Tym razem temat zupełnie niepolityczny. Jest sobie taki fundusz, który daje bezrobotnym 12 tysięcy na założenie firmy. Oczywiście są warunki - biznesplan, dwa lata firma musi być, itp. - wszystko fajnie brzmi w teorii, albo w niektórych miastach. W innych - jest masakra.
Jest sobie pewien urząd pracy w małym mieście, do którego zgłasza się kobieta. Po urodzeniu dziecka odeszła z pracy, obecnie ma dobry pomysł na biznes, zaczęła już coś w tym kierunku robić - na razie bez działalności, ale idzie, więc warto. Przez kilka lat nie korzystała z zasiłku, nie rejestrowała się jako bezrobotna. Idzie do urzędu pracy, mówi - "Dzień dobry, jestem bezrobotna, chciałam założyć firmę, mam biznesplan, słyszałam o funduszu, co dalej itp.".
Co słyszy w odpowiedzi ?
- "Nie mamy w tej chwili pieniędzy".
- A kiedy będziecie mieli ?
- Nie wiemy
- to w takim razie poproszę wniosek o te dofinansowanie, wniosek o zarejestrowanie się jako bezrobotna.
- zarejestrować się pani może, ale wniosku nie damy
- jak to nie dacie wniosku ?
- nie dajemy, bo nie wiemy, kiedy będziemy mieli pieniądze, może za tydzień, może pod koniec roku. Nie wiemy, kiedy będziemy wiedzieli. Trzeba przychodzić się dowiadywać kiedy będziemy wydawać wnioski.
nieznających tematu informuję, że o przyznaniu decyduje KOLEJNOŚĆ ZGłOSZEń
- ale przecież wniosek możecie dać, ja sobie wypełnię, albo poczytam, jakie dane mam zebrać.
- nie wydajemy wniosków
Wietrząc wszędzie teorię spisku już widzę piękny mechanizm - jak się pojawiają pieniądze, to pracownicy z urzędu pracy obdzwaniają znajomych mówiąc 'jest kasa, przyjdźcie dziś i złóżcie wnioski'. Inni nie mają szans nawet dostać wniosku do ręki. Żeby było śmieszniej - można wnioski z internetu ściągnąć, ale wśród bezrobotnych na Kaszubach jest to mało popularne medium ;)
Kolejna rzecz jest fajna - nie dostanie się tej dotacji, jeżeli w ciągu 12 miesięcy odmówiło się (bez przyczyn uzasadnionych) pracy, będąc zarejestrowanym jako bezrobotny. Sytuacja wygląda więc tak - ktoś chcąc założyć firmę i dostać na to 12 tysięcy rejestruje się jako bezrobotny. Do tej pory się nie rejestrował - bo żona albo mąż go/ją utrzymywał. Rejestruje - składa wniosek (zakładam, że pozwolą złożyć wniosek - chociaż w tym urzędzie mówią, że nie tylko nie wydają, ale też nie przyjmują wniosków ). W tym miesiącu nie ma kasy - ma być za 2 miesiące. W międzyczasie dostaje ofertę pracy. "Ale ja nie chcę pracować, ja chcę założyć firmę i dostać wsparcie, po to się rejestrowałam". Jaka na to odpowiedź ?
"Nie chcesz pracować, to nie założysz firmy - przynajmniej za unijne pieniądze". Można jeszcze oczywiście kombinować, i chodzić do pracodawców ewentualnych 'po pieczątki' że się było, ale pracodawcy się nie pasuje, ale chyba nie o to chodzi. Tak oto wygląda wsparcie dla nowego małego biznesu.
Ciekawsza jest jeszcze jedna rzecz - dla bezrobotnych jest 12 tysięcy na starcie. W niektórych gminach wręcz wciskają dookoła te pieniądze, a w innych kiszą dla znajomych.
A ile jest 'na założenie' dla kogoś, kto pracuje, i ma dobry pomysł na biznes ? Kogoś, kto - jeżeli pracował parę lat, to ma lepsze kwalifikacje do prowadzenia biznesu niż ktoś, kto ostatnie parę lat spędził na zasiłku (nieważne z czyjej winy nie pracuje, ważne, że od kilku lat wyrabia sobie doświadczenie tylko w braniu zasiłku) ?. Na założenie firmy dla kogoś takiego nie znalazłem żadnych programów funduszowych. Najwyżej na rozwój firmy istniejącej.
Teraz pytanko - kto ma większe szanse na stworzenie firmy, która będzie działać, przynosić dochody, rozwijać się, tworzyć nowe miejsca pracy ? Komu bardziej opłaca się dać/pożyczyć 12 tysięcy na start nowej firmy - komuś, kto pracował u kogoś, poznał rynek, czy komuś, kto niestety parę ostatnich lat tylko chodził po zasiłek ?
Nie, żebym był przeciwko programom 'na start' dla bezrobotnych. Powinny być - super, że są. Ale powinny być też programy 'na start' dla pracujących. Gdy takich programów nie ma, to jest to paranoja. Musisz zostać bezrobotnym, żeby państwo/unia pomogły ci założyć biznes. Ale czasem musisz się zarejestrować, potem czekać - i w międzyczasie jak odmówisz pracy, to nie pomogą tego biznesu założyć. Gdybyś zrobił w konia pracodawcę, i pracę przyjął na miesiąc-dwa, a jak się pieniądze pojawią, to dał się z pracy wyrzucić - wtedy dostaniesz.
Bez sensu, totalnie bez sensu. Jak nie pracujesz - kasę dostaniesz na firmę, jak pracujesz - nie dostaniesz. Musisz odłożyć sam. Nie musiałbyś, gdybyś był bezrobotny ;)
Gdzie tu motywacja ?
Jedna rzecz - forma wspierania przedsiębiorczych ludzi - mi się tu przypomniała. Nie można odejść z działalności gospodarczej na wcześniejszą emeryturę, można tylko z umowy o pracę. W związku z tym osoba, którą znam, która zlikwidowała sklep, jak jej obok hipermarket postawili musiała w wieku prawie 60 lat - mimo lat wypracowanych - zatrudnić się na pół roku w firmie ochroniarskiej, błagając o umowę o pracę. Wcześniej przez kilkanaście lat płaciła składki na zus jako przedsiębiorca. Zarąbista motywacja do bycia przedsiębiorcą ;)
jestem z białka
Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą,
I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą.
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imion miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka