Trammer - blogerska tłuszcza Trammer - blogerska tłuszcza
592
BLOG

Oprawca nienawidzi ofiar, ofiary - siebie

Trammer - blogerska tłuszcza Trammer - blogerska tłuszcza Polityka Obserwuj notkę 13

Istnieje prawo psychologiczne, o którym nie chce się wiedzieć, kiedy sie dyskutuje problem winy. Kiedy skrzywdzimy kogoś, pojawia sie poczucie winy. NIenawidzimy siebie. Jednakże człowiek przez dłuższy czas nie potrafi żyć nienawidząc siebie. Więc ostrze nienawiści wyciąga z siebie i kieruje je ku skrzywdzonemu. Skrzywdzony przedstawia się w kolorach wciąż ciemniejszych, aż w końcu zasługuje na krzywdę, która go spotkała. Staje się nawet winny cierpień krzywdziciela (o ile takie występują - np. kara, potępienie itd), który odczuwa silne poczucie krzywdy. Można to nazwać kompleksem winy-krzywdy: nienawidzimy naszych ofiar i mamy je za naszych winowajców.

Na próżno więc ofiary czekają na skruchę swoich katów. Im głośniej krzyczą o ich winie, tym bardziej kat ich nienawidzi. Dotyczy to win osobistych, dotyczy też zbiorowych. Dziwimy się, i oburzamy, że katom brak jest skruchy, ale nalezy dziwić się, gdy jakiś kat skruchę okaże. Czy skruchę wyrażali hitlerowcy? Czy wyrażali komuniści? Czy ją wyraził kat księdza Popiełuszki? Czy wyrażają bandyci pospolici, mężowie katujący żony albo autorzy mordów etnicznych? Oni się sobie jawią jako niewinni, a winne są ofiary, które ich jeszcze dręczą żądaniem skruchy.

W sprawach pomiędzy narodami skruchę wyraża nie kat, i nie przeciętni, z punktu widzenia prawa niewinni, jego rodacy. Tych także nieraz rozdrażnia wina-krzywda, bo się robotą katów tak bardzo nie martwili. Lubią nadmieniać głosem leciutko obrażonym, że narodowe wady ofiar sprowokowały katów. Skruchę wyraża człowiek czysty - jego nie nęka wina-krzywda. Jak Willy Brandt, który w imieniu NIemiec przepraszał Polaków, Rosjan, Żydów za winy hitlerowców i im posłusznych innych Niemców, bo sam czas hitleryzmu spędził w Norwegii, gdzie jeszcze działał w ruchu oporu przeciwko  Trzeciej Rzeszy.

Z kolei ofiary też nienawidzą siebie. Gdy nas okradnie ktoś, pobije, zgwałci, chociaż niewinni - gadzimy sobą, czujemy sie zbrukani, wbrew chęci wydymani. To wszystko pokazuje, jaka przedziwna walka odbywa sie w naszej psychice. Z jednej strony, jak każdy organizm, jak każde życie "jesteśmy siłą, która aż do granic swoich możliwości dąży do wymuszenia na całej reszcie, by służyła naszym egoistycznym celom" (Toynbee) - to może się przeradzać w dręczenie innych i radość z tego. Z drugiej strony z nieba lub nie wiadomo skąd, mamy duchowość, co każe być dobrym dla bliźniego - nie dręczyć go. Walka tych dwóch czynników wytwarza winę-krzywdę.

PS Inna wersja tego tekstu była już w S24 w moim starym blogu, dziś juz nieistniejącym.

Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka