trescharchi trescharchi
1588
BLOG

PO - mistrzowie zarządzania.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 8

 

Wreszcie opublikowany został audyt Zespołu Doradców Gospodarczych TOR dotyczący finansowo – prawnej działalności Kolei Śląskich. Raport dotyczy głównie 2012 roku, kiedy spółką zarządzał zarząd złożony z psychicznie chorego (jak sam utrzymuje przed sądem) prezesa  i wybranych po linii towarzysko – partyjnej członków. Biorąc pod uwagę stopień nasycenia firmy sympatykami Platformy Obywatelskiej bez kozery można ogłosić, że Koleje Śląskie były autorskim pomysłem tegoż ugrupowania firmowanym przez marszałka województwa śląskiego, pana Matusiewicza. Drobna dygresja związana z tym nazwiskiem: o żenującej jakości kadr PO na Śląsku świadczy fakt iż do walki o przewodnictwo w regionalnych strukturach stanęli tacy ludzie jak brat pana Matusiewicza (a wydawałoby się, że nazwisko jest skutecznie skompromitowane) i pan Tomczykiewicz – w żywe oczy okłamujący Ślązaków podczas kampanii wyborczej obietnicą uchwalenia w ciągu stu dni ustawy metropolitalnej. Mizeria na giełdzie kandydatów jest tak dogłębna, że co poniektórzy wzdychają nawet do pana Mirosława Sekuły – co dla mnie zahacza już o sabotaż i celowe działanie na szkodę własnej partii.

Wróćmy jednak do Kolei Śląskich; o śląskiej Platformie przyjdzie jeszcze wiele napisać gdy dziennikarze zaczną dokopywać się do wszystkich trupów pozostawionych w szafach przez byłego marszałka. Zacznijmy od finansów. W zeszłym roku KŚ wykazały kilkunastomilionowe straty. Zdaniem audytorów winne są przede wszystkim wysokie wynagrodzenia maszynistów i zarządu ale także rozbudowana kadra – aż 20 osób zatrudniono w dość niejasnym charakterze „doradców i pełnomocników”. Łatwo sobie wyobrazić, z czyjego polecenia przyszli ci ludzie; najczęściej rozchodziło się zapewne o typową w pewnych kręgach prośbę o to, by „Maciuś mógł się wykazać w biznesie, zobaczyć jak to jest”. Ot, taka wymiana towarzyskich uprzejmości dokonywana za pomocą finansów publicznych.

Koleje Śląskie nie posiadały (mimo dysponowania rzekomymi „specjalistami” od tych spraw) ani porządnego biznesplanu, ani dobrej polityki marketingowej. Nie potrafiły nawet zadbać o swój własny tabor – nikt do końca nie wiedział, jakie mają być proporcje między taborem nowym a taborem używanym i jak często należy go wymieniać czy modernizować. Zgodnie z zawartymi umowami w niedalekiej przyszłości spółka będzie musiała wykupić sześć dzierżawionych przez siebie składów. Potrzebne jest na to około 190 milionów złotych, ale Koleje Śląskie takich pieniędzy nie mają, a województwo śląskie balansuje na granicy zadłużenia więc nie da ani grosza. Niektóre umowy dzierżawy zostały zawierane najwyraźniej w korytarzach albo restauracjach, bowiem podpisywano je bez przeprowadzenia niezbędnych analiz czy choćby – przecież to elementarna wiedza – bez określenia źródeł finansowania takiej dzierżawy. Najwyraźniej decydenci Kolei Śląskich, mianowani bez konkursu przez marszałka z Platformy Obywatelskiej zapadli na częstą chorobę nie przejmowania się kosztami – bo to „tylko” państwowe środki.

Padają i mocniejsze zarzuty. Niektóre pociągi trafiały na tory i woziły pasażerów bez „faktycznej zdolności technicznej” do pracy (co przyznawał – wprost zgadzając się na łamanie prawa – sam marszałek województwa) a to oznacza, że w dokumentacji odbiorczej mogło dochodzić do poświadczania nieprawdy. Gdy zarząd spółki zawierał umowy na leasing czy dzierżawę taboru, zawyżano koszty amortyzacji by podwyższyć kwoty we wniosku o przyznanie rekompensaty od samorządu – a to z kolei zarzut o działaniu na szkodę finansów publicznych. Pół żartem, pół serio można dodać że były prezes – pan W., wieloletni znajomy pana marszałka z Platformy Obywatelskiej – miał w machlojkach niemałe doświadczenie, zważywszy na historię jego potyczek z Temidą.

Koleje Śląskie powołały do życia dwie zależne od siebie spółki. Silesię Rail (kwestie naprawy taboru, zabezpieczenie techniczne) i Inteko (pośrednictwo w zakupie pociągów). Inteko ma już „założoną” kartotekę w prokuraturze i wkrótce możemy dowiedzieć się o nowych rewelacjach, między innymi o wyciąganiu – za wiedzą i zgodą pana marszałka Matusiewicza – pieniędzy z jednej samorządowej spółki do drugiej bez pośrednictwa instytucji nadzorującej. Powołanie spółek było kompletnie niepotrzebne (to znaczy teoretycznie – powyższy przykład „kreatywnej księgowości” pokazuje, że na coś się przydały) i nikt w KŚ nie panował nad ich działalnością. Przeanalizowano siedem umów na linii spółka matka – Inteko. Aż sześć spośród nich było absolutnie niekorzystnych dla Kolei Śląskich; żaden szanujący się menedżer nie postawiłby swojej parafki pod czymś takim. Dla przykładu: Koleje Śląskie wydzierżawiły od Inteko składy w cenie 3281 złotych za dobę. Identyczne pociągi wydzierżawiono również od Przewozów Regionalnych za kwotę 2000 złotych za dobę. Zawarto również umowę na mocy której Inteko dzierżawiło Kolejom Śląskim sześć samochodów – w tym tak potrzebnych dla spółki kolejowej wozów jak Ford Ranger (olbrzymi pickup) czy Ford Kuga (luksusowy SUV). Miesięczny koszt dzierżawy limuzyn wynosił 85 tysięcy złotych. Silesia Rail zarządzana była tak nieudolnie, że na koniec roku 2012 przyniosła niemal 200 tysięcy złotych straty. Lwią część tej kwoty stanowi odprawa dla byłego prezesa spółki – córki w wysokości 90 tysięcy złotych.

Warto tu przytoczyć długie podsumowanie dotyczące powołania Silesia Rail i Inteko. „Rzeczywistym powodem funkcjonowania spółek zależnych jest możliwość ominięcia wymogów ustawy o zamówieniach publicznych przy otrzymywaniu zleceń z Kolei Śląskich oraz budowanie majątku tych spółek w oparciu o fundusze publiczne. Działanie takie jest naganne z punktu widzenia interesu publicznego i szkodliwe dla Kolei Śląskich. Jedynym beneficjentem są mniejszościowi udziałowcy prywatni oraz osoby fizyczne czerpiące korzyści niewspółmierne do świadczonej dla spółek zależnych pracy”.

Co może obecny samorząd województwa? Opublikował raport. Zawiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach. Koleje Śląskie zmieniły rozkład (pogłębił się bałagan) i podwyższyły ceny biletów, by mieszkańcy Śląska solidarnie pomogli zasypać deficyt powstały przez szaloną (dosłownie i w przenośni – pamiętajmy o chorobie byłego prezesa) politykę członków i sympatyków Platformy Obywatelskiej na Śląsku.

Można wyciągnąć dwa wnioski z tej kompromitacji. Eks marszałek Matusiewicz był zobowiązany nadzorować pracę Kolei Śląskich. Jeśli nadzorował dobrze, to musiał wiedzieć o wszystkich działaniach będących przedmiotem badań prokuratury i dziennikarzy. Działaniach wykraczających poza prawo i poza dobry obyczaj. Jeśli wiedział, to dlaczego nie reagował? A jeśli nie wiedział, to znaczy że fatalnie sprawował nadzór nad podległą sobie spółką. Dlaczego wobec tego nadal jest członkiem Platformy Obywatelskiej i nadal pełni funkcje związane (pracę otrzymał, a jakże, po znajomościach) z finansami publicznymi?

By żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka