Alpha-Alpha Alpha-Alpha
1422
BLOG

Mecenas Rafał Rogalski

Alpha-Alpha Alpha-Alpha Polityka Obserwuj notkę 1

Dokumentacja/Archiwizacja

11.08.2010 12:26/Onet.pl, Jacek Gądek


Adwokaci diabłów i zranionych aniołów


"Każdy ma prawo do obrony. Nie oznacza to, że nigdy nie mam rozterek. Mam je, niekiedy nawet poważne"

Kiedyś za darmo reprezentował dentystkę, którą molestował psychopatyczny wielbiciel. - Jednak najczęściej to nie "aniołki" potrzebują pomocy – mówi mec. Rafał Rogalski. Świetnie to wie Piotr Kruszyński - prawnik, który bronił "Inki", skazanej za pomoc przy zabójstwie ministra sportu i Edwarda Mazura, podejrzewanego o zlecenie zabójstwa komendanta głównego policji. Adwokaci znani z ekranów telewizorów dziś bronią diabłów, jutro skrzywdzonych aniołów.

Mecenas Rafał Rogalski jest postacią nietuzinkową. Mimo młodego wieku stał się znany, często też jest obecny w głośnych sprawach związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Dziś pełni funkcję pełnomocnika rodzin śp. Lecha i Marii Kaczyńskich, Przemysława Gosiewskiego, Krzysztofa Putry, Janiny Fetlińskiej, Aleksandry Natalii-Świat i Aleksandra Fedorowicza. - Zgłosiła się do mnie jedna z rodzin zmarłego w katastrofie smoleńskiej, a następnie zgłosiły się kolejne – tak mecenas opisuje początek swojego zaangażowania w sprawę tragedii.
 

Choć jest stałym bywalcem mediów, to swoją karierę prawniczą na dobre zaczął niedawno, bo trzy lata temu - jako radca prawny. Od dwóch lat jest także adwokatem.

Doktor G. – pierwsza duża sprawa mec. Rogalskiego

Sprawa doktora G. sprawiła, że kariera mecenasa ruszyła z kopyta. Bardzo głośna, budziła emocje nie tylko w światku lekarskim, politycznym, ale i w zwykłych ludziach – w końcu wszyscy stykają się z lekarzami, a mało kto nie słyszał o przypadkach korupcji i prezentach.

Rogalski jako adwokat braci M. - Szymona i Sławomira - oraz Danuty, żony zmarłego już Floriana, którzy oskarżeni byli o korumpowanie lekarza, nie zgodził się z rozstrzygnięciami ws. dra G. Aby "dopaść" kardiochirurga, skorzystał m.in. z opinii wydanej przez prof. Zbigniewa Religę oraz prof. Günthera Laufera.

Skierował też swoje kroki do Rzecznika Praw Obywatelskich, który sporządził kasację do Sądu Najwyższego od postanowienia o utrzymaniu w mocy umorzenia wątku medycznego ws. dra G. Sąd Najwyższy uznał kasację za zasadną. Prokuratura musiała wszcząć śledztwo na nowo. Jednocześnie Rogalski rozpoczął procedurę postawienia dra G. przed lekarskim sądem dyscyplinarnym.

Rogalski nie ma cienia współczucia dla G. Ta sprawa jest dla niego niezwykle ważna także z powodu swojej choroby – adwokat ma za sobą najprawdopodobniej decydujące etapy walki z nowotworem i choćby dzięki temu z polską służbą zdrowia stykał się bardzo często. – Cenię sobie życie, bo ono jest tylko jedno. "Kropkę nad i", co do braku jakichkolwiek dylematów wobec dra G., postawiło prowadzenie sprawy rozwodowej oraz o wyrugowanie z mieszkania jego żony Julity. Sposób jej traktowania przez dra G. urągał wszelkim standardom człowieczeństwa – mówi Rogalski.

W sercu politycznego zamieszania

O tym, że mecenas Rogalski nie stroni od niestandardowych zachowań, niech świadczy zdarzenie z 1 czerwca 2010 r. Wtedy to w Belwederze miało miejsce posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Podczas obrad jej członkowie mieli zapoznać się z zapisami z czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu Tu-154.

Jarosław Kaczyński nie wziął udziału w posiedzeniu. Prezes PiS wyraził jednak nadzieję, że pełnomocnik rodzin ofiar, m.in. rodziny Kaczyńskich, zostanie wpuszczony na posiedzenie RBN. Mecenas Rafał Rogalski przyjechał do Belwederu, wszedł nawet do budynku, ale po chwili go opuścił. Dziennikarzom powiedział, że nie został wpuszczony na posiedzenie Rady. Sam jednak zastrzega, że działał legalnie i mógł uzyskać uprawnienie do udziału w posiedzeniu w oparciu o zarządzenie prezydenta z 24 maja 2010 r. ws. działania RBN. - Ubolewam, że ówczesny p.o. prezydenta Bronisław Komorowski nie zaprosił mnie do udziału w posiedzeniu, mimo iż jestem reprezentantem kilku rodzin – podkreśla mecenas.

Rogalski odrzuca zarzuty o polityczne zaangażowanie. – Jakiekolwiek tego typu szufladkowanie jest dla mnie wyjątkowo krzywdzące – podkreśla. I dodaje, że sprawy polityków czy ich rodzin to tylko niewielki ułamek spraw przez niego prowadzonych. - Zawsze będę bronił tych, którym stała się krzywda. Moi mocodawcy w śledztwie smoleńskim mają prawo do poznania pełnej prawdy o przyczynach śmierci swoich najbliższych. Bardzo przeżywają to, co ich spotkało – podkreśla.
 

Pomoc skrzywdzonemu "aniołowi"

Ale mec. Rogalski nie zajmował się jedynie sprawami o politycznym wydźwięku. Przed kilkoma laty pomagał kobiecie, którą prześladował zakochany w niej mężczyzna. Nie miał jeszcze wtedy swojej kancelarii adwokackiej – był doktorantem na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Za darmo zgodził się pomóc. Sprawa dotyczyła Andżeliki K., młodej warszawskiej dentystki.

Jej dramat zaczął się pod koniec 2006 roku. Wtedy to asystowała przy wyrywaniu zęba swojemu późniejszemu prześladowcy. Dzień po tym, jak szczęka Sebastiana zubożała o jednego zęba, w jego sercu zagościła chora miłość. Przyszedł do kliniki i wyznał jej swoje uczucie. Miłości nie odwzajemniła. Ale Sebastian nie ustawał w staraniach. Zjawiał się pod blokiem Andżeliki, potem – gdy ta odjeżdżała – biegł za jej samochodem. Kładł się nawet na masce auta i całował szybę. - Potrafił o trzeciej nad ranem być u mnie pod balkonem i rzucać kamieniami w okno - opisywała dentystka.

Sebastian posunął się nawet do molestowania kobiety – obmacywał ją w autobusie. Formy okazywania miłości stawały się coraz bardziej niebezpieczne. Skończyło się procesem, choć na początku policjanci radzili jej, aby przy kawie powiedziała Sebastianowi "nie". I tak by to nic nie dało. W końcu Andżelika wraz z Rogalskim wysłali skargę do Ministerstwa Sprawiedliwości. Dopiero wtedy sprawa ruszyła z miejsca. Oprócz wcześniejszego złośliwego i uporczywego nękania – za co grozi śmieszne 1,5 tys. zł grzywny – dochodzą inne zarzuty. Udało się. Ostateczny wyrok brzmiał: trzy i pół roku więzienia oraz 15 lat zakazu zbliżania się do Andżeliki.

W końcowej fazie procesu Sebastian stwierdził, że do Andżeliki nic już nie czuje i zostawi ją w spokoju. Ostateczny wyrok sądu brzmiał jednak: winny. Z kolei Rogalski wybieg frustrata skomentował słowami: "Oskarżony odkochał się dla celów niniejszego postępowania i rozprawy".

Najczęściej nie są to jednak "aniołki"


Adwokat raz broni gangsterów, a innym razem ich ofiary. Czy nie ma w tym sprzeczności? - Wykonywanie zawodu adwokata polega na świadczeniu pomocy prawnej. Przysługuje ona każdemu i poza wyjątkowymi sytuacjami - chodzi o tzw. klauzulę sumienia - pomocy prawnej jako obrońca czy pełnomocnik adwokat odmówić nie może – mówi Rafał Rogalski.

Dodaje jednak: - W dotychczasowej praktyce mam to szczęście, że poza nielicznymi przypadkami nie miałem zasadniczych dylematów co do przyjęcia pełnomocnictwa. Cenię sobie możliwość reprezentowania pokrzywdzonych, gdyż nie mam wtedy zasadniczo żadnych wątpliwości – mówi mecenas. Podkreśla przy tym: "Jednak najczęściej to nie aniołki potrzebują pomocy. Każdy ma prawo do obrony. Nie oznacza to, że nigdy nie mam rozterek. Mam je, niekiedy nawet poważne".

- Czy są sprawy, których bym nie prowadził? Tak, są – podsumowuje.

Lustracyjne sprawy mec. Piotra Kruszyńskiego


O ile Rafał Rogalski wypłynął niedawno, to Piotr Kruszyński w mediach jest chyba od zawsze. Występował w niejednej sprawie lustracyjnej. Sam też został oskarżony o to, że rzekomo był tajnym współpracownikiem służb PRL-u. Doktorzy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk napisali, że od 1979 r. Kruszyński rejestrowany był przez kontrwywiad najpierw jako kontakt operacyjny, a potem jako tajny współpracownik "Piotr". - Nigdy nie byłem agentem; nie miałem wpływu na to, że ktoś mnie mógł gdzieś zarejestrować – tak odpierał zarzuty pod swoim adresem ze strony autorów książki "SB a Lech Wałęsa…". I wygrał.

Z kolei były poseł Samoobrony Jerzy Zawisza – mimo jego obrony - został prawomocnie uznany za "kłamcę lustracyjnego". Zatrudniła go także Zyta Gilowska, gdy w 2006 roku Rzecznik Interesu Publicznego złożył w Sądzie Lustracyjnym wniosek o wszczęcie jej procesu lustracyjnego Gilowskiej. Ostateczny wyrok brzmiał: oświadczenie lustracyjne Zyty Gilowskiej o tym, że nie była agentem SB, jest zgodne z prawdą.
 


"Pejsaty paplament". Mazur i Papała

Kruszyński bronił też Leszka Bubla w procesie o nawoływanie do nienawiści. Bubla uniewinniono. Broniąc swojego klienta mówił, że nie można nikomu zakazać głoszenia swoich poglądów, "nawet wtedy, gdy są one kontrowersyjne i z którymi można się nie zgadzać". Bubel nie jest krystaliczną postacią – już kiedyś był skazany za lżenie Żydów. A w 2000 r. pisał o "obrzezaniu im mózgów", "podstępnym żydowskim nasieniu" i "pejsatym paplamencie".

Kolejna sprawa – kolejny głośny klient. Edward Mazur, polonijny biznesmen, którego polska prokuratura podejrzewa o zlecenie morderstwa gen. Marka Papały, poszedł po pomoc właśnie do Kruszyńskiego. Efekt? Ostatecznie sąd w Chicago odmówił wydania go Polsce. Postępowanie było szeroko komentowano w prasie – było też ważne dla ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Z telewizją za pan brat


Inne sprawy to: obrona prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego ws. nieprawidłowości przy sprzedaży gruntu w centrum miasta firmie Grażyny Kulczyk. I kolejna: Nangar Khel – tutaj mecenas do zadań specjalnych bronił żołnierzy, których oskarżano o zbrodnię wojenną, czyli ostrzelanie afgańskiej wioski. Gdy oskarżeni żołnierze chcieli wytoczyć Aleksandrowi Szczygle proces o znieważenie, poszli właśnie do Kruszyńskiego. Były szef MON w "Superwizjerze" TVN powiedział pod adresem aresztowanych żołnierzy: "Banda durniów strzelała do cywilów. Nie jestem za to odpowiedzialny". Potem przeprosił, ale rodzin to nie zadowoliło.

Podobnie głośna była obrona "Inki", której wyjście z wiezienia stało się krótkim, ale bardzo efektownym spektaklem. Była skazana na 8 lat za pomoc w zabójstwie b. ministra sportu z AWS Jacka Dębskiego. Kruszyński bronił także Janinę Chim w procesie pieniędzy FOZZ. I byłego szefa Art-B Bogusława Bagsika.

Mec. Leszek Piotrowski – i Blida, i "Pershing"

Innym adwokatem niestroniącym od wielkich procesów, ale i po części do nich zmuszonym, był – bo zmarł w marcu tego roku – Leszek Piotrowski. Jego życiorysem można by obdzielić kilka osób. W PRL-u mecenas był pełnomocnikiem rodzin ofiar górników, którzy zginęli w kopalni "Wujek", występował też w imieniu męża Barbary Blidy, byłej posłanki SLD.

Nim jednak Piotrowski stanął na niejednej sali sądowej III RP, swoją bezkompromisowością wsławił się w czasach komunizmu. Bronił wtedy między innymi Adama Słomkę, późniejszego prawicowego polityka. Także temu zawdzięcza stanowisko wiceministra sprawiedliwości w rządzie Hanny Suchockiej. Z resortu musiał jednak odejść – po części na własne życzenie, zarzucił bowiem swojej szefowej nieudolność.

Jednak Piotrowski stawał jako adwokat w obronie nie tylko prześladowanych opozycjonistów i skrzywdzonych rodzin. Był także obrońcą Ryszarda Boguckiego, którego mimo to skazano za współudział w zabójstwie szefa gangu pruszkowskiego, Andrzeja Kolikowskiego, ps. Pershing. Jak sam mówił "nie da się naprawić świata, zaostrzając kary. Prawdziwa sprawiedliwość nie jest ani łagodna, ani surowa, ale sprawiedliwa".

Stefan Hambura – w polsko-niemieckiej niszy


Jeśli adwokat Stefan Hambura wziął na swoje barki jakąś sprawę, to można przypuszczać, że zajmą się nią i media. Przynajmniej polskie, bo niemieckie do jego osoby nie przywiązują wielkiej wagi. Dlaczego w naszym kraju niemiecki adwokat stał się bywalcem mediów? Dba o swój PR, lgnie do głośnych spraw na styku Polski i Niemiec, a ostatnio włączył się w sprawę katastrofy pod Smoleńskiem i reprezentuje m.in. syna Anny Walentynowicz.

Po spotkaniu z prezydium zespołu Antoniego Macierewicza skarżył się: "Nawet nie mogę uzyskać informacji, jakie informacje znajdują się w aktach niejawnych i z których służb napłynęły. Prokuratura twierdzi, że to wszystko jest niejawne. Niejawność jest niejawna całkowicie – mówił. Od bon motów nie stroni. A media to lubią".

Hambura wypełnił niszę na prawniczym rynku – wyspecjalizował się w sprawach na pograniczu polskiego i niemieckiego prawa. Bierze sprawy Polaków, którzy nie radzą sobie z niemiecką administracją, wraca do reparacji za II wojnę światową i odszkodowań za prace niewolniczą w III Rzeszy. Zaczął też współpracować z Powiernictwem Polskim, której szefową jest Dorota Arciszewska-Mielewczyk, senator PiS. Walczył też z niemieckimi Jugendamtami, sądami, które niejednokrotnie podejmowały niesprawiedliwe dla Polaków decyzje.

Działania Hambury już od lat mają wpływ na polskie życie polityczne. Po opublikowaniu na łamach "Rzeczpospolitej" głośnego tekstu pt. "Zamknąć drogę do odszkodowań", którego był współautorem, ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński zlecił wycenę strat stolicy w wyniku wojny. Polska oczywiście nie będzie się domagać dziś odszkodowań za II wojnę światową, ale z każdym głośnym działaniem adwokaci z pierwszych stron gazet mogą swoje usługi wyżej wyceniać.
 

Alpha-Alpha
O mnie Alpha-Alpha

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka