To on powstrzymał Mieszka R. Uniwersytet Warszawski chce mu podziękować

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 76
39-letni strażnik Uniwersytetu Warszawskiego, który rzucił się z gołymi rękami na uzbrojonego w siekierę napastnika, uratował życie innych pracowników uczelni. Wskutek brutalnego ataku zginęła 53-letnia kobieta. Pan Tomasz trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami. Teraz Uniwersytet Warszawski apeluje o okazanie mu wsparcia. Wychodzą też na jaw nowe informacje o Mieszku R., który dokonał zbrodni na pani portierce.

Społeczność Uniwerytetu Warszawskiego wciąż nie może dojść do siebie po tragedii z 7 maja na Kampusie Głównym UW, w pobliżu Audytorium Maximum. 22-letni student prawa, Mieszko R., zaatakował siekierą 53-letnią pracownicę uczelni. Kobieta zginęła na miejscu. Z pomocą ruszył 39-letni strażnik pan Tomasz, który – mimo braku uzbrojenia – próbował obezwładnić napastnika. 


Ryzykował życiem, by powstrzymać Mieszka R. 

Według stołecznej policji, to właśnie dzięki odwadze pana Tomasza prawdopodobnie nie doszło do kolejnych ofiar. – Z gołymi rękoma rzucił się na napastnika – opowiadał mł. insp. Robert Szumiata. Napastnik został obezwładniony wspólnie z innym strażnikiem i funkcjonariuszem SOP. 

Pan Tomasz w stanie ciężkim trafił do szpitala. Przez kilka dni jego życie było zagrożone. Obecnie stan zdrowia strażnika jest już stabilny – przeszedł operację i powoli wraca do zdrowia. Uniwersytet Warszawski opublikował poruszający list i apeluje do społeczności akademickiej o podpisywanie życzeń dla rannego strażnika.

Od 12 maja list można podpisywać w Audytorium Maximum – tuż obok miejsca, gdzie doszło do ataku. Jego treść zostanie następnie panu Tomaszowi. "Twoja postawa i pełna gotowość do niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, z narażeniem własnego zdrowia i życia, budzi nasz podziw i głęboki szacunek" – napisali przedstawiciele uczelni w liście otwartym. "Twój przykład pozwala nam wierzyć w człowieczeństwo, umacnia wiarę w ludzką dobroć, bezinteresowność i gotowość do poświęcenia" – czytamy dalej.  


Mieszko R. – student, który zabił. Co o nim mówią sąsiedzi?

Mieszko R., podejrzany o morderstwo i usiłowanie zabójstwa, był studentem prawa UW. Mieszkał samotnie w apartamentowcu na warszawskim Rembertowie. Z relacji sąsiadów i znajomych, do których dotarł "Fakt", wynika, że sprawiał wrażenie całkowicie wycofanego i zamkniętego w sobie.

– Nigdy nie mówił "dzień dobry”, wyglądał jakby żył w innym świecie – mówiła jedna z sąsiadek. Kolejny mieszkaniec osiedla określił go jako "dziwnego, ale niegroźnego". Znajomi ze studiów wspominali go jako osobę cichą, zdolną, ale zachowującą się czasem "jak obłąkany”.  

- Przychodził do nas zawsze przed samym zamknięciem, żeby kupić bagietkę. Nigdy nie widziałem, żeby kupował alkohol czy inne używki. Moim zdaniem normalny chłopak. Nie zauważyłem, żeby było z nim coś nie tak. Zawsze chwilę pogadał - zwierzył się z kolei pracownik sklepu, w którym robił zakupy podejrzany o morderstwo. 

Mieszko R. usłyszał trzy zarzuty: zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa oraz znieważenia zwłok. Grozi mu dożywocie. Z informacji prokuratury wynika, że nie był pod wpływem alkoholu ani środków odurzających.

Sąd zdecydował o aresztowaniu podejrzanego na trzy miesiące. Jeśli zostanie uznany za poczytalnego, może trafić do więzienia na całe życie. 


Fot. Porter żałobny kobiety, która zginęła w wyniku ataku Mieszka R./PAP

Red. 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj76 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (76)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo