Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU
710
BLOG

Wizerunek i wsparcie mediów kluczem do zwycięstwa wyborczego

Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU Polityka Obserwuj notkę 1

W normalnych warunkach funkcjonowania państwa tylko własne imperium medialne zapewnia sukces wyborczy. Platforma Obywatelska miała takowych kilka do dyspozycji – myślę, że nie potrzeba ich wymieniać. Wszak oficjalnie nie są to media rządowe, ale w praktyce służą PO i gnoją PiS. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że PiS dostał w tych wyborach dość dużo głosów – właściwie osiągnął dolny pułap oczekiwanego wyniku. Nikt rozsądny nie dawał partii Jarosława Kaczyńskiego mniej niż 30% i więcej niż 35%. Ale nie wystarczyło to, aby zwyciężyć z napakowaną wizerunkowo ekipą Donalda Tuska. Niestety dla wyników wyborów nie ma żadnego znaczenia fakt, że Platforma jedzie na medialnych sterydach i gdyby ich zabrakło polityczna tkanka tej partii zaległaby w bez ruchu, a następnie rozpłynęła się do postaci politycznego planktonu.

Wyborcy Platformy nie raczyli zauważyć przekrętów swojej partii, a stało się to właśnie dlatego, że media nie planowały zajmować ich podobnymi sprawami. Wiem, że to szokujące i bolesne, iż problemy kraju generowane przez władzę nie znajdują miejsca na szpaltach gazet i łamach portali internetowych, ale faktem jest, że media, które przykryły afery rządu PO są w pierwszej kolejności odpowiedzialne za generowanie Tuskowi poparcia politycznego, a dopiero później za informowanie społeczeństwa. Kupowanie głosów w Wałbrzychu, rozmontowanie OFE, potężne zadłużenie kraju, podwyżka VAT, żenujący przebieg śledztwa smoleńskiego, etc. – wszystko przeszło praktycznie niezauważone uwadze przeciętnego obywatela. A jak miało być inaczej, skoro słyszeliśmy „nic się nie stało”, „jakoś się prześlizgnęliśmy” czy „przecież wszystko jest w porządku”?

Dla Prawa i Sprawiedliwości oraz jego sympatyków płynie z tego następująca nauka – bez mediów kolejnych wyborów nie wygramy, chyba, że Donald Tusk rozwali kraj i do głosu dojdą mechanizmy oddolne wykazującą jedyną w swoim rodzaju autopromocję. W warunkach stabilizacji, a póki co nasz kraj funkcjonuje normalnie bez względu na problemy, które politycy skwapliwie zamiatają pod dywan,  jedyną formą kontaktu wyborcy z polityką jest szklany ekran, przeglądarka internetowa czy gazeta codzienna.

Rynek medialny i PiS

Nie należy zapominać także o wizerunku medialnym, który na obecną chwilę wypada trochę blado. Wiadomo, nie ma komu tego wizerunku robić, a i sama partia nie jest specjalnie chętna, aby korzystać z pomocy „marketingowych macherów”. W dodatku mainstream skutecznie punktuje „naszych”, którzy dostarczają mu stosownej pożywki do przeprowadzenia działań sabotujących – PiS nie tylko wśród swoich przeciwników ma opinię partii antysystemowej, której członkowie prędzej położą się krzyżem i zaśpiewają rotę niż podłączą się pod konstruktywne zmiany. Znikąd się to nie wzięło, a w polityce należy bardzo uważać na każdy krok.

Gdzie PiS w mediach może liczyć na bezwzględne poparcie? Są to „Gazeta Polska” oraz „Telewizja Trwam”. Partii Jarosława Kaczyńskiego sprzyjają także „Rzeczpospolita” , „Uważam, Rze”, „Salon24” oraz „Wpolityce” przy czym nie jest to poparcie bezwarunkowe, bo mowa tutaj o młodszej i bardziej tolerancyjnej światopoglądowo publice, która nie da się karnie zakoszarować pod dyktando swojej partii. Coraz istotniejszą rolę odgrywa również Radio Wnet.

Wynik wyborczy „Prawa i Sprawiedliwości” jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Pozwala na umocnienie struktur partyjnych i daje asumpt do działań, gdzie dotychczas PiS był nieobecny. Partii Jarosława Kaczyńskiego, poza wsparciem medialnym potrzebny jest solidny lifting wizerunkowy – przeprowadzony w taki sposób, jak robi to Platforma Obywatelska. Głównym zmartwieniem Jarosława Kaczyńskiego jest  jednak w pierwszej kolejności słaby zasięg mediów propisowskich. Jaki może on być? Spróbuję to oszacować.

Co w Internecie i gazecie (Polskiej) piszczy?

W Internecie, biorąc pod uwagę wymienione wyżej serwisy, PiS może liczyć na 10-15%. Jeśli mam rację wyobraźmy sobie, jaka jest szansa, by dotarła do wyborców alternatywa wobec rządowej papki. W przypadku mediów drukowanych zdaje się być trochę lepiej – „Rzeczpospolita” i „Uważam Rze” powinny liczyć na około 20-25% udziału w ogólnopolskim czytelnictwie. Nie podejmuje się oceniać wyników „Gazety Polskiej” – istotnie tygodnik bardzo zwiększył sprzedaż. Nie zmienia to faktu, że jeśli Tomasz Sakiewicz nie poprawi wizerunku swoich gazet, które fatalnie prezentują się pod względem wizualnym oraz bardzo trudno zdobywają sobie nowych Czytelników, „GazPol” nigdy nie będzie propozycją dla masowego odbiorcy.

Warto chwilę zatrzymać się nad tą sprawą. Niestety czołowi publicyści „Gazety Polskiej” wymagają od innych politycznego zaangażowania po stronie swojej i PiS już na starcie - jeszcze przed przeczytaniem choćby drugiej strony pisma. Sakiewicz zdaje się sankcjonować podział na „wrogów” i „przyjaciół”, co jest z psychologicznego punktu widzenia bardzo wątpliwą strategią marketingową. Jest tak dlatego, że ludzi organicznie odpycha tego rodzaju wymóg – woleliby wybrać przynależność niż przyjąć ją, jako narzuconą z góry. Zdecydowanie silniejszą motywacją do podjęcia działań politycznych jest swobodne osobiste zaangażowanie, co objawia się znalezienie medium reprezentującym dane poglądy i potrafiącym propagować je na zewnątrz. Dzięki gazecie opiniotwórczej czy portalowi informacyjnemu, czytelnik ma wrażenie zyskania przyjaciela w mediach mówiącego z nim jednym głosem w najważniejszych kwestiach. Znamiennym dla polityki faktem jest to, że utożsamianie się z partią polityczną, liderem ugrupowania czy opiniotwórczym medium przybiera objawy, co najmniej ślepej miłości, jak nie fanatyzmu światopoglądowego. Niestety „GazPol” chciałby ostatni etap tej „psychologicznej inicjacji” przejść ze swoimi czytelnikami już przy pierwszym kontakcie – tutaj możemy wyobrazić sobie głównego bohatera Matrixa łykającego niebieską pigułkę.

Moim zdaniem jest to jedną z przyczyn słabej pozycji „Gazety Polskiej” na rynku prasy. Tomasz Sakiewicz i redakcja zamiast proponować nienarzucający się profil pisma czeka na katharsis, jakiego doświadczą ludzie w wyniku np. rządów Donalda Tuska i wtedy wezmą do ręki gazetę, której do tej pory nawet nie dotykali. Nie mówię, że to nie działa, ale na dłuższą metę nie sprawdza się, jako masowa strategia pozyskiwania konsumentów. Osobiście martwi mnie to z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze środowisko „GazPolu” to autentyczni patrioci zainteresowani polską racją stanu – nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ponadto publicystyka śledcza jest tam najwyższych lotów, co szczególnie w obliczu klęski dziennikarstwa śledczego na łamach mainstreamu, jawi się jako wartość podwójna – czy nam się to podoba czy nie dziennikarze śledczy usłużnych rządowi mediów jeśli zamierzają działać na tym polu, to afery raczej będą ukrywać niż rozgłaszać na łamach dzienników ogólnopolskich. Wreszcie zespół „Gazety Polskiej” to osoby bardzo sympatyczne, którym dobrze z oczu patrzy. Szkoda, że w wyniku własnych błędów ściągają na siebie falę niezasłużonej krytyki skonfliktowanych z nimi środowisk, które tylko czekają, żeby dokopać opozycyjnej prasie.

A co z katolikami?

Do omówienia pozostała jeszcze prasa katolicka – nazwijmy ją „prasą wyznaniową”. Wydaje mi się, szczególnie po tryumfie pomarańczowej stonki od Palikota, że droga do umysłów masowego odbiorcy, a co za tym idzie wyborcy, na którego chrapkę ma PiS wiedzie przez media świeckie. Nawet nie chodzi o fakt, że ludzie zżymają się na katolicyzm. Wszak można by go przeflancować na chrześcijaństwo i jakoś byśmy ten wózek do przodu popchnęli. Tutaj mamy poważniejszy problem – ludzie nie żyją ze świadomością respektowania chrześcijańskich zasad moralnych i bynajmniej się sprawami wiary nie interesują.

Koncern medialny pilnie potrzebny

W każdym bądź razie – sukces lub porażka PiS będzie zależał od kontroli tytułów na rynku prasy i mediów. Wymienione wyżej pozycje – nie licząc prasy wyznaniowej – dają prawicy może 30% eteru. Ile z tego przekłada się na realne poparcie wyborcze? Na pewno nie całość. Leniwi, niezaangażowani, zrezygnowani i bierni będą zawsze – zresztą mają oni swoje racje, o których nie powinniśmy zapominać skoro bawimy się w inżynierię społeczną. Projekt nie jest łatwy, bo media to wielkie interesy i wielkie pieniądze – tam ścierają się ludzie uwikłani w służby specjalne oraz nieuczciwe biznesy, a myślę, że stanowią sporą część całego środowiska. Jeśli „Prawo i Sprawiedliwość” nie stworzy imperium medialnego czy to poprzez wydanie nowego tytułu, czy poprzez przejęcie już istniejących (kilka by się znalazło, które można tanio kupić i dobrze rozpropagować) nie ma szans na lepszy wynik wyborów.

Chyba, że Polska doczeka kryzysu gospodarczego i ludzie wyjdą na ulicę z koktajlami Mołotowa. Jednak czy mamy stać się zakładnikami czarnego scenariusza? Myślę, że jeśli ma się on rozegrać, to wpływ opozycji jest tutaj marginalny. Więc skoncentrowałbym się raczej na budowaniu, co daje większą satysfakcję i lepsze widoki na przyszłość.

  "Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka