę marzyć o wolności i święcie wyjścia z szafy i kroczyć zdecydowanie do wyzwolenia coming outu.
Ks. Charamsa wysłał także do redakcji "Gazety Wyborczej" treść oświadczenia, zanim je wygłosił w sobotę 3 października w rzymskiej restauracji. Poniżej fragmenty:
Nazywam się Krzysztof Charamsa. Jeszcze teraz ksiądz prałat Krzysztof Charamsa.
Od paru lat jestem drugim sekretarzem Międzynarodowej Komisji Teologicznej, a od ponad 12 lat urzędnikiem Kongregacji Nauki Wiary, byłego Świętego Oficjum, Świętej Inkwizycji.
Jestem wykładowcą Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego i Papieskiego Ateneum Regina Apostolorum w Rzymie.
Jestem księdzem od ponad 18 lat. (...)
Ten coming out dedykuję zastępom księży homoseksualistów, których szanuję, jako ludzi i księży, a którzy z różnych powodów nie mogą dokonać wyzwolenia. Życzę im, by byli szczęśliwi, na tyle na ile to możliwe w nieludzkim, opresywnym Kościele. (...)
A przede wszystkim moją radość i moją wolność dedykuję człowiekowi, którego kocham, Eduardowi, mojemu narzeczonemu, który potrafił wydobyć moją najlepszą energię i przerobić także ostatki strachu na siłę miłości. /GW/
Gej Charamsa przez wiele lat żył w stanie hiopkryzji. Robił karierę, jako urzędnik Kongregacji Nauki Wiary, byłego Świętego Oficjum, Świętej Inkwizycji. Aż wreszcie pojawił się Eduardo. Ksiądz Charamsa zdecydował o radykalnej zmianie w swoim życiu. Wiedział, że jego wyznanie pociągnie konsekwencje.
Watykan ogłosił: "Decyzja, by zorganizować takie wydarzenie w sposób tak sensacyjny w przededniu rozpoczęcia Synodu, wygląda na bardzo poważną i nieodpowiedzialną". (...) Z tego powodu - pisze dalej ks. Lombardi - nie może kontynuować swojej pracy w Kongregacji Nauki Wiary i na papieskich uniwersytetach. Inne aspekty jego sytuacji leżą w kompetencjach jego biskupa diecezjalnego. Ks. Charamsa należy do diecezji pelplińskiej, a to oznacza, że jego los jest teraz w rękach bp. Ryszarda Kasyny.
W tej "aferze" widzę coś pozytywnego. Życie w stanie zakłamania Charamsy obciążało konto Kościoła. Teraz fałszu w dawnej firmie pana Krzysztofa będzie o jedną kropelkę mniej. A wszystko to dzięki Eduardo!
Drogi Eduardo, my też Ci dziękujemy. Za to, że wydobyłeś energię ze swego narzeczonego i wreszcie skończył z uprawianiem hipokryzji. Oby ta energia rozprzestrzeniła się, rozlała wśród "zastępów księży homoseksualistów", by i oni zdobyli się na odwagę, dokonali coming outu i odeszli ze stanu kapłańskiego.
GW zwraca uwagę na pewien szczegół, świadczący o tym, że gej Charamsa nie jest - nawet teraz - całkowicie szczery wobec publiczności:
Duchowny twierdzi obecnie, że decyzję o coming oucie podjął w wyniku reakcji na swój tekst w "Tygodniku Powszechnym". Nienawistych z jednej strony, pełnych wsparcia i wdzięczności z drugiej. Wiele wskazuje jednak, że zamanifestowanie swojej orientacji seksualnej i rozprawienie się z homofobią Kościoła zaplanował wcześniej.
No, ale to już tylko jego problem ...
ps."cierpiętnik miłości" w tytule - zapożyczone od Brata Damiana
Inne tematy w dziale Społeczeństwo