Co jakiś czas pojawiają się w mediach modne słowa. Był już gwóźdź, był duet słowny "lub czasopisma", była niszczarka, ostatnio bardzo silnie promowane jest (pewnie przez jakieś niecne lobby) słowo "rozmydlanie". Na tym słowie nie kończą się łazienkowo-hydrauliczne sformułowania, najmodniejsze słowo ostatnich tygodni to "przeciek". Do tego pierwotnego (skądś się podobno Sobiesiak dowiedział, że jest obserwowany) doszedł kolejny - przeciek z zeznań przed prokuraturą. Oczywiście to na pewno po to, by wykorzystując techniki mnemotechniczne, socjotechniczne i inne, móc sprawić, że słowo "przeciek" nie będzie się kojarzyło z "pędzącym królikiem" , a z posłami opozycji, którzy nie potrafią gęby na kłódkę trzymać ;)
Ten drugi przeciek nie jest właściwie aż tak ciekawy - ten pierwszy, to dopiero zagadka.
Jedni mówią, że przeciek był wprost. Inni, że może po nieostrożnych działaniach Tuska się zorientowali źli ludzie, że są pod obserwacją . Jeszcze inni - że tak naprawdę, to Sobiesiak był tak umoczony w innych sprawach, że postanowił pójść na współpracę polityczną z przeciwnikami PO i cała ta afera to prowokacja jest grubymi nićmi szyta.
Ostatnia robocza teza - w "pędzącym króliku" powiedziano córce Sobiesiaka, że jest dym, i trzeba siedzieć cicho.
Ja sie zastanawiam, czy nie mogło być prościej. Lubię się brzytwą Okhama ciąć - niestety, tak już mam.
Nie mógł Sobiesiak jakiegoś agentola za nim chodzącego zobaczyć ? Podsłuchu namierzyć ? Przecież to CBA go śledziło, CBA podsłuchy zakładało, a jak się popatrzy na fachowość ich agentów, to wcale bym się nie zdziwił, jakby po prostu sami dali ciała, i obserwowany sie zorientował.
Dlaczego wątpię w profesjonalizm CBA - szczególnie w sprawach politycznych ? Bo poradzić to sobie potrafili jak na razie tylko z doktorem G. i panią Sawicką, która lwem biznesu raczej nie jest. Leppera chcieli wystawić - kupa. Kwaśniewskich - kupa. Marczuk-Pazurę - też kupa (śmierdząca, ale to tylko kupa). Pamiętam też inne historyjki, nie ma co się rozwodzić za bardzo.
W każdym razie - przy ich profesjonalizmie naprawdę bym się nie zdziwił, gdyby Sobiesiak po prostu sie zorientował, że zaczyna dziać się coś więcej. Kamiński idzie do Tuska, by sprowokować PO / Tuska do dania cynku Sobiesiakowi (sprawdzić, czy da cynk, czy się uczciwym okaże) i jednocześnie - by nagrać Tuska biegnącego do Sobiesiaka z wiadomością - wzmacnia inwigilację Sobiesiaka, by się informacja niezauważona przemknąć nie mogła. Te wzmocnienie inwigilacji jest zauważone przez tego właśnie Sobiesiaka, lub jego ochronę. Może ktoś zobaczył po raz kolejny ten sam samochód, tę samą twarz, a może po prostu znalazł podsłuch ? Sprzętem za kilkaset złotych można większość z nich wykryć.
Nie wiem, czy tak było, czy nie - ale to jest dla mnie o wiele prostsze wytłumaczenie, niż intryga z przekazywaniem informacji. Jak ktoś za kimś łazi, to może być zauważony. Tym łatwiej, im bliżej łazi. Jeżeli wiem więc, że w pewnym momencie (po rozmowie Kamińskiego z Tuskiem) za Sobiesiakiem miało zacząć łazić więcej ludzi, i mieli łazić bliżej (żeby wyłapać ewentualny przeciek), to wtedy zauważyć ich byłoby o wiele łatwiej, niż wcześniej. Poza tym oceniając CBA po tym,co widać w mediach jakoś nie wierzę, że ktoś mający tyle powodów do ostrożności co Sobiesiak nie zorientowałby się, że jest obserwowany. Teraz nawet nie jest potrzebny super ochroniarz - wystarczy na przykład program komputerowy, który pomaga wyłapywać śledzące nas samochody. Taki program notuje numery rejestracji wszystkich widocznych obok aut, po jakimś czasie widać, czy się jakieś 2-3 numery nie powtarzają (chce ktoś zamówić taki program ? ;) ), wtedy i zmienianie samochodów nie pomoże. Skaner radiowy też dużo nie kosztuje.
Do czego zmierzam - jak już pisałem wcześniej - nie wiem, jak było. Ale wolę prostsze hipotezy, te o większym stopniu prawdopodobieństwa. Dla mnie bardziej prawdopodobne jest to, że się Kamiński chcąc 'sprawdzić' Tuska/jego otoczenie wzmocnił inwigilację Sobiesiaka od momentu rozmowy Kamiński-Tusk, przez co Sobiesiak się zorientował (jeżeli miał się w czym orientować), niż to, że Tusk lub ktoś w jego otoczeniu był na tyle głupi, że po rozmowie z Kamińskim z Sobiesiakiem się kontaktował - mając coś na sumieniu. Nawet przez córkę. Są tysiące innych sposobów na ukrytą komunikację - steganografia, zostawienie komentarza na jakimś forum, a nawet sam fakt wejścia na konkretną stronę WWW. Wreszcie - mógł postawić doniczkę na parapecie jako znak 'cisza, obserwują'.
W każdym razie - to, czy był przeciek do Sobiesiaka w "pędzącym króliku", czy nie - nie tylko nie jest przesądzone, ale też jest mniej prawdopodobne od tego, że Sobiesiak sam się zorientował.
"Po" nie znaczy "na skutek".
jestem z białka
Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą,
I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą.
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imion miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka