Nie wiem czy Hanna Gronkiewicz – Waltz zdecyduje się po raz kolejny startować w wyborach na prezydenta Warszawy. Może lepiej nie, bowiem miasto pod jej rządami przeżywa kryzys i jest targane kolejnymi aferami finansowymi, a ona sama wyraźnie gubi rezon; podobnie jak Stefan Niesiołowski poczyna za wszystkie zło tego świata winić nieprzychylne media. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że w zawiłościach logicznych („walka z PO to walka z demokracją) pan profesor jest na o wiele wyższym poziomie niż pani prezydent. Gdyby jednak HGW zdecydowała się wystartować, to uprzejmie doradzam odnośnie haseł wyborczych: nie piszmy na Boga nic o szacunku dla prawa. Bo przykłady przekonują, że szacunku dla wyroków sądowych i prawa warszawski ratusz nie ma żadnego.
Minęło ledwo pięć miesięcy 2013 roku i na biurko prezydent Warszawy zawędrowało 30 kar nałożonych przez stołeczny sąd administracyjny. Rozchodzi się o to, że mimo sądowych wyroków prezydent nie wydaje decyzji w sprawie odszkodowań za nieruchomości bezprawnie odebrane właścicielom po wojnie na podstawie dekretu Bieruta. Taki wniosek o odszkodowanie Hanna Gronkiewicz – Waltz powinna rozpatrzyć nie później niż w ciągu jednego – dwóch miesięcy w zależności od stopnia skomplikowania, zgodnie z KPA. Rekordowa sprawa rozpatrywana jest w warszawskim ratuszu przez 15 lat (sic!) i właśnie ona była pretekstem do stwierdzenia sądu że „prezydent podejmował niezwykle opieszale czynności, które tylko pozorowały pracę organu”. Oliwy do ognia dodał na pewno fakt, iż HGW zwróciła się o niezbędną dokumentację w ubiegłym roku po 14 latach od otrzymania wniosku.
Sąd stwierdził również, że KPA pozwala wprawdzie w trudnych przypadkach wskazać nowy termin rozpatrzenia sprawy, ale nie zwalnia urzędu z obowiązku załatwienia sprawy ostatecznie. Jeśli od złożenia wniosku minęło ponad 18 miesięcy, a od upływu dodatkowego terminu kolejne pół roku – urząd zdaniem sędziów pozostaje „bezczynny”. Wyroki obligują prezydent Warszawy do rozpatrzenia wniosków o odszkodowania w terminie dwóch miesięcy, ale i w tym wypadku do niczego takiego nie doszło. Sąd administracyjny w niedawnym wyroku nie pozostawił na Hannie Gronkiewicz – Waltz suchej nitki: „…niewykonywanie wyroków sądów (…) w demokratycznym państwie prawnym nie może być tolerowane (…) w szczególności nie można zaakceptować czy też usprawiedliwiać sytuacji gdy wyroki sądów nie są respektowane przez organy władzy publicznej…”.
Ratusz broni się tak: obecnie toczy się około 8 tysięcy postępowań dotyczących nieszczęsnego dekretu Bieruta. Nawet mimo nieskrępowanego powiększenia etatów dla stołecznych biurokratów, po prostu brakuje ludzi do wykonywania tej roboty w terminie. I rzeczywiście, tego typu sprawy są nierzadko skomplikowane, wymagają grzebania w archiwach i zwykłej ludzkiej delikatności z rozżalonymi petentami. W dodatku miasto złożyło projekt ustawy regulującej kwestie dekretu Bieruta – między innymi na ręce prezydenta, premiera, marszałka Sejmu i szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, niemniej zrobiło to dopiero w grudniu 2012 roku. Można też zarzucić sądom pewną hipokryzję, bo same również przeciągają swoje postępowania do – nierzadko – granic absurdu. Ale skoro wszyscy zgodziliśmy się przestrzegać KPA, to musimy go przestrzegać i już.
Bo prezydent czy inna ważna osoba powinna dawać przykład.
A skoro Hanna Gronkiewicz – Waltz nic sobie nie robi z wyroków sądowych, to tak zwany „zwykły człowiek” może w swoim mniemaniu pójść jej tropem. Aczkolwiek zwykle takich zwykłych ludzi spotykają o wiele poważniejsze konsekwencje.
Inne tematy w dziale Polityka