Tomasz Łabuda Tomasz Łabuda
1291
BLOG

Raport z frontu dnia codziennego

Tomasz Łabuda Tomasz Łabuda Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Znów szukam pracy. Względnie od niedawna. Widzę często bezsensowność tego zajęcia. Oferty pracy, w których spędzę nie więcej niż kilka miesięcy, bo i więcej czasu nie warto, a trzeba dawkować ten czas, aby samemu nie zrobić sobie krzywdy. Byłem ostatnio na rozmowie, najpierw słyszę że godziny pracy są bardzo elastyczne i mogę pracować ile chcę, między godzinami 7 a 22. Potem, gdy rozmawiamy indywidualnie, już wychodzi na to, że nie prawda. Że tylko od 10 do 18 i najlepiej tylko tak. Jakbym bardzo chciał, to mógłbym także na rano, ale nie więcej razy niż na popołudnie. I że tylko 40 godzin. Więc po co było pół godziny wcześniej ściemniać mnie i trzem innym osobom?

Tak to jest, gdy nie jest się zbyt zaradną życiowo osobą, oraz gdy się nie ma wykształcenia wyższego, najlepiej w odpowiednim kierunku. Prace na chwile, bo zaraz może być coś lepszego. Bo zaraz będą mnie niszczyć i sprowadzać do kategorii zwierzyny lub maszyny. Już nawet nie chodzi o pieniądze, ale głównie o sam komfort mijających dni, o to aby zauważyć że czasu jest coraz mniej, a życie umyka, jednak w przyjemny sposób, a nie z klapkami na oczach. A może ktoś z "salonu" czytający ten tekst mógłby mi coś zaproponować? Mam 25 lat, mieszkam we Wrocławiu, jestem dyspozycyjny. Najlepiej w życiu wychodzi mi pisanie, ale podejmę się też innych czynności. W razie czego proszę o kontakt przez ten portal, to podzielę się (jeśli będzie taka potrzeba) moim CV i szerszą wiedzą na mój temat.

Odezwała się do mnie koleżanka z internetów po około pół roku milczenia. Dlatego wzmógł się w mojej głowie dylemat, czy w ogóle takie znajomości mają sens? Pisanie, zwykle o niczym, czasem o czymś poważnym. Rozmowy przez telefon. Owszem, czasem tego potrzebuje, bo jestem dość samotną osobą, jednak utrzymywanie kontaktu i budowanie więzi z osobą, którą będzie się widzieć raz na kilka lat albo wcale, nie wydaje mi się sensownym rozwiązaniem. Czasem po prostu odpisuje zdawkowo, zdaje się z niechęci, ale też z wiedzy, że takie znajomości nie mają większego sensu. Nie wiem czy takie relacje ciągnąć, wkręcając się w znajomość, a na sam koniec i tak sprawiać zawód końcem, tym że to tylko kolejny random, anon z internetów. Sam się czasem za bardzo angażuje w takie znajomości, druga osoba też, przy czym uczucie bezsensu i bezcelowości tego potęguje rozczarowanie. 

Obecnie mam jedną dobrą relację w "życiu realnym" i czasem doskwiera mi, że nie mam do kogo się odezwać albo z kim wyjść się spotkać. Jestem dość aspołeczną osobą, czasem szybko relacje kończę, czasem później, często ktoś nie chce utrzymywać ze mną znajomości, ale to nie jest złe. Nie tracę czasu na puste znajomości, na osoby do których nie pasuje. Wcześniej doskwierało mi to, ale teraz się przyzwyczaiłem i uważam to za coś naturalnego. Wszak skąd mam brać znajomości, skoro nie mam pracy, ani nie studiuję? I gdzie mam wychodzić w tzw. "miejsca publiczne" aby poznać kogokolwiek, skoro nie mam z kim? Stronie od miejsc zatłoczonych i zgiełku, czasem pójdę na spacer z przewodnikiem i na tym się kończy. Błędne koło o bardzo małym obwodzie.

Chciałem się zabrać po raz drugi za czytanie Biblii, jednak nie wiem czy to jest dobry pomysł. Wcześniej gdy się za nią wziąłem szukałem odpowiedzi na pewne kwestie, na które (jak mi się zdaję) dzisiaj znam odpowiedź. Z jednej strony chce ją drążyć, jednak z drugiej strony nie wiem czy ciągłe rozterki i myślenie o sensie istoty mają jakikolwiek sens. Życie jest teraz i się dzieje, a interpretowanie kolejnych wersów pochłania czas, energie, budzi wątpliwości. To jest trudny tytuł. Wymaga ciągłej interpretacji, szukania powiązań. Jak trudny rebus, który próbujemy rozwiązać, a na końcu okazuje się, że to było tylko drugie dno, gdy tych jest piętnaście. 

Jednak w niej zawarta jest prawda. To jak żyć, jak jest zbudowany nasz świat, jakie tutaj obowiązują prawa, których trzeba przestrzegać. Ale do tego trzeba się dokopać, odkryć co i kto miał na myśli, o co tak na prawdę chodzi. Jak koparka trzeba odkryć te rzeczy pod grubą warstwą ziemi i gruzu. Jednak ona tam jest, kwestia cierpliwości, aby do niej dotrzeć. Zostawię sobie to na kiedyś, nie chcę sobie wrzucać na głowę kolejnych wątków i problemów kwestii filozoficznych. Ale kiedyś podejmę walkę i sprawię jej ciężki nokaut.

Zamiast tego wróciłem do "Spowiedzi praktykującego alkoholika" Marka Koprowskiego. Autor daje mi poczucie, że będąc "przegraną" osobą, pełną uzależnień, mogę dalej być kimś i prowadzić ciągle moją walkę. Mimo różnych słabości, które sami sobie rzucamy pod nogi, można funkcjonować, mieć dobre zajęcie, a może nawet życie. Nie wszystko jest stracone, nawet gdy wydaje się, że jedynym wyjściem jest skok w dół ze skarpy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości