Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU
550
BLOG

Czym jest postrzeczywistość (w Polsce)?

Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU Polityka Obserwuj notkę 3

Za ten wpis zabierałem się od dawna. Już planowałem filozoficzny elaborat, odkrycie roku w dziedznie literatury społeczno-politycznej, kolejny zakamuflowany atak na postmodernizm z odrobiną hermeneutycznej poezji. Ponieważ zorientowałem się, jak bardzo poważny temat sobie wybrałem, jak wiele książek, które na mnie czekają musiałbym przeczytać, postanowiłem poczekać, aż mi przejdzie ten pomysł. Na szczęście Najwyższy przyszedł mi z pomocą, zamieszał trochę łychą w kociołku zwanym Polską w wyniku czego spadło na nas kilka tuskowych plag - zaraz zaczne uważać premiera za jakieś złe medium w kontakcie on-line ze złymi duchami. Ale, ale, stop, wracamy na ziemię. Jest więc szansa by napisać coś o postrzeczywistości, wszystkich nie zanudzić (czyli się streszczać i na temat).

Postrzeczywistośc to etap po rzeczywistości. Logiczne. W postrzeczywistości jest coś dziwnego - wszystko nie pasuje do rozsądku. Nie ma punktu zaczepienia  - przewartościowanie wartości, to nawet nie jest to. Sęk w tym, że nie stąpamy już po twardym gruncie, ale grzęźniemy w błocie po kolana. Ściany, które do tej pory były prostopadłe w stosunku do podłogi są krzywe lub pofałdowane, nie idzie się oprzeć. Kolory brudne albo na maksa jaskrawe. Tożsamość kwili, że nie ma się z czym utożsamiać. To taki skutek okłamywania nas przez NICH. Daliśmy się uśpić, bo jak ktoś nie ogląda się za siebie, to może dostać w beret nie tylko w ciemniej bramie.

Postrzeczywistość praktycznie polega na tym, że nagle zauważamy bezsens nowej narracji - dla przykładu informacje w rzeczywistości (czyli w tym co było wcześniej) o wiele bardziej trzymały się kupy.  Poprzez  traumatycznie doświadczenia zorientowaliśmy się, że układanka straciła kilka puzzli i nie ma jak złożyć obrazka w jedną całość.

W rzeczywistości wszystko było w porządku. Były sobie fundusze emerytalne, które miały zastapić ZUS - wszyscy na około powtarzali, że ZUS to trup. Była Konstytucja, która działała. W tej Konstytucji napisane było, że najwyższym dobrem jest jedność Rzeczypospolitej i zadbanie o samostanowienie naszego kraju. A także ochrona wybieranych władz, które dzierżą ster demokratycznie przekazanej woli wyborców na reprezentantów. Byli dziennikarze, którzy tropili afery i wyciągali przestępców za kołnierze zza ministerialnych biurek. Podatki, wiadomo, miały być niższe i przyjazne - co by ludziom żyło się lepiej. Debata publiczna zdefiniowana została jako wartość fundamentalna dla demokracji-liberalnej. Dostęp do najświeższych wydarzeń miał zagwarantowany nawet chłop małorolny. Unia Europejska miała się nie wcinać za bardzo, a NATO gwarantowało spokój od Odry po Kaukaz szerokim łukiem omijając Moskwę. Tak to było w rzeczywistości.

W postrzeczywistości nastąpiła największa negacja od dziesięcioleci. Przykładów dostarcza ostatnie pół roku. Katastrofa Smoleńska została wbrew Konstytucji przekazana innemu krajowi, bo ten kraj ma prawo do decydowania o losie samolotu, który zarył na jakiejś zapadłej ruskiej wsi. Wniosek był taki, że tam gdzie coś upadnie, tam już zostaje. Prezydenta i wielu ważnych ludzi dla kraju z góry spisano na straty - operacja wymazać. Nie ma co się rozstrząsać nad losem zmarłego - mamy nowego. Dalej. Minister Finansów wraz z kilkoma przydupasami powiedział nam, że teraz ZUS jest lepszy. I, że ZUS będzie zajmował się naszymi pieniędzmi. Powiedziano wprost, że fundusze emerytalne sobie gorzej radzą, bo mają mały zysk, a ZUS sobie lepiej radzi, bo ma 50mld. straty rocznie. W rzeczywistości przy użyciu kalkulatora byśmy wszyscy rżeli zgięci do kolan. Ale w postrzeczywistości mamy się skoncentrować na mantrze Rostowskiego. Media w Polsce miały chronic wolność słowa, a tymczasem zajmują się niszczeniem opozycji. Dziennikarze śledczy przebranżowilii się na paparazzich albo robią reportaże z życia gwiazd. Dobry zarobek z tego jest. Można tak wymieniać i wymieniać.

Pozostaje mi tylko obserwować smutną postrzeczywistość, w której sam jestem zmuszony budować kontekst. Nikt mi tego kontekstu nie dostarczy - pozostaje mi własny rozum. Korzystanie z autonomicznego rozumu, to jest rzecz na granicy szaleństwa. Ludzie nie są przyzwyczajeni do braku punktu odniesienia. Nawet kartezjańskie cogito ergo sum było obliczone na chwilę i potem powrót, żeby nie doświadczyć nadmiernej pustki, a jedynie zdać sobie sprawę z niezależności myślenia. Obecnie myślenie nie ma przedmiotu myślenia, bo nawet pojęcia uległy jakiejś takiej dewaluacji.

W pewnym sensie jest w tym całym szaleństwie metoda. Moze nauczymy się wreszcie oglądać się za siebie, żeby nie dostać w beret?

 

 

  "Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka