trescharchi trescharchi
2724
BLOG

Dobry wujek Komorowski.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 22

 

Popularna opinia głosi, że wybrany prezydent przestaje być nominatem partyjnym i staje się prezydentem wszystkich Polaków. Tyle teoria. W praktyce – nie tylko nad Wisłą, ale i w dojrzalszych demokracjach – zawsze będzie „czyimś” prezydentem. Tylko od takiego człowieka zależy, czy zdoła przekonać do siebie obywateli i dostatecznie mocno zaakcentować swoją niezależność. Albo pan prezydent Komorowski robi to tak dobrze, albo też umiejętnie odcina się od niepopularnych inicjatyw pana premiera Tuska – fakt faktem, ze ufa mu nawet 70 procent ankietowanych. To bardzo dobry wynik, nawet jeśli złośliwcy mówią (i mają trochę racji) że pan prezydent swoje sukcesy zawdzięcza stwarzającemu pozory pracy nic nie robieniu. I nawet kompromitowanie się osób z jego otoczenia – panowie profesorowie Nałęcz i Koziej, chociażby – niezłych notowań nie zmienia.

Kij ma jednak dwa końce. Pan prezydent Komorowski i jego doradcy postawili na odgrywanie roli „dobrego wujka” który łączy, a nie dzieli. Taktyka zdawałoby się słuszna, ale mająca też minusy. Przede wszystkim – każdy, kto jest zawiedziony postawą pana premiera czy całego rządu (a nie jest to specjalnie trudne przy Himalajach arogancji tegoż człowieka i ministrów) wędruje do Pałacu Prezydenckiego z prośbą o pomoc. Dla przykładu: wczoraj w Kancelarii Premiera odbyło się spotkanie prezydenckiej pani minister Wóycickiej z „mamami I kwartału”, czyli kobietami które – aż głupio to napisać – miały pecha urodzić dziecko przed 17 marca i nie spełniły warunków do otrzymania wydłużenia urlopu rodzicielskiego do roku. Pani minister zapewniła zainteresowanie panie, że ich argumenty zostaną przedstawione prezydentowi. Jakich dokładnie słów użyła, do końca nie wiadomo – ale mamy wychodziły ze spotkania z przeświadczeniem, że pan prezydent zawetuje krzywdzące je przepisy. Sama pani przedstawiciel Pałacu oceniła, iż zaproponowane przez rząd przepisy zmieniają sytuację kobiet z dnia na dzień, a tak „nie powinno być”. Dodała, że w tak wrażliwych kwestiach potrzebne jest większe wyczucie i takt, by nikt nie czuł się pokrzywdzony. Aczkolwiek trudno w to do końca uwierzyć; zawsze będzie ktoś pokrzywdzony. Tak to już jest, że gdy wprowadza się przepisy regulujące coś od konkretnej sumy czy konkretnej daty, to zawsze znajdą się niezadowoleni z „okolic” tych liczb, pytający: ale dlaczego od 50 złotych, a nie od 45 złotych? Dlaczego od 17 marca, a nie od 16 marca, skoro urodziłam swojego Mariuszka na pięć minut przed północą? Niestety, czasem trzeba przerwać błędne koło które prowadzi donikąd.

Niebawem pana prezydenta odwiedzi tandem dżentelmenów: panowie Duda z „Solidarnosci” i Kukiz z „Platformy Oburzonych”. Jeden będzie walczył o lepsze rozwiązania na rynku pracy, drugi raz jeszcze z błyskiem w oczach opowie o swojej idee fixe, czyli jednomandatowych okręgach wyborczych. Panowie mają wrażenie że „Bronisław Komorowski w wielu kwestiach się z nimi zgadza” i że jednak „jest prezydentem wszystkich Polaków”. Ostatnią aktywność prezydenta względem przyjmowania różnych ludzi skonfliktowanych z rządem zauważają także politolodzy. Ich zdaniem to przemyślana taktyka Pałacu, obliczona na podkreślenie niezależności pana prezydenta Komorowskiego, a także – odpukać – na wykonanie publicznego gestu Piłata względem niepopularnych decyzji słabego rządu pana premiera Tuska. Prezydent i doradcy swój rozum mają i doskonale wiedzą, że im mniej będą kojarzeni z rządem PO – PSL, tym lepiej dla nich w przyszłości, zwłaszcza dla wizji drugiej kadencji. Normalna gra polityczna, jakich wiele odbywało się od zawsze. Miewaliśmy już „szorstkie przyjaźnie” między dwoma Kancelariami i najwyraźniej odbywa się powtórka z rozrywki.

Jest wszakże pewien kłopot. Owe minusy o których wspominałem. Pan prezydent przyjął taktykę neutralizowania kłopotów w zarodku i „odbębnienia” wysłuchania wszystkich niezadowolonych póki nie ma na głowie żadnej kampanii wyborczej, w której trudne pytania pojawiałyby się z większą częstotliwością. Obserwatorzy zauważają jednak, że taktyka jest krótkoterminowa; w końcu ktoś nie wytrzyma i będzie się od pana prezydenta domagał czegoś więcej niż tylko spotkanie i pokiwanie głową. Im więcej spotkań z niezadowolonymi pan Komorowski odbywa, tym więcej długów zaciąga; przecież nie jest samobójcą, nie poprze wyraźnie kogokolwiek przeciwko rządowi własnego ugrupowania. Pozbawiony zaplecza partii politycznej miałby nikłe szanse na zwycięstwo wyborcze. Trudno się spodziewać, by wetował prestiżowe dla rządu, a kontrowersyjne projekty ustaw. A tego – widać to na przykładzie choćby „matek I kwartału” – jego rozmówcy będą odeń wymagać.

I któregoś dnia trzeba będzie zapłacić rachunek za rozbudzenie nadziei nie do spełnienia.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Polityka