Niby można powiedzieć, że u Nas i tak jest lepiej - bo w takiej "nowoczesnej" Rosji tabuny babć i dziadków na 1 maja wyciągają pieczołowicie przechowywane konterfekty "wielkich przedwiecznych" - Lenina i Stalina i bez cienia żenady paradują z nimi po ulicach, pomimo wynikającej z bezlitosnej statystyki pewności, że wyżej wymienieni przyłożyli rękę do wymordowania kogoś z ich bliskich. U Nas w Polsce zaś na transparentach nosi się jeno sierp i młot, co sami Państwo przyznają, do pięt nie dorasta wspomnianym rzeźnikom XX wieku.
Teoretycznie tak. Ale podobnie jak zdumiewać może głupota otumanionej młodzieży, co to wymalowuje swastyki i dwa pioruny na murach, wypisując przy tym rzeczy jakie należałoby zrobić z Żydami, tak zaskakuje człowieka obecność tych znienawidzionych, złowieszczych symboli na oficjalnym marszu, zarejestrowanym, prowadzonym przez legalnie działającą partię polityczną obecną w dodatku w Parlamencie. Zaskakuje zwłaszcza w kontekście historycznym - Polska doznała od czerwonej zarazy tylu dziejowych krzywd i łamania praw ludzkich i boskich, że każdy przyzwoity Polak winien symbolami owymi pogardzać i ze wszystek sił starać się wyrzucić je raz na zawsze z przestrzeni publicznej.
Można zrozumieć goniących za trendami gołowąsów, którzy bezrefleksyjnie odziewają się w koszulki z wizerunkiem Che Guevary - cóż, w Europie ten psychopata i zbrodniarz wojenny (rewolucyjny?) cieszy się zupełnie niezasłużoną estymą i jest "modny", a przy tym jego prawdziwa biografia jest mało znana. Ale, jak powiadam, ciężko zrozumieć Polaków, którzy z własnej i nieprzymuszonej woli, paradując po stolicy Kraju decydują się nieść transparenty z sierpem i młotem. Dlatego tym smutniejsze w całej pierwszomajowej hucpie jest to, że fala krytyki dotknęła posła, który zdecydował się złożyć do prokuratury całkiem słuszne doniesienie o propagowaniu ustroju komunistycznego - bowiem żadne zaklęcia, żadne lekceważące machnięcia ręką nie zmienią faktu, że sierp i młot z tym właśnie zbrodniczym, morderczym systemem się kojarzą.
Posła skrytykowano przede wszystkim dlatego, że jest z PiS-u, a zatem wedle nowoczesnej wykładni politycznej Polski XXI wieku wszystkie jego działania a priori są traktowane jako tylko i wyłącznie sondażowe. Jest to głęboka niesprawiedliwość, bowiem wszystkie partie w Polsce - w mniejszym czy większym stopniu - dotknięte są syndromem sondażowym i jako takie z byle pierdółki gotowe są stworzyć wielki polityczny "event". Przy czym drobna errata - celują w tym zwłaszcza członkowie PO i SLD, zgodnie z biblijnym cytatem o belce w oku. Zatem, nawet jeśli poseł Mastalerek istotnie chce jedynie zabrylować w mediach, o co oskarża go oburzony Leszek Miller, to przynajmniej czyni to w sprawie potrzebnej, gardłowej i palącej - i jako taki może być rozgrzeszony.
I nadszedł czas na najsmutniejszego bohatera niniejszej notki, Leszka Millera. Człowieka, który niegdyś przed flagami z sierpem i młotem pochylał głowę w czci i skupieniu, trwożliwie oczekując instrukcji z Moskwy. Wiadomo, że po "grubej kresce" i Magdalence wszystkim Polakom rozkazano dokonać "cudu niepamięci", ale przewodniczący SLD nie powinien wstydzić się swojemu uwielbieniu dla ukochanych barw i symboli. Czym skorupka za młodu...
Zaś teraz moralni spadkobiercy PZPR-u przechrzcili się z pogromców "imperialistycznego Zachodu" (proszę poczytać sobie wystąpienia Leszka Millera na przeróżnych plenach, cymes!) w wielkich orędowników jedności europejskiej płynącej z "demokratycznego Zachodu". Każdy naturalnie ma prawo do wolty, ale tak trochę niezręcznie z jednej strony hołubić Brukselę, a z drugiej wracać wspomnieniami (i symbolami) do czasów, gdy tą Brukselę odsądzało się od czci i wiary. Chyba, że SLD znalazło złoty środek i podobnie jak wielu wyśmiewanych "oszołomów" w skrytości ducha uważa Unię Europejską za neo-ZSRR i "eurokołchoz". Wtedy zwracam honor.
Jakakolwiek jest odpowiedź, tłumaczenie Leszka Millera jest - nazwijmy rzeczy po imieniu - bezczelne i podszyte tchórzem. Jasne, nie trzeba oczekiwać posypywania głowy popiołem i przeprosin dla wszystkich dotkniętych w przeszłości represjami komunistycznymi, bo nie o to chodzi. Ale wypadałoby chociaż przyznać - kurcze, chociaż to "oszołom" z PiS-u, to ma pan poseł rację, pochód był duży, różne odchyły mogły się przypętać, myśmy zaś nie zapanowali nad wszystkim. Ale przyjrzymy się temu, zobaczymy któż zacz szedł i wyciągniemy konsekwencje, bo przecież było to niezgodne z Polskim prawem. Proste, panie Miller - zero przeprosin, zero kajania się, konstruktywna, normalna riposta godna zdrowego życia publicznego.
Miast tego ze swoim stałym ironicznym uśmieszkiem szef SLD wmawia dziennikarzom, że "nic takiego nie widział", i mogła to być "prowokacja". Prowokacja, dodajmy, na tyle skuteczna, że lazła w pochodzie przez cały czas jego trwania i nikt z sąsiadów się nie obruszył. Doprawdy, jesteście bardzo nowoczesną lewicą.
Inne tematy w dziale Polityka