Jedna z ostatnich depesz WikiLeaks dotycząca Rosji i sprawy zabójstwa Litwinienki powinna uważnemu obserwatorowi obecnego theatrum polityki zagranicznej dać wiele do myślenia. Każdy, kto interesuje się współczesną historią polityczną, działaniami służb specjalnych oraz grą interesów na arenie międzynarodowej na pewno zadaje sobie pytanie: Dlaczego depesza WikiLeaks bierze w obronę Putina, który ma zarzuty zlecenia wielu zabójstw na tle politycznym, z czego casus Litwinienki jest jednym z najlepiej znanych światowej opinii publicznej? Oraz druga sprawa: Do kogo adresowany jest przekaz i co jeszcze Rosja zamierza ugrać „w porozumieniu” z WikiLeaks?
Uśpić czujność opinii publicznej
Wygląda na to, że rozmywanie odpowiedzialności za śmierć Litwinienki ma za zadanie uspokojenie opinii publicznej w krajach cywilizowanego Zachodu. Europejczycy, jakoś dziwnie nie mogą znieść tego, co w Rosji serwowane jest jako danie główne – mordów na przedstawicielach opozycji, ludziach biznesu, którzy chcą być zbytnio niezależni oraz upartych krytykach FSB; będącej narzędziem w realizacji putinowskich zapędów do bezwzględnej dominacji nie tylko w kraju, ale także w kwestiach ekonomicznych oraz polityce zagranicznej. Niemcy na przykład mają pewien problem z jawnym zaprezentowaniem się jako strategiczny partner Rosji. Unia Europejska sformułowana bowiem zgniły paradygmat praw człowieka i obywatela, więc otwarcie nie można wspierać terroru i zabójstw dokonywanych przez aparat władzy.
WikiLeaks - maszynka do ogłupiania
Rosja ma kilka laboratoriów do wytwarzania wykwintnych trucizn (np. słynne Laboratorium 12), które co bardziej krnąbrnym dodawane są do kostek cukru, herbaty, wody mineralnej albo aplikowane do mikrofonów telefonów komórkowych. Chemicy rosyjscy mają do dyspozycji olbrzymie fundusze i wytwarzają profesjonalne substancje zabijające na tyle skuteczne, że trzeba uruchomić specjalne dochodzenie, żeby wykryć, co się właściwie stało – zwykłe laboratorium analityczne nie jest w stanie wykryć polonu, talu albo sarinu. WikiLeaks jest być może doskonałym narzędziem do tego, aby ogłupić doszczętnie naiwniaków podniecających się „putinowskim ociepleniem”, jak ujął to Witold Gadowski w ostatnim artykule na S24. Pod pozorem niezależności fakcji Assagne’a, który pozoruje się na antymainstreamowego mesjasza są jak widać przemycane informacje, których prawdziwość jest śmiechu warta. Oczywiście w sprawie Litwinienki nie ma niezbitych dowodów winy, ale zadecydował o tym głównie fakt, że dzięki profesjonalizmowi FSB Ługowoj wywinął się policjantom Scotland Yard. Nie ma oskarżonego – nie można doprowadzić wnioskowania śledczych do spodziewanego końca. Ale przeciętny Kowalski nie będzie się interesował, jak bardzo skomplikowana jest dystrybucja Polonu 210 do brytyjskich kawiarń i że muszą stać za tym wybitni, o ile można tak powiedzieć, profesjonaliści w uśmiercaniu ludzi. A nawet jeśli się będzie interesował, nawet jeśli nie będzie miał złudzeń, to przecież WikiLeaks powiedziało, że Rosjanie byli na tropie zabójców Litwinienki, tylko brytyjski wywiad spaprał sprawę, bo agenci-partacze chcieli się wykazać. Tak samo będzie myślał Schmitt, który wspiera budowę Nord Stream, jako dzielny niemiecki patriota (uwaga, patriotyzm w Niemczech nie kojarzy się z niskiego wzrostu kartoflami, ale z realpolitik kanclerz Merkel).
Jak zginął Litwinienko
Przyjrzyjmy się historii zabójstwa Litwinienki oraz motywów, którymi kierował się Putin. Aleksander Litwinienko, to były agent FSB, człowiek delegowany do walki z przestępczością zorganizowaną, który miał dostęp do najskrytszych tajemnic rosyjskiej służby bezpieczeństwa. Trudno powiedzieć, czy miał złudzenia w stosunku do służb, które jeszcze dekadę temu nazywały się KGB, czy aby ratować skórę poprosił o azyl w Wielkiej Brytanii. W każdym bądź razie wcześniej popełnił dwa niewybaczalne błędy, ujawnił, że otrzymał bezprawny nakaz zamordowania Borysa Bieriezowskiego oraz, o czym informuje Gadowski, wyjawił mediom, że FSB sponsorowało Ajmana az Zawahiriego, który organizował dostawy broni dla afgańskich talibów. Pikanterii dodaje fakt, że Litwinienko tuż przed otruciem zjadł lunch z Mario Scaramello, członkiem Komisji Mitrochina badającej zaangażowanie KGB we włoską politykę i biznes. Scaramello miał przekazać Litwinience ważne informacje na temat zabójstwa Anny Politkowskiej (...)
Link do części drugiej: tu154eu.salon24.pl/260992,jak-wikileaks-gra-w-rosyjska-ruletke-czesc-ii
Artykuł Witolda Gadowskiego: lubczasopismo.salon24.pl/prezydentdlawarszawy/post/260896,dlaczego-zabito-litwinienke
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka