Ludzie - przyzwyczajeni przez wiele lat rządów traktujących ich jak niegramotne bydło - chcą wiedzieć, że ich wybrańcy są od nich mądrzejsi. Jakakolwiek inna sytuacja jest niebezpieczna. Wybrańcy narodu mają być za nich mądrzy, podobnie, jak mają za nich wydawać kupę kasy na 'reprezentację'. Niestety - jak się popatrzy w telewizor, albo w inne radio - powstaje dysonans poznawczy (często używam ostatnio tego określenia, ale też często on występuje) - patrzę, i widzę - zwykły człowiek, do tego gada i robi coś, co mógłby zrobić każdy z nas. Spada otoczka 'niezwykłości' polityka. Wyborca patrzy, i myśli - "Kurcze, przecież on nie mówi ani nie robi nic takiego super ekstra mądrego - w sumie większość średnio inteligentnych ludzi poradziłaby sobie na tej pozycji, a od niektórych nawet o niebo lepiej". Takie myślenie jest niebezpieczne - politycy na spółę z dziennikarzami, z którymi jadą na jednym wózku i z jednego pieca mają chleb - musieli wymyślić coś, co wmówiłoby szarakom, że te politykowanie to nie taka prosta sprawa, jak by się wydawało.
Spindoktorzy. Modne słowo, z zagraniczną wstawką (a wszystko, co zagraniczne musi być dobre, nawet, a właściwie - szczególnie - jak tego nie rozumiemy), oraz z medyczną konotacją, bardzo pasującą do celu. Nie lubimy lekarzy, uważamy, że to szuje, co się na ludzkiej krzywdzie chowają - ale jednak ufamy ich fachowości. Nawet, jak mówimy co innego - przy rozmowie z lekarzem jego autorytet działa. Nawet, jak jest to konował, a my o tym wiemy - autorytet działa.
Spin doktorzy używani są na przykład do tłumaczenia, dlaczego politycy robią z siebie debili. Zwykły człowiek patrzy na takiego, słucha - i dochodzi do wniosku "to się przecież kupy nie trzyma, ten facet po prostu nie myśli". I tu pojawia się spin doktor. A właściwie - jego duch ulotny, nad politykiem się unoszący. Duch spin doktora mówi "ten polityk jest mądry, to Ty jesteś głupi, że go nie rozumiesz". Do głupich wypowiedzi, ich braku, albo do głupich czynów dorabiamy ideologię próbującą jakiś sens w tym znaleźć. Mamy do wyboru - albo uwierzyć w to, że polityk nasz wybrany, nasz ukochany po prostu palnął coś bez myślenia, albo w to, że jakiś nieznany nam cel temu przyświecał, jakiś wszechinteligentny spindoktor mu to kazał zrobić. Wolimy wierzyć, że w tym szaleństwie jest metoda, tym bardziej, że tyle razy byliśmy bombardowani zestawieniem "niezrozumiała akcja - potem gadka o spin doktorach". Taki odruch się zrobił, mem wirusowy działa.
Gdyby pewien bliźniak płci męskiej powiedział dzisiaj do kogoś "spieprzaj dziadu" nikt nie napisałby, że nerwy mu puściły, albo że tak naprawdę to cham i prostak jest. Napisano by "Chciał umocnić swój wizerunek, jako człowieka zdecydowanego, a jednocześnie bliskiego każdemu z nas, nas, którzy takiego języka czasem w życiu musieli przecież użyć. Było to na pewno konsultowane z fachowcami od pijaru, ze spindoktorami i Albertem Einsteinem, podniesie to notowania wśród rudych dwudziestolatków czytających książki kryminalne".
Kim są owi spindoktorzy ? Tymochowicz, który pokazał, że wystarczy przeczytać podręcznik dla agenta ubezpieczeniowego, i konsekwentnie się go trzymać, by w pewnym okresie młodej demokracji zostać wicepremierem ? Przecież nie trzeba do tego żadnej wiedzy tajemnej.
Kto jest spin doktorem - Kurski ? Z tą jego fachowością, którą widzieliśmy nie jeden raz - na przykład w orędziu ? Ja tu nie mówię o treści - nawet formy nie opanował. Kamiński ? Jedną rzecz zauważam - w PiS mówi się o spin doktorach, są tacy, co się za takowych uważają - a media to podchwytują. W PO nikt się do bycia spindoktorem - nawet nie wprost - nie przyznał. W SLD i PSL podobnie. Dziennikarze nawet nie tropią tam za bardzo tych spindoktorów. Raz jednego przedwyborczego przedstawili, ale to dawno było ;)
Miecz typu spindoktor jest niestety obusieczny. Jedną funkcję spełnił - mało kto myśli, że jak polityk - nieważne, czy z PiS, czy z Prawa i Sprawiedliwości - palnie głupotę, to ludzie już nie myślą "głupota", tylko "pewnie tego nie rozumiem, bo za głupi jestem na tych spindoktorów". Drugie ostrze miecza powoduje, że do wszystkiego, co powie polityk będzie dorobiona ideologia. A nawet dwanaście różnych. A jak powie "sory, tak tylko gadałem, bo z Filipin wróciłem, do tego to był skrót myślowy, a tak poza tym, to właśnie komin malowałem, zapaliłem, i nie bardzo nawet pamiętam ten wywiad", to nie tylko mu w to nikt nie uwierzy - ludzie zaczną mówić, że to celowe działanie mające na celu wytrącenie argumentów przeciwnika, które mógłby kiedyś w przyszłości wykorzystać.
Odkąd powstali spindoktorzy politycy stracili osobowość. Wszyscy - nawet ci, którzy ją wciąż mają. Bo opinia publiczna - nauczona przez niektórych - będzie zawsze myśleć, że to jakiś spin doktor gada, a nie osoba, którą widzą. I że nie ma co próbować zrozumieć, co ten ktoś mówi - za głupi jesteśmy, nigdy nie zrozumiemy, bo spindoktorzy nami manipulują.
A bzdura, powiem. Koń, jaki jest każdy widzi. I nie jest taki dlatego, że spin doktor mu kazał takim być. Jest, bo jest. Można dorabiać ideologię, tylko wtedy zamiast na nim jeździć będziemy się zastanawiać - czy on przypadkiem nie jest rybą ? I czy jak na niego wsiądę, to mogę się utopić ? Zapytam fachowca, bo sam jestem za głupi, by wierzyć swoim oczom i uszom.
jestem z białka
Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą,
I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą.
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imion miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka