trubro trubro
489
BLOG

Dwutlenek węgla - hit marketingowy

trubro trubro Polityka Obserwuj notkę 1

Spokój jest towarem.  Kupujemy ubezpieczenie na życie, ubezpieczamy samochód od kradzieży - rynek sprzedaży spokoju ducha (uzasadnionego, lub nie - to nie jest istotne) ma się dobrze.  W małej skali się sprawdził, agenci ubezpieczeniowi potrafią w człowieku wzbudzić potrzebę, o której wcześniej nie wiedział, a następnie sprzedać coś, co w tę potrzebę trafia.  Często sprzedają ludziom, którzy tej potrzeby tak na prawdę nie mają - ale jak chcą płacić...

Opłaty za emisję dwutlenku węgla to kupowanie spokoju.  Ekolog wierzy (agent mu to wmówił), że dzięki temu nasze dzieci nie będą mutantami, polityk wierzy, że to mu zapewni poparcie ekologów, poza tym - wszystkie kraje płacą, to i nasz niech płaci - bezpieczniej jest iść za stadem, spokój wtedy większy.

Jak przy każdym drogi produkcie, jak przy każdym ubezpieczeniu - trzeba się zastanowić, za co płacimy, co chcemy tym osiągnąć oraz, czy za pomocą kupowanego środka da się osiągnąć to, co chcemy.  Wtedy można się zastanawiać, czy cena jest warta towaru.

1.  Za co płacimy - ano, płacimy za bony każdą tonę (czy za każde 1000 ton) wyemitowanego do atmosfery dwutlenku węgla.  Ilość bonów w całym świecie jest ograniczona - to znaczy, że mamy skończoną ilość towaru, którego na pewno nie starczy wszystkim chętnym do kupna.

2.  Co chcemy osiągnąć - chcemy się ustrzec przed katastrofą, która by nastąpiła, gdybyśmy nie ustalili odgórnie liczby wyemitowanego przez nas dwutlenku węgla (a która poprzez mechanizm opłat będzie ustalona i kontrolowana).  Planeta nam padnie, jak za dużo dwutlenku wyprodukujemy.

Czy wprowadzając mechanizm limitów i opłat uratujemy planetę przed zagładą ?

Zacznę od liczb.  New Scientist (artykuł z 2007 roku) podaje, że:

  • - zwierzątka i mikroby (lądowe, nie morskie) uprawiając rozpasaną konsumpcję generują 220 gigaton COrocznie
  • Oddychanie - przez ten okrutny proces trafia do atmosfery następne 220 gigaton CO2
  • z oceanów wydostaje się około 330 gigaton CO2rocznie, mniej więcej tyle samo (to się zmienia) rozpuszcza się w nich.

Tak podsumuję - nie licząc oceanów, organizmy żywe na naszej planecie produkują około 440 gigaton dwutlenku węgla rocznie trawiąc i oddychając.  Razem z oceanami - jest to około 800 gigaton - tyle się wytwarza.

Jakież to ogromne wielkości dwutlenku węgla produkuje człowiek swą nienaturalną działalnością?  Na 2007 rok to było szacowane na 26,4 gigatony rocznie.  Jest to 3,3% ilości CO2 produkowanej przez naturę.  Nie uwzględniając wulkanów ;)  Jakie wnioski - ano, w ciągu danego roku wystarczy, że natura mocniej pierdnie, i nasze 'oszczędności' szlag trafi.  Jakiś kraj wyda parę dobrych miliardów eurasków, a wszystko i tak o kant dupy potłuc - bo akurat w tym roku to nie miało znaczenia dla całości.
 

Czy pilnując limitów, płacąc za nie, rozwiążemy problem ?  Czy to co robimy, ma jakiekolwiek znaczenie na dłuższą metę ?

Sednem problemu nie jest ilośc dwutlenku węgla wytwarzanego przez człowieka - sendem jest równowaga.  Ziemia potrafi buforować dwutlenek węgla (oceany), jest jakiś mechanizm sprzężenia zwrotnego - ziemia się broni sama.  W jakim tempie i stopniu - tego nie wiemy .  Powiedzmy, że nie chcemy zaburzać delikatnej równowagi (o 3,3 %).  Wtedy - produkując dodatkowy dwutlenek węgla - musimy zadbać albo o to, by znikł, albo, by natura wyprodukowała go mniej o tę samą ilość.  Czyli - zniszczmy 3,3% populacji organizmów produkujących dwutlenek węgla.  Zabijmy 3,3 % zwierząt - ale, żeby nie zakłócać równowagi globalnegoekosystemu, po prostu zlikwidujmy kilkadziesiąt/kilkaset małych, niezależnych ekosystemików. 

To byłoby prawdziwe rozwiązanie problemu.  Zakładając, że Ziemia się sama nie obroni przed naszymi 3,3 procentami, to albo całkowicie likwidujemy spalanie czegokolwiek, albo planeta padnie.  Jeżeli padnie i tak - to po co płacić za limity ?  Jeżeli z kolei Ziemia sobie poradzi (a ze wzrostem emisji sobie już radziła, gdy przybywało zwierząt) - to tym bardziej - za co płacić ?  Jeżeli wiemy - planeta padnie, wiemy też, że nie jesteśmy w stanie zlikwidować emisji naszej przemysłowej - zabijmy 3,3 % zwierząt, to chyba lepiej, niż uśmiercić całą planetę ?

Sprzedając ubezpieczenia agent wie, że wystarczy, że wzbudzi w kandydacie na klienta lęk.  Nikt nie kupuje ubezpieczenia wiedząc, że na pewno coś się złego stanie.  Kupuje, bo się boi, a ktoś mu sprzedaje lek na ten lęk.  Jak już agent lęk wzbudzi - to wie, że zarobi - o ile jest kasa.  Z lękiem jest fajnie, bo argumenty logiczne go nie pokonają.  Co z tego, że wiem, że balkon jest wytrzymały, jak mam lęk wysokości, i na 30 piętrze się po prostu źle czuję ?

Powiem jedno - ktoś nam niezły kit sprzedaje.  I robi to dobrze, bo w debacie publicznej nie pojawiają się dyskusje 'czy płacić', 'czy mają być limity' - pojawiają się dyskusje 'ile płacić' i 'jakie limity'.  O problemie się nie rozmawia - po co, skoro wiadomo, że rozwiązaniem są limity i opłaty ;)

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka