trubro trubro
253
BLOG

Zakłamanie i obłuda - czyli 'pomocnicy' KK

trubro trubro Polityka Obserwuj notkę 25

Przeczytałem właśnie coś, co z uporem maniaka powtarzał mi pewien ksiądz, gdy na religię w liceum chodziłem. Rozmawialiśmy o tym, że mówiąc w szkolę 'chodzę na religię' ujawniam poglądy religijne swoje, i swoich rodziców, a konstytucja pozwala mi na zachowanie dla siebie tej wiedzy, a raczej na jej nieujawnianie instytucjom państwowym, jakimi są szkoły i kuratorium. Usłyszałem wtedy, że 'przecież niewierzący tez może chodzić na religie'. Już wtedy powiedziałem, co myślę o takim obrażaniu inteligencji słuchacza. Ten sam ksiądz uczył nas też o innych religiach (bo w programie były elementy religioznawstwa, które było tez na etyce) - powiedział, że zielonoświątkowcy są głupi, bo uważają, że Jezus na palu umarł, a nie na krzyżu (to była cała argumentacja), i że jest naukowy dowód na istnienie Boga. Jak powiedział, że Budda jest przez buddystów uważany za boga, to wymiękłem, i powiedziałem, że w buddyzmie właśnie o to chodzi, że Budda NIE jest bogiem, ksiądz się zakręcił, zapultał, lekcja się skończyła, a na następną nie przyszedł. W pokoju nauczycielskim powiedział, że naszej klasy się nie da nawrócić, i przez następne pół roku nie przychodził na lekcje wstawiając wszystkim piątki. Radość zapanowała okrutna - ci, którzy się wcześniej wkurzali, że czasem religia była przedłużana, bo ciągle dyskutowałem z księdzem - teraz mi podziękowali.

Dlaczego przytaczam tę historyjkę ? Otóż argumentacja ':

Ktoś niewierzący (a teraz realnie niewierzących jest zdecydowana większość) może spokojnie przejść katechezę z całkiem niezłą oceną. Czyli deklaracja uczęszczania bądź nieuczęszczania na katechezę w żaden sposób nie obliguje do ujawniania przekonań religijnych.' (cytat za panem Pawłem Pomiankiem)

jest obrazą inteligencji człowieka, która przystoi prowincjonalnemu, mało rozgarniętemu księdzu, a nie poważnemu teologowi. Ja rozumiem - przecież nikt nie wie, co w sumieniach naszych. Jeżeli nawet codziennie będę chodził do kościoła, zapiszę się do kółka różańcowego, do oazy, do Opus Dei, będę nosił baldachim podczas procesji, a to wszystko nagrywał i wrzucał do internetu, wraz z mowami typu 'nawróćcie się', dawał wszędzie świadectwo, pojechał do Paragwaju nawracać mniejszość eskimoską, a potem napiszę o tym książkę, i będę jeździł z nią oraz z cyklem wykładów po kościołach - to i tak nie ujawnię swoich poglądów religijnych. Bo przecież mogę kłamać. Bo przecież chodzenie do kościoła wcale nie znaczy, że jest się katolikiem.

Jest coś takiego jak oznaka. Oznaką bycia żołnierzem jest na przykład mundur. Oznaką bycia księdzem - koloratka (jedną z oznak, po której poznajemy, że facet w śmiesznej sukience to ksiądz, a nie transwestyta).

Oznaką przynależności do KK jest chodzenie do kościoła, dostępowanie sakramentów, chodzenie na religię, albo wysyłanie dzieci na religie. Jeżeli jestem katolikiem, to moje dziecko mam obowiązek wysyłać na religię, tak, aby mogło pójść do komunii na przykład. Mogę znaleźć oczywiście jakiś kościół 20 km od miejsca zamieszkania, w którym przyjmą moje dziecko tak, aby w szkole nie wiedzieli, że chodzi na religię. I codziennie zwalniać się z pracy na 2 godziny, by je tam zawieźć ;) Mój proboszcz, w mojej parafii, w mojej wspólnocie, do której przynależę mówi mi, że on religii przy kościele nie prowadzi, bo jest w szkołach.

Oznaki. Świat poznajemy po oznakach. Ile oznak widzimy - taki pogląd sobie wyrabiamy. Widzimy, że ktoś chodzi do kościoła - myślimy 'to katolik'. Jak go poznamy bliżej, może się okazać, że ktoś tam tylko gazetę czyta, ale widząc tylko fakt jego chodzenia, nie siedząc mu w sumieniu możemy tylko powiedzieć 'katolik'. Jak się pytamy kogoś, jakiego jest wyznania, to nie oczekujemy w odpowiedzi przedstawienia wszystkich religijnych przemyśleń, kryzysów wiary, pięciogodzinnych tyrad na temat 'jak rozumiem religię', tylko stwierdzenia 'jestem katolikiem/muzułmaninem/prawosławnym'. I taka odpowiedź wystarcza w normalnych kontaktach. Ja wiem, że jest tyle religii, ilu ludzi - ale są pewne ramy, w które się wpisujemy. Chcemy o sobie mówić 'katolik', nawet, jak dzień wcześniej używaliśmy prezerwatywy. Mówimy, do wspólnoty jakiej religii należymy.

Takie jeszcze pytanko małe - ciekawe, ilu jest tych 'nienależących' do KK chodzących na religię. Ilu takich, którzy tak poza tym nie chodzą do kościoła (przynajmniej na pasterkę raz w roku), nie doświadczają sakramentów, nie mają krzyżyków w domach, nie świętują Bożego Narodzenia ani Wielkanocy, nie przyjmują księdza po kolędzie. Ja kogoś takiego nie spotkałem, nikt znajomy też.

Poglądy religijne, i ich ujawnianie to nie tylko głębokie przemyślenia, to, czy przestrzegam wszystkich nakazów kościoła, czy nie. To przynależność do wspólnoty. Deklarując 'wysyłam moje dziecko do kościoła', albo 'nie wysyłam' pokazuję wszem i wobec, że należę, bądź nie należę do wspólnoty. To oczywiście jest powierzchowne - ale jest oznaką, jest deklaracją. No - oczywiście, zawsze mogę skłamać, na spowiedzi też mogę skłamać. Spisanie przez instytucje państwowe tego, jakie oznaki religijne dawał każdy, kto przeszedł przez system edukacji - jest moim zdaniem sprzeczne z konstytucją. Ja wiem, że jak ktoś chodzi na etykę, to na świadectwie ma wpisaną ocenę w tym samym miejscu, co ocena za religię katolicką, ale jest jeden problem. W szkole mojego dziecka - podobnie jak w większości szkół w Polsce - nie ma etyki. Brak oceny znaczy 'niekatolik'.

Jakiś czas temu (za rządów PiS) napisałem do rzecznika praw obywatelskich. Nie chodziło mi o to, żeby religia znikła ze szkół - pisałem, że zapisywanie w dziennikach ocen z religii, zapisywanie w dokumentach szkolnych dostępnych kuratorium tego, kto chodzi na religię, a kto nie, zapisywanie na świadectwach tego, czy ktoś chodził, czy nie - zmusza do ujawniania przynależności religijnej. Podałem rozwiązanie - wyrzucenie ocen z religii ze świadectw, oraz sprawienie, że nie będą przez szkołę tworzone dostępne kuratorium listy imienne tych, co na religię chodzą (te listy powinny być tylko u księży). Odpowiedź była straszna - nie na temat, w ogóle nie odnosiła się do tego, co pisałem, to był szablon do odpisywania tym, którzy chcą religię ze szkół wyrzucić. A ja tego nie chciałem, chciałem tylko, by z dokumentów dostępnych instytucjom państwowym, oraz przyszłym pracodawcom znikły zapisy o tym, czy ktoś na religię chodzi, czy nie. Odpowiedź była tak śmieszna, że aż tragiczna - to była odpowiedź na inne pytanie, na pytanie, którego nie zadałem. Ale nic to - olałem, bo wysłanie tego pisma to było takie ćwiczenie, chciałem sprawdzić, jaka będzie reakcja. Nie zawiodłem się - państwo ma ludzi za idiotów, którzy nic nie rozumieją, dokładnie tego się spodziewałem. A dzisiaj jeszcze czytam 'teologa', który ma za idiotów czytelników, i pisze, że jak ktoś chodzi na religię, to wcale nie jest katolikiem, więc poglądów religijnych nie ujawnia. No - w końcu można skończyć seminarium, zostać księdzem, potem biskupem - i cały czas sprytnie oszukiwać, tak więc bycie biskupem wcale nie oznacza bycia katolikiem ;) Papież już jest niemiecki, więc mogę bez obaw zażartować, że bycie papieżem też ;)

 

P.S.  fragmenty konstytucji do zastanowienia się:

  Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym.

  Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka