Przyszło do swej własności, a swoi Go nie przyjęli. (J 1,11)
Dwa tysiąclecia temu Światłość zajaśniała nad betlejemską grotą. W targanym okrutnymi wichrami historii świecie pojawił się ledwie zauważalny, zda się bezbronny, podmuch Miłości.
Dwa tysiąclecia temu w chatce nazaretańskiej Słowo przyjęło ciało człowieka. Mówiąc słowami bożonarodzeniowej prefacji, zrodzony przed wiekami zaczął istnieć w czasie.
Już się zdawało, że Słowo przegrało, ukrzyżowane na Golgocie. Nic dziwnego. Biorąc rzecz na chłodny rozum, jest Ono bez szans. Cóż bowiem może stawić czoła machinie przemocy zdolnej w jeden moment obrócić w zgliszcza owoce żmudnej wieloletniej pracy? Papież? Ile on ma dywizji? – miał pytać ironicznie Stalin.
Cóż może nikły podmuch Miłości wobec tornada nienawiści?
A jednak ten nikły podmuch potężnieje. Ogarnia kolejne kraje i kontynenty. Jednoczy ludzi dobrej woli - czyli tych, którzy poczuwają się być Jego własnością. Którzy Go przyjęli.
Dziś z ambon słychać echo Słowa, które zabrzmiało w Dzień Bożego Narodzenia.
Echo skierowane do Ciebie na progu Nowego Roku.
I ty możesz osłonić podmuch Miłości: przyjąć Słowo.
I ty możesz zgasić podmuch Miłości: ukrzyżować Słowo.
Wybieraj.
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura