trybeus trybeus
470
BLOG

WOLNY RYNEK SPOŻYWCZY W POLSCE ?...TO JUŻ UTOPIA...

trybeus trybeus Gospodarka Obserwuj notkę 9

 

W poście tym poruszę kwestię zniszczenia polskiego handlu towarami spożywczymi, tzn. bardziej wyeliminowania Polaków z handlu w branży spożywczej...

Ale zanim rozwinę temat mały cytat z Piśma św...konkretnie Apokalipsy...




I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia - imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć.




Proszę się nie obawiać nie będzie tutaj straszenia czipami, choć poniekąd temat może naprowadzać na takie zjawisko...uważam, że są lepsze mechanizmy do zniewolenia ludzi...ale może o tym później.




W roku 1989, kiedy komuna upadła...na cztery łapy he he, gospodarka zaczęła kwitnąć, na pewno pamiętamy te czasy, kiedy człowiek czego by się wtedy nie chwycił, przynosiło zysk. Wtedy dla polskich przedsiębiorców był niesamowity boom, zwłaszcza w branży spożywczej, gdzie ponure sklepy GS-owskie ze sprzedawczyniami, które były niejako panami i władcami w tych sklepach...

 


 

 

...zaczęły padać jak muchy. Ludzie mieli do wyboru, albo ten ponury GS-owski masochizm, albo prywatny sklep z miłym i uśmiechniętym sprzedawcą-właścicielem.




Sklep wtedy otworzyli moi rodzice, a i ja byłem mocno zaangażowany w ten handel...ja i Tata byliśmy zaopatrzeniowcami, jeździliśmy do Krakowa na Plac Imbramowski, gdze dosłownie był przesyt wszystkich towarów...dosłownie było wszystko...nie wszystko oczywiście szło w naszym sklepie (np. klienci nieufnie podchodzili do ananasa, jak pies do jeża), ale większość towarów sprowadzaliśmy do sklepu. Spotkało się to z drwiną sprzedawczyń z GS-owskich sklepów, niemniej zdrowa konkurencja i zdrowe podejście do klientów doprowadziło do upadku tych sklepów.

Cena na tzw placach, czyli wielkich targowiskach była adekwatna do sezonów, lub niedoborem jakichś towarów...w pełni sezonu była cena niska, a po sezonie była wyższa...tak działa wolny rynek, kto chciał kupic taniej, a mógł kupić jednorazowo większą ilość towaru targował cenę.

 Na Placu Imbramowskim było jednak za ciasno...co się tam wyrabiało (ścisk, tłok)...potem przeniosło sie to wszystko na bardzo duży Plac na Rybitwach, gdzie handel był już dużo przyjemniejszy...jednak to temat na inną opowieść.




Handel rodzicom szedł dobrze, miłe podejście do klientów i zawsze świeży towar pozwoliło nawet wyeliminować konkurencję już poźniej powstałych prywatnych sklepów...niestety zaczął się też i poźniej schyłek polskiego handlu...jeszcze tak 5 lat temu niewiedziałem czym to jest spowodowane, ale teraz już doskonale rozumiem...Polak po prostu nie może handlować, a ten co może mamiony jest promocjami sieci handlowych typu ABC, Żabka, Groszek..kto wpadnie w pułapkę i połakomi się na rabaty, niestety pozbywa sie też niezależności, a to właśnie prowadzi do zniewolenia.




Sklep Mamy stanął pod ścianą końcem 2011 roku, gdy był poważny dylemat, czy ciągnąć dalej i zarabiać tylko na prąd i ZUS, czy zamknąć sklep w cholerę...Mama miała jeszcze chyba rok do emerytury...jakoś cudem dociągła i teraz jeszcze jakoś prosperuje, ale tylko dlatego, że jest na emeryturze i płaci tylko składkę zdrowotną do ZUS-u, no i pracuje sama.





W tym samym czasie, kiedy Mama otworzyła sklep jeden gość w okolicy otworzył hurtownię spożywczą... oczywiście dobrze mu szło, bo tak jak wspominałem, czego się wtedy człowiek nie dotknął „zamieniało sie w złoto” :))...pobliskie sklepy detaliczne zaopatrywały się u niego...oczywiście gdy się wyniuchało tańszy towar na Rybitwach, to się kupowało tam, nie było żadnych lojalek. Po pewnym czasie ten gość połasił się, żeby zrobić dosyć duży sklep detaliczny, tak też zrobił...no cóż, wolny rynek, ma do tego prawo... swoją decyzją osłabił inne sklepy detaliczne, które kupowały u niego w hurtowni towar. Niemniej jakoś jeszcze „dychają”.

Po pewnym czasie zobaczyłem, że sklep detaliczny jegomościa ologowany jest logiem sieci Groszek...myślę sobie, gość zwariował, mając hurtownię i mogąc mieć najlepszego dostawcę spożywki, czyli siebie ładuje się w lojalnościową sieć franczyzową Groszek...oczywiście jego prawo, ale anomalia z jakimi zetknąłem sie później dały mi dużo do myślenia. Raz Mama wysłała mnie, abym jej przywiózł parę skrzynek piwa Tyskiego do sklepu z tej hurtowni. Pojechałem i zobaczyłem, że w sklepie z logo Groszek piwo kosztuje 1,99 pln...zaglądłem do hurtowni, a tam cena 2,29 pln...mówię, jak to, to w detalu macie dużo taniej niż w hurcie ? Obsługująca wzruszyła ramionami i rzekła, żebym wziął piwo tam.





O co chodzi z tymi sieciami ?




Omówię tylko sieć Groszek, choć sieci jest wiele, ale nie chciałbym robić chaosu.

Sieć jest zarządzana przez Tradis, spółkę wchodzącej w skład Grupy Eurocash, która jest liderem na polskim rynku w hurtowej dystrybucji produktów FMCG.

Groszek działa od września 2000 roku. System oparty jest na zasadach franczyzy. Łączy uczestników w jednolitą, sprawnie działającą organizację z zachowaniem ich dotychczasowej niezależności, ale ta „niezależność” jest mocno obwarowana...na chłopski rozum napisze tak: dostajesz sprzęt, czyli chłodnie, kasy, systemy, szkolenia, ale oczywiście odpłatnie, ale możesz negocjować ceny...rabaty na towary od 0.3-7 proc...no i musisz lojalnie brać towary tylko z tej sieci.




O co chodzi z franczyzą ?



Decydując się na współpracę na zasadzie franczyzy obie strony podpisują Umowę narzucającą im wzajemne obowiązki. Podstawowym obowiązkiem franczyzodawcy jest udzielenie licencji na markę i przekazywanie wiedzy o prowadzeniu danego biznesu w sposób stały przez cały okres trwania Umowy, zaś podstawowym obowiązkiem franczyzobiorcy jest przestrzeganie wspólnych dla całej sieci zasad prowadzenia firmy i płacenie opłat franczyzowych.

Franczyza nie polega tylko na sprzedaży prawa do używania logo sieci lub znaku towarowego, to cały system prowadzenia biznesu. Słowo „system” to klucz do zrozumienia zasad biznesu opartego na franczyzie. Biorca licencji może bowiem liczyć ze strony dawcy licencji na systemową i systematyczną opiekę – na szkolenia dla siebie i załogi, na kampanie promocyjne wspierające sprzedaż czy na know-how dla danej branży np. wiedzę o specyfice rozliczeń i księgowości. Za tę pomoc franczyzobiorca przekazuje franczyzodawcy tzw. opłatę wstępną za udzielenie licencji i potem - przez cały czas trwania kontraktu - wpłaca na rzecz dawcy pewien procent swoich obrotów. Pieniądze te są wykorzystywane na rzecz całej sieci i służą wszystkim biorcom licencji – są one przeznaczane m.in. na badania marketingowe, opracowywanie nowych produktów i kampanie reklamowe. W jednym zdaniu: franczyzobiorca wykorzystuje w swej działalności doświadczenie, wiedzę i metody działania opracowane przez dawcę licencji.




Jak działa franczyza ?




Franczyzodawca jest właścicielem znaku towarowego i marki sieci franczyzowej.

Franczyzodawca sam przetestował koncept biznesowy i wykazał jego rentowność.

Franczyzobiorca prowadzi punkt pod szyldem franczyzodawcy jako niezależny przedsiębiorca: jego zarobkiem jest zysk z działalności.

Franczyzobiorca finansuje zasadniczą część inwestycji w otwarcie punktu i zakup towaru.

Franczyzobiorca jest właścicielem mienia znajdującego się w punkcie.

Franczyzodawca przekazuje franczyzobiorcy wiedzę jak właściwie prowadzić działalność (know-how).

Franczyzobiorca płaci za licencję franczyzową, płaci także miesięczną opłatę franczyzową za korzystanie z know-how (bezpośrednio w formie opłat lub pośrednio w marżach produktów kupowanych od franczyzodawcy).

Franczyzobiorca określa ceny towarów lub usług w swoim punkcie. Zysk (jeśli się pojawi) zależy więc nie tylko od wysokości sprzedaży, ale także od ustalonej marży na produktach.

Zwykle franczyzobiorca ma pewien wpływ na rodzaj i różnorodność asortymentu w punkcie.

Zasady współpracy franczyzodawcy i franczyzobiorcy reguluje umowa franczyzy, a instrukcje jak właściwie prowadzić działalność w ramach franczyzy zebrane są w podręczniku operacyjnym. Więcej tutaj.




 Czyli można by rzec znów na chłopski rozum, franczyzobiorca musi odpalić co miesiąc jakąś umówioną kwotę, za to franczyzodawca "daje" mu logo, szkolenia i towar, który franczyzobiorca musi brać i innego wyjścia nie ma...umowa, umową, a jak klient nie dopisze to niestety franczyzodawca siada na marży...jesteś właścicielem sklepu, ale i potencjalnym niewolnikiem.




Skąd się wzięła Grupa Tradis właściciel sieci Groszek ?




Zacznijmy od „zarania dziejów”, czyli od zaistnienia na polskim rynku Grupy Eurocash...żeby nie stukać niepotrzebnie w klawiaturę przekleję z wiki kalendarium:

1995 Jeronimo Martins Dystrybucja rozpoczyna działalność na rynku hurtowej dystrybucji pod marką Eurocash

2002 Wydzielenie Eurocash ze struktur JMD

2003 Wykup menedżerski przez Luisa Amarala

2005 Debiut Grupy Eurocash na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych

2006 Przejęcia: nabycie 100 proc. akcji KDWT (Głównym obszarem działalności KDWT jest sprzedaż wyrobów tytoniowych i produktów impulsowych ), nabycie sieci franczyzowej Delikatesy Centrum (franczyzowa sieć samoobsługowych sklepów rozlokowanych w południowo-wschodniej Polsce ).

2007 Nawiązanie współpracy kapitałowej z PayUp (doładowania telefonów komórkowych, możliwość płatności rachunków domowych oraz dokonywanie bezpiecznych zakupów przez Internet, a także płatności kartą płatniczą).

2008 Przejęcie McLane Polska

2009 Przejęcie Batna Sp. z o.o.

2010 Przejęcie spółek Premium Distributors (części Dystrybucyjnej CEDC) oraz Polcater

2011 Przejęcie Grupy Dystrybucyjnej Tradis, (W skład Grupy wchodzą m.in. spółka Tradis, hurtownie DEF, sieć Ambra, Polska Sieć Handlowa Lewiatan, sieć Detal Koncept, Euro Sklepy, drogerie Koliber oraz spółka PSD, a także sieć Groszek )

2013 Wejście akcji Eurocash do indeksu WIG 20. Wiecej tutaj.




Piękna ekspansja, co nie ? I to wszystko wchodzi w skład zglobalizowanej sieci handlowej, spożywczej, ale niestety nie polskiej.

Następnym etapem w tej ekspansji są wszelkie karty lojalnościowe klientów i jakieś tam śmieszne punkty, promocje, żeby jak najwięcej się dowiedzieć o kliencie, jego zapotrzebowaniach itd. Ja nigdy nie biorę takich kart, a przy kasie zawsze mówię, że nie podam nawet kodu pocztowego, bo za dużo by te sępy z tych sieci chciały wiedzieć.

Czyli można by rzec, obcy kapitał, polskie pachołki (udające właścicieli sklepów spożywczych) i lemingi walące drzwiami i oknami do sieci sklepów i czychające na promocje...

 


 

 



 

 

...i myślące, że jak kupują pod szyldem polskobrzmiących nazw to wspierają polski rynek...pozwolą Państwo, że pokiwam z politowaniem głową...

  A co z naprawdę polskimi sklepami ? Ano nic, jak wybiorą handlową wolność, to muszą klepać biedę a ich atrakcyjność polega na tym, że klienci mogą wziąść towar na tzw. „krechę”, albo na „zeszyt”...a i tak właścicieli polskich sklepów złupią później urzędy, bo wielkie sieci prawdopodobnie nie płacą podatków, a mały, polski przedsiębiorca będzie łupiony, bo z niego można dosyć łatwo wyciągnąć podatki.




 Co to ma wspólnego z moim fragmentem z apokalipsy...ktoś zapyta, ano ma bardzo wiele. Z chwilą kiedy, wszystkie te korporacje handlowe połączą się w całkowitą jedność, to dla nas, konsumentów może oznaczać powolne podwyżki cen, pełną kontrolę przepływu towarów spożywczych, oraz  dyktowanie jakości towarów na rynku...już i tak ta jakość została zaniżona...że tylko wspomnę o smacznej i zdrowej soli...drogowej, którą zjadł ze smakiem nasz naród.




Następnym etapem jest obrót bezgotówkowy, czyli karty bezgotówkowe tak chętnie przez wielu ludzi używane, a bardzo w mediach chwalone, a wręcz reklamowane...łatwo płacić, nie trzeba nosić gotówki...ta kampania jest po to, aby wyeliminować gotówkę z obrotu i aby „system” miał całkowitą kontrolę nad transakcjami, a przy okazji przykryć machloje światowych korporacji w związku z tym, że jednak pieniądze nie mają pokrycia w towarze ...i tu drodzy Czytelnicy dochodzę do sedna sprawy, jeśli powstanie totalna, globalna korporacja hadlowa i wdroży się system płatności bezgotówkowej, to znaczy, że zbliżyliśmy się już do czipowania ludzi, oczywiście nie trzeba bedzie czipować, ludzie sami będą pragnąć tych plastikowych prostokącików z czipem i nie będą się z nimi rozstawać...teorie spiskowe podają o przymusowych czipowaniach...a tu chodzi o to, aby ludzie sami pragnęli być kontrolowani i tak się niestety dzieje...bez użycia jakiegokolwiek przymusu.
 

trybeus
O mnie trybeus

Kogut polski, niekoszerny, heteroseksualny...rasa górska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka