trescharchi trescharchi
1736
BLOG

"Kolejka" do Unii?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 26

 

Człowiek jest istotą nostalgiczną. Kiedy coś mu się skojarzy z czasami młodości – od razu uśmiecha się pod nosem. I ja też się wczoraj uśmiechnąłem, gdym przeczytał notkę pani Lidii Geringer de Oedenberg, kwestora (kwestorki?) Parlamentu Europejskiego. Wprawdzie nazwy jakby trochę inne od tego co było kiedyś, ale konstrukcja zdań i motyw przewodni – prima sort, niemal jak dawniej. Oto dowiedzieć się możemy, że „Unia Europejska jako laureatka Nagrody Pokojowej Nobla, mimo kryzysu gospodarczego podtrzymuje wolę powiększania Wspólnoty o inne kraje w imię umacniania pokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu na kontynencie…”. Ani chybi przypomina to nieśmiertelną „walkę o pokój” i inne zgrabne sformułowania rodem z epoki słusznie minionej. Już abstrahując od tego, że ową „Nagrodę Pokojową Nobla” solidarnie wyśmiano i wykpiono w każdym z państw członkowskich, a prezydent Obama westchnąć musiał z ulgą, iż to nie on dostał najgłupszego Nobla w historii współczesnej.

Ja oczywiście absolutnie rozumiem, że pani de Oedenberg przebywając w brukselskich oparach propagandy sukcesu musi pisać to co pisze. Wszak ktoś z „góry” może to przeczytać i wcześniej czy później okaże się, iż dla pani de Oedenberg jakiś pokój „będzie za mały” i obejdzie się smakiem - tak jak musiała się obejść pani europoseł Kolarska – Bobińska, która na własnej skórze przekonała się o „silnej” roli polskich przedstawicieli w strukturach europejskich. I o szacunku, jakim są otaczani. Niegdyś wspominałem, że rząd pana premiera Tuska jest cokolwiek niekonsekwentny. W kraju upycha kolegów na państwowych stanowiskach bez żenady i cienia wstydu, nawet tworząc dla nich nowe struktury (vide: plotki o utworzeniu Ministerstwa Energetyki) – natomiast w Unii Europejskiej, gdzie nawał polskich urzędników bardzo by się przydał, jakoś nie potrafi.

Jako się rzekło, pojmuję dlaczego pani kwestor musi pisać to co pisze. Nawet jeśli z logiką ma to mało wspólnego – bo z jednej strony twierdzi, iż „w przedsionku do Wspólnoty oczekuje całkiem spora kolejka…”, by kilka zdań później przypomnieć, że członkostwo można uzyskać pod warunkiem osiągnięcia „pełnej demokratyzacji”. Biorąc pod uwagę warunki „pełnej demokratyzacji” podane przez samą panią de Oedenberg, to jest między innymi: „niezależny wymiar sprawiedliwości, sprawna administracja publiczna, skuteczne narzędzia walki z korupcją (…) stabilizacja gospodarcza…” – no, to wówczas takie kraje jak FYROM, Czarnogóra, Bośnia czy (o zgrozo!) Kosowo nie są nawet w przedsionku, droga pani kwestor. One jeszcze nawet nie pojawiły się w mieście, w którym jest dom, który ma ten przedsionek, że tak obrazowo napiszę. I przez najbliższe kilkanaście lat nic się w tych państwach nie zmieni, nie miejmy złudzeń. Choćbyśmy posłali tam całe plutony unijnych urzędników – których rola zwykle polega na udzielaniu tzw. „dobrych rad” i biesiadowaniu w dobrze chronionych, luksusowych hotelach w stolicach. Na prowincję, gdzie trzeba zmienić najwięcej i gdzie de facto rządzi mafia (FYROM, Kosowo) nigdy się nie zapuszczają.

Turcja jest coraz bardziej sceptyczna wobec integracji. Ukraina stoi w rozkroku między Rosją a Europą i nie ma do końca pomysłu na swoją przyszłość. Islandia zasadniczo może by i chciała, ale wyspiarze są dumnym krajem, niechętnym wpuszczaniu europejskich rybaków do swoich stref połowowych. A i nie zapominajmy o tym, że ewentualny partner unijny – Wielka Brytania – zechciał swojego czasu wciągnąć całe islandzkie państwo na listę organizacji terrorystycznych. To z pewnością nie nastraja Rejkiawiku specjalnie entuzjastycznie. Przykłady greckie i hiszpańskie nie wróżą specjalnego powodzenia w przekonywaniu ewentualnych kandydatów - którzy w przeciwieństwie do tego co wynika z tekstu pani Lidii, nie przebierają bynajmniej nogami by się do Unii dobrodziejki dostać. Zresztą już teraz w łonie samej Unii Europejskiej słychać głosy, że polityczne -  tylko i wyłącznie polityczne – rozszerzenie Wspólnoty o Rumunię i Bułgarię było krokiem przedwczesnym. Niektórzy brukselscy idealiści – marzyciele twierdzili wprawdzie, iż wejście do Unii przyspieszy demokratyzację tych krajów, ale nadzieje okazały się być płonne. Korupcja i degrengolada gospodarcza w obu bałkańskich państwach pozostają bez zmian. O polityce wewnętrznej też można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to że powiela europejskie wzorce.

Urzędowy, obowiązkowy optymizm to piękna rzecz, pani kwestor. Ale czasem warto się dwa razy zastanowić nim zacznie się uprawiać nieskrępowaną propagandę sukcesu. Bo albo dążymy do zwiększenia liczby „gwiazdek”, bijąc kolejne rekordy, albo dbamy o rozwój (rozwój? mądrzej byłoby napisać: "ratunek") Unii taką, jaką jest teraz. Na kolejnych kandydatów stojących w rzekomej „kolejce” poczekajmy, póki nie zbliżą się do choćby podstawowych wymagań.


trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka