trescharchi trescharchi
2896
BLOG

Jak walczyć z powodziami?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 82

 

Elżbieta Bieńkowska i Marcin Korolec mają problem. Na ręce ministrów rozwoju regionalnego i środowiska wpłynęło pismo z Komisji Europejskiej w którym przeczytać można między innymi: Polska zupełnie nie wykorzystała możliwości by rozwinąć zintegrowane podejście do zarządzania wodami. Potem można zerknąć za okno na kolejną ulewę, potem znowu na karty pisma, gdzie jak byk stoi – jeśli sytuacja się nie zmieni, Unia nie będzie mogła przyznać Polsce pieniędzy na inwestycje przeciwpowodziowe. Nie tylko pieniędzy z budżetu na lata 2014 – 2020, ale i tych obecnie rozliczanych z poprzedniego budżetu obowiązującego między rokiem 2007 a obecnym.

Komisji nie podoba się, że mimo istnienia Ramowej Dyrektywy Wodnej zakładającej stworzenie ogólnokrajowego planu gospodarowania wodami w dorzeczach w Polsce tworzymy plany regionalne. Już pal licho, że idziemy wbrew oczekiwaniom Unii, ale nawet tego nie potrafimy z sensem i sprawnie zrobić; dla przykładu prace nad planem regionalnym dla środkowej Wisły trwają już ponad dwa lata. Niedawno mazowiecki urząd wojewódzki odwołał przetarg na sporządzenie prognozy oddziaływania na środowisko. Sporządzenie takiej prognozy trwa miesiącami – a bez rzeczonej żaden plan przeciwpowodziowy nie zostanie zatwierdzony. Trwa przepychanka urzędnicza, bowiem prace nad środkową Wisłą zablokowały przywołane w pierwszym akapicie ministerstwa. Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski (PO) narzeka, że jego pomysły nie zostały nawet przedstawione Radzie Ministrów.

Ministerstwa się bronią. Rozwój regionalny twierdzi, że podejmował mnóstwo działań w zakresie Ramowej Dyrektywy Wodnej. Organizowano na przykład szkolenia dla beneficjentów z zakresu bezpieczeństwa powodziowego. Ministerstwo środowiska z kolei zapewniło, że przygotowało plan naprawczy. To znaczy opracują dopiero tak zwane masterplany dotyczące gospodarki wodnej na Odrze i Wiśle. Gdzieś tak do połowy przyszłego roku, o ile wszystko w resorcie pójdzie sprawnie. A do końca tego roku zmienimy ustawę o prawie wodnym by zaimplementować do niej część prawa unijnego. A do końca kadencji to już będzie cymes, bowiem powinniśmy całkowicie zmienić ustawę dotyczącą wód, tak, by sytuację wreszcie uporządkować. Urzędnikom ministerstwa środowiska radzę zorganizować pokaz filmu O jeden most za daleko i zwrócenie baczniejszej uwagi na scenę przedstawiania planu desantu spadochronowego w Holandii. Plany są piękne, perspektywy świetlane, przyszłość spokojna. Przynajmniej dopóki Gene Hackman (vel generał Sosabowski) nie zada kłopotliwego pytania: A co z Niemcami? Jeśli zastąpimy Niemców słowami kapryśna pogoda, to efekt będzie bardzo podobny. Ale nic to, planujmy. Może akurat do końca kadencji nie popada?

Podobno ci ze środowiska chcą też uprościć procedurę. Po sześciu latach rządzenia. Obecnie system administrowania gospodarką wodną to węzeł gordyjski, w którym odpowiedzialność się rozmywa, a obowiązki nakładają na siebie. Swoje zdanie w administrowaniu (wedle przepisów) mogą mieć odpowiednio: ministrowie środowiska, spraw wewnętrznych, rolnictwa, transportu, regionalne zarządy gospodarki wodnej, wojewódzkie zarządy melioracji, urzędy żeglugi śródlądowej i tak dalej, i tak dalej. Wprawdzie żyjemy w fajnym kraju pod rządami partii stawiającej na miłość, ale cudów nie ma: prędzej pogodzą się Palestyńczycy z Żydami niźli cały ten natłok instytucji z których każda chce pokazać że jest ważniejsza dogada się między sobą. Potem mamy takie kwiatuszki - po jednej stronie rzeki wałami zarządza jeden organ, tymi naprzeciwko drugi. Zwykle zresztą organy w sytuacjach kryzysowych przerzucają się odpowiedzialnością i do niczego się nie przyznają. A deszcz pada i pada. I – warto to podkreślić jeszcze raz – mija szósty rok rządzenia. Po drodze było nawet (bodajże w 2010 roku) specjalne wydanie Faktów TVN wprost z oczekującego na falę kulminacyjną Krakowa. Oczekiwanie umilały zapowiedzi premiera i ministrów odnośnie błyskawicznego uproszczenia wszystkich procedur. Mamy rok 2013 i mgliste wizje, że wszystko zostanie załatwione już niebawem. A jeśli nie, to potrzebujemy kolejnej wyborczej szansy, drodzy Polacy.

A problem powodziowy? Cóż – szkoły radzenia sobie z tym problemem są różne. Jedna pełna lewicowej wrażliwości (Włodzimierz Cimoszewicz mówiący o potrzebie ubezpieczania się) a druga całkiem aktualna, pełna pogodowego fatalizmu (Hanna Gronkiewicz – Waltz mówiąca o potrzebie przyzwyczajenia się).

Jest też trzecia szkoła, którą osobiście polecam najbardziej w wyborach parlamentarnych. Szkoła, której założenia przedstawił sam premier Donald Tusk na spotkaniu z – nomen omen – mieszkańcami zalanej miejscowości. Trzeba po prostu zapamiętać kto co spieprzył.

By żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (82)

Inne tematy w dziale Polityka