tsole tsole
122
BLOG

Rozmowy z Cieniem: Dlaczego liturgia?

tsole tsole Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

- Cześć! Skąd wracasz?
- Z procesji fatimskiej.
- O, to się chwali! Ale czemu taki markotny jesteś?
- Spotkałem kolegę z pracy. Troszkę mnie zniesmaczył. Dziwił się, że uczestniczę w takich obrzędach.
- Ateista?
- Skądże! Katolik i to o dość ugruntowanych poglądach. Oczytany i w ogóle...
- W takim razie co mu się nie podoba w procesjach?
- Uważa, że Kościół przegina z tą liturgią. Ten przepych, ta celebra... że to wszystko raczej utrudnia skupienie się wiernemu na fundamentach naszej wiary.
- Na fundamentach czyli?
- Żarty sobie ze mnie stroisz? Na Ewangelii, zbawieniu...
- Ty też tak uważasz?
- Że utrudnia? No cóż, może za ostro powiedziane, ale czasem wydaje mi się, że mamy tu przerost formy nad treścią. Bizancjum.
- Oj, coś mi się wydaje, że ani ty ani twój kolega nie za bardzo wiecie co to jest liturgia!
- No nie wygłupiaj się, przecież to elementarz!
- OK, w takim razie powiedz co Ty rozumiesz przez liturgię?
- Przede wszystkim obrzęd.

- Tak myślałem. No to będziesz zdumiony, gdy się dowiesz, skąd to słowo pochodzi!
- Z chęcią się dowiem.
- Słowo liturgia pochodzi od greckiego wyrazu leiturgia (leitos – publiczny, ergon – służba, praca). Pierwotnie oznaczała zbiórkę publiczną, a nawet coś w rodzaju „czynu społecznego” np. przy umacnianiu wałów obronnych czy budowie okrętów.
- Rzeczywiście zdumiałeś mnie tym stwierdzeniem! Ale przecież nie ma to nic wspólnego z dzisiejszym znaczeniem tego słowa!
- Owszem, to tylko ciekawostka. Bo już od II w. n.e. słowo „liturgia” było wiązane wyłącznie z uroczystościami religijnymi. U Greków z kultem ich mitologicznych bóstw, np. Dionizosa i Apollina, a wśród Żydów mieszkających w Aleksandrii z ceremoniami spełnianymi w Świątyni Jerozolimskiej.
- Czyli jednak obrzęd!
- W tamtych religiach z biedą dałoby się jej znaczenie sprowadzić do obrzędu, ale w chrześcijaństwie żadną miarą. W Nowym Testamencie liturgia oznacza celebrację kultu Bożego bądź – szerzej – posługę chrześcijańską i głoszenie Ewangelii. U św. Pawła termin ten oznaczał także pełnienie czynów miłości. A przez kolejne wieki rozwoju myśli chrześcijańskiej słowo „litur¬gia” poszerzało i pogłębiało swój zakres znaczeniowy.
- Więc czym jest dziś? Możesz podać definicję ty moja prywatna, chodząca za mną encyklopedio?
- Służę. Papież Pius XII w Encyklice Mediator Dei (1947 r.) poświęconej w całości liturgii, podał taką jej definicję: Liturgia obejmuje całkowity kult publiczny Ciała Mistycznego Chrystusa, a więc Jego Głowy i Członków.
- Bardzo to ogólne. I cóż tu ukrywać, stare. Nie masz jakiejś nowszej, posoborowej?
- Służę. Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium Soboru Watykańskiego II definiuje ją w następujący sposób: Liturgia to wypełnianie kapłańskiej funkcji Jezusa Chrystusa. W niej przez znaki dostrzegalne wyraża się i w sposób właściwy dla poszczególnych znaków dokonuje uświęcenie człowieka, a Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa, to jest Głowa ze swymi członkami, sprawuje pełny kult publiczny.
- Nie ma jakiejś czytelniejszej definicji?
- Służę: ks. Bogusław Nadolski w podręczniku „Liturgika” podaje, że Liturgia jest kontynuacją paschalnego misterium Chrystusa, to jest męki, śmierci i zmartwychwstania. Jest to równocześnie dzieło uświęcenia człowieka i doskonałego uwielbienia Boga. Dokonuje się ono w liturgii pod osłoną znaków (symboli). Teraz jesteś usatysfakcjonowany?
- Nie całkiem. Przekonałeś mnie jednak, że liturgia to coś o wiele szerszego, głębszego niż myślałem. Do tej pory uważałem, że jest to taki kulturowy owoc religijnego kultu, religijnej żarliwości wiernych, podobnie jak dzieła literackie, muzyczne, architektoniczne, malarskie etc.
- Z pewnością tak jest, lecz kultura nie stanowi źródła liturgii. Skoro jednak wspomniałeś o owocu, chciałbym ci zaproponować pewną refleksję nad fenomenem liturgii metaforycznie nawiązującą do drzewa i owocu. Chcesz posłuchać?
- Z chęcią.
- Są takie słowa Pana Jezusa, które zanotował św. Jan Ewangelista, bo był najbliżej krzyża i dobrze je usłyszał: Wykonało się. Jak myślisz: co się wykonało?
- Myślę, że dzieło zbawienia.
- Słusznie. Pan Jezus wykonał swoje zadanie.
- Czyli już nic więcej nie będzie?
- Z Jego punktu widzenia wykonało się, ale z naszego punktu widzenia jest to trochę bardziej skomplikowane. My żyjemy w pewnym napięciu między tym, że oto dzieło zbawienia  już się wykonało a tym, że efektów w nas za bardzo nie widać.
- Jak to nie widać?
- My ciągle do dzieła zbawienia dorastamy, w naszym życiu to jest proces. I właśnie napięcie między tym, że na krzyżu „już” się wykonało dzieło zbawienia, a tym, że „jeszcze nie do końca” wykonało się w nas, bo jeszcze nie jesteśmy doskonali, to napięcie właśnie może przemieniać nasze życie.
- W jaki sposób?
- Najczęściej patrzy się na to pod kątem moralności. Jeśli coś przemienia moje życie, to znaczy jestem lepszy, bardziej sprawny duchowo, moralnie, łatwiej mi podejmować prawe decyzje, jestem uczciwszy itd.
- OK, ale co to ma wspólnego z liturgią?
- Już mówię. Bardzo często się zapomina, że między dziełem, które się wykonało na krzyżu a moralnością jest jeszcze coś pośrodku, coś, co łączy te dwie rzeczywistości. Dzieło, które się wykonało, jest jak ziemia, gleba, a moralność jest jak owoc tej ziemi. Żeby owoc mógł dojrzewać, musi być coś, co soki ziemi „przeniesie” na owoce. Musi być pień, musi być drzewo. I tym drzewem jest właśnie liturgia.
- Czyli liturgia to jest miejsce pośrednie pomiędzy tym, czego dokonał Pan Jezus na krzyżu, a owocami naszego życia? No, teraz zaczynam kumać...
- Liturgia sprawia, że Pan Jezus w sposób realny, choć często niezauważalny, może wpływać na nasze życie. Nie widzimy, jak soki płyną w drzewie, ale widzimy, jak owoce rosną.
- Ale - żeby pozostać przy tej metaforze - drzewo ktoś musi pielęgnować, inaczej usycha, dziczeje...
- Masz rację. Tu jest wielka odpowiedzialność Kościoła jako instytucji. Liturgia jest prawnie ustalonym kultem Kościoła. Obrzędy liturgiczne są więc pod ścisłą kontrolą, nie podlegają pochopnym, nieuzasadnionym zmianom. Żaden obrzęd sakramentalny nie może być zmieniany ani poddawany manipulacji przez szafarza czy przez wspólnotę. Nawet najwyższy autorytet w Kościele nie może dowolnie zmieniać liturgii; może to czynić jedynie w posłuszeństwie wiary i w religijnym szacunku dla misterium liturgii.
- Równocześnie jednak celebracja liturgiczna powinna brać pod uwagę kulturę danego narodu.
- Oczywiście! W Kościele można wyróżnić kilka tzw. tradycji liturgicznych, do których należą: obrządek łaciński (głównie rzymski), bizantyjski, aleksandryjski czy koptyjski, syryjski, ormiański, maronicki oraz chalcedoński. Wszystkie one przekazują jednak to samo misterium Chrystusa.
- Gdzieś czytałem, że żarliwym obrońcą liturgii był  kard. Joseph Ratzinger.
- Owszem, jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary wydał głośną książkę „Duch liturgii”, a później, jako papież Benedykt XVI wielokrotnie wskazywał na różne niekorzystne zjawiska. Na przykład ubolewał, że reforma liturgiczna była pojmowana jako twór ludzki, wręcz jako proces badawczy w laboratorium, owoc wyobraźni i kreatywności. Uważał, że w dziejach Liturgii występują rozwój i postęp, ale nie ma żadnego zerwania. To, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas pozostaje święte, wielkie i nie może być nagle całkowicie zakazane a tym bardziej uznane za szkodliwe. Wszystkim wyjdzie na dobre zachowanie bogactw, które wzrastały w wierze i modlitwie Kościoła i przyznanie im należytego miejsca.
- Podobno bardzo krytycznie odnosił się do prób „uatrakcyjniania” liturgii przez taniec czy pantomimę, oklaski...
- O, tak, był w tych kwestiach bardzo zasadniczy. We wspomnianej książce „Duch liturgii” napisał: Jeśli w liturgii oklaskuje się ludzkie dokonania, to jest to zawsze ewidentny znak tego, iż całkowicie zagubiono istotę liturgii i zastąpiono ją rodzajem religijnej rozrywki. Atrakcyjność taka nie trwa długo; na rynku ofert spędzania wolnego czasu, gdzie rozmaite formy religijności coraz częściej funkcjonują jako rodzaj podniety, konkurencja jest nie do pokonania.
- Co papież miał na myśli?
- To, że na naszych oczach rodzi się świecka liturgia, czasem zwana sakramentem zakupów. Konsumpcja uległa sakralizacji, a markety stały się katedrami, świątyniami społeczeństwa konsumpcyjnego.
- Świat ogołacany z religii szuka sobie namiastki.
- Owszem. Lecz ta nowa, świecka „liturgia” jest drzewem o bardzo płytkich korzeniach.

tsole
O mnie tsole

Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo