Dziś lekka notka, choć temat denerwuje mnie od dawna. Ciekawe czy Państwa również?
Chodzi o wydawanie reszty w sklepach, barach, pubach, kioskach, etc.
Prawie za każdym razem, gdy podaję banknot 50 lub 100zł (200zł prawie nigdzie nie ma) pani lub pan z bezradną miną pyta – A nie ma Pan drobnych? I grzebie po kieszeniach szukając rozpaczliwie reszty powiedzmy do 6zł lub 11,25zł.
Nieważne czy jest pierwsza godzina handlu, czy tuż przed zamknięciem kasy.
- Nie mam drobnych. Gdybym miał to bym zapłacił odliczoną kwotę!
Sęk w tym, że jest to nienormalne. Wszędzie na Zachodzie punkty handlowe mają przygotowane pełne kasy monet i drobnych banknotów, a gdy się kończą to sprzedawca odwija z papierka kolumnę monet i dosypuje do kasy. Po to, żeby klient nie tracił ani sekundy na niepotrzebne przekomarzanie się i szukanie drobnych w portfelu!
Na moje wielokrotne uwagi, dlaczego Państwo tak nie robią u siebie, tylko np. biegają na mrozie do sąsiedniego sklepu, odpowiedzi są następujące:
1. Trzeba by iść do Banku
2. Szef nie zostawia tak dużej gotówki w kasie
3. Kto by później się doliczył ile dokładał w ciągu dnia?
4. Komu to potrzebne?
5. Nie ma czasu na takie duperele, są ważniejsze sprawy, np. umycie podłogi.
Nikt się nie zastanawia ile to generuje strat. Dodatkowy stres, a przede wszystkim stracony czas.
Chyba, że jest tak, że Banki się tym już nie zajmują, bo im się nie chce, albo trzeba ponosić dodatkowe koszty. Nie wiem tego, w każdym razie jest to absurdalne i na pewno musi dziwić zagranicznych turystów odwiedzających nasz kraj.
Apeluję więc tutaj do wszystkich ludzi handlu
.
1000zł w drobnych pieniądzach w kasie zdecydowanie ułatwi współpracę z klientem!!!
Czy ktoś się ze mną zgodzi?
Amatorsko komentuję rzeczywistość polityczną i gospodarczą, staram się wgryzać w mechanizmy i prawdziwe siły, które stoją za figurami pokazującymi się na scenie tej gry. Mieszkałem w Słupsku, zanim to stało się modne, od lat Gdynia...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka