Brzmi jak tytuł lewicowego manifestu, ale nie o to chodzi. Po prostu Piotr Piętak, jeden z ciekawszych publicystów podejmujących zagadnienia Internetu na Salonie24.pl ostro popłynął. Pierwszy raz przecierałem oczy ze zdumienia po wpisie Piotra „Socrealizm Internetu”. No, ale każdy może mieć gorszy dzień, ja też się czasem zastanawiam czy nie łażą za mną. Ale na tyle rzadko, że nie grozi mi to na głowę. Drugi raz dzisiaj, bo właśnie czytam, że Internet ma być ekosystemem kolejnych Hitlerów czy innych Stalinów, którzy obejmą władzę nad światem manipulując Siecią. Osobiście uważam, że to niemożliwe. Chyba, że coś w rodzaju ACTA zostanie realnie wprowadzone w życie.
Szybkie łącza, otwarte DNSy, uczciwe (don’t be evil) wyszukiwarki gwarantują nam wolność wypowiedzi. Problemem jest oczywiście ranking, czyli jak to mówi mój znajomy „ruch z drugiego ogona” - pozycja w Google tego, co ludzie mogą w Sieci znaleźć. Ale za odpowiednią sumą agencje SEO zajmą się wypozycjonowaniem serwisu. Jeśli nasz biznes nie zagraża gigantowi z Mountain View nie będą nas spychać na bezczela poza TOP10. Ale dość niuansów technicznych, przecież miało być o Hitlerze i totalitaryzmie.
Libertynizm i liberalizm
Zasadniczo podpisuję się pod analizą socjologiczną Piętaka, to prawda, Palikot jest wytworem „ideologii libertyńskiej propagowanej przez specjalistów wychowanych w ubeckich kazamatach”. Sam bym tego lepiej nie ujął. Dodam jeszcze, że właśnie socjalistyczny libertynizm – bo przecież mowa o bezideowym ruchu politycznym, który sięgając gdzieś daleko wstecz, nawiązuje do totalitaryzmu sowieckiego; kiedy brak idei czy nawet anty-idee zbierały największe żniwo – uszkodził najmocniej piękny, liberalny dorobek czy to umiarkowanych konserwatystów angielskich, jak Hume (no może ten był akurat wojującym wigiem), Smith, Ricardo czy niemieckich humanistów w stylu Kanta i Humboldta, a później uniwersalistów takich jak Habermas czy nawet lekko marksizujący Fromm.
Teraz niestety rodziny Radia Maryja powtarzają, co bardzo mi nie w smak, że liberałowie i libertyni nie różnią się od siebie. Ale oddajmy im trochę racji, wszak to właśnie komunizm czerpał z liberalizmu garściami wybierając z niego standardy obyczajowe, które później umieszczano na sztandarach. Atak na tradycję i wiarę chrześcijańską, a zwłaszcza na Kościół został misternie przetkany egalitarnymi hasłami – w ten sposób dawni liberałowie zostali natychmiast zaszufladkowani, jako kryptototalitaryści z sierpem i młotem w klapie. Trzeba studiować klasyków liberalizmu, dobrze rozumieć zasadę państwa prawa i potrafić przedstawić racje tej filozofii społeczeństwu, żeby przekonać ludzi do filozofii wolnościowej. Słaba liberalna noga rodzimej polityki, to silny Palikot, który po raz kolejny wybierze z liberalizmu postulaty seksualno-obyczajowe i zaniesie je w darze klasie pracującej.
Tymczasem Piotr Piętak idzie o wiele dalej: „brak dyskusji o spustoszeniu jakie w kulturze dokonuje Internet jest dowodem na nasze zapóźnienie cywilizacyjne. Ruch Poparcia Palikota narodził się w starciu pod Pałacem Prezydenckim miedzy „dziećmi internetu” i pokoleniem „druku” obie strony oskarżając się nawzajem dowiodły, ze zupełnie nie rozumieją współczesnego świata.” Sądzę, że pomieszane zostały tutaj dwa porządki. Internet nie jest tożsamy z erą technologiczną.
Era technologiczna a Sieć
Internet to narzędzie komunikacji, którego możliwości są nieograniczone. Technologia natomiast jest interfejsem służącym do użytkowania nowej rzeczywistości, która istotnie redukuje jednostkę do określonych ram poznawczych. Dam przykład. Neurolodzy i psychologowie jakiś czas temu ogłosili, że media społecznościowe mogą prowadzić do zmiany w konstrukcji centralnego układu nerwowego. Młodzi ludzie będą mieli coraz większe problemy w nawiązywaniu bezpośrednich relacji z drugim człowiekiem, jeśli nie będzie on „podany” im za pomocą ekranu komputera czy tabletu. Może to być groźne w wielu sferach: nawiązywanie kontaktu między sobą, zasada bezinteresownej pomocniczości, spędzanie wolnego czasu przy rozmowie, głębsze przyjaźnie, wspólne rozwiązywanie życiowych problemów, etc.
Ale to właśnie era technologiczna zapoczątkowała proces redukcji i podziały na „starych” i „młodych”. Cezurą jest już umiejętność obsługi urządzenia. Kulminacją natomiast wyłączne korzystanie z narzędzi komunikacji właściwych sieci oraz eliminacja tradycyjnych narzędzi komunikowania się. Proszę sobie wyobrazić tzw. geeków czyli maniaków komputerowych lub kastę managerów, którzy nie rozmawiają „normalnym” językiem, ale posługują się agencyjnym sloganem niezrozumiałym dla wielu z nas. W tym wszystkim tkwią bardzo młodzi ludzie, którzy się już nie nauczą kumplować „po staremu”, bo nie biegają po podwórku za piłką, nie uciekają przed sąsiadem, któremu piłka zbiła szybę, nie grają w kapsle na chodniku, etc.
Ale ten, kto jest w stanie przebrnąć przez barierę technologiczną – a łatwość obsługi komputera czy iPada jest coraz większa – jest w stanie wykorzystać Internet dla wielu twórczych celów. Nie jest powiedziane, że Facebook będzie oknem na świat bez względu na fakt, że mamy nową linię czasu, która czeka na nasz nekrolog. I o tym właśnie Piotr Piętak zdaje się zapominać.
Stery ACTA
Pokolenie ACTA nie jest sterowane. Owszem, Anonimowi robią teraz dziwne ruchy czepiając się Watykanu, a Julian Assange prowadzi show w ruskiej telewizji. Ale te masy na Krakowskim Przedmieściu były zbyt zróżnicowane, żeby można mówić o jakimś centralnym sterowaniu. Podpięcie się Palikota pod manifestację, z której musiał uciekać przerażony ma swoją wymowę. Sterowany ruch nie potraktowałby tak Błazna z Biłgoraja.
W demonstracjach – co podkreślałem wielokrotnie – stanęli ramię w ramię syndykaliści i Kluby Gazety Polskiej. Nie dość, że nie przepadają za sobą, to na dodatek jeszcze bardziej nie znoszą władzy Tuska, co spowodowało swego rodzaju zjednoczenie na zasadzie „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”; co teoretycznie wykazał Heider już ładny szmat czasu temu (równowaga Heidera w sieci).
Dlatego nie wiem, o jakim spustoszeniu pisze Piotr. Ja takiego nie dostrzegam. Dla mnie Internet to jest okno na świat, podstawowe źródło informacji. To telewizja jest „maksisterowna”, bo materiał zawsze można pociąć, wystarczy nagrać 10 minut wcześniej, a puścić „na żywo” lub zaprosić dobrze opłacanych ekspertów, którzy dobrze wiedzą, co mają powiedzieć widzowi. Wyłazi zresztą na wierzch pieniactwo obecnej władzy, która robi, co może, ale Internetu ocenzurować jeszcze nie zdołała (wczoraj mieliśmy ugodę Sikorskiego z Wprost). Wciąż mamy Salon24.pl, wPolityce.pl, NowyEkran.pl i wiele niezależnych agend, przynajmniej niezależnych od mafiozów Tuska i urzędasów sponsorujących reżym.
Pokolenie JP3
I jeszcze jedna sprawa. Daje głowę, że Janusz Palikot, to w dużym stopniu ludzie 39,9. Niezadowoleni, zmęczeni, cyniczni, a może nawet bezideowi. Do tego słabo wykształceni, ale mocno osadzeni w realiach. Praktyczni do bólu i do bólu interesowni. To nie jest pokolenie Internetu. To pokolenie druku, którym być może drukowano Trybunę Ludu. A teraz wypuszcza się Politykę, Wyborczą i inne tabloidy.
Owszem, młodzi idą do Palikota, ale nie jest to normą. Ci, którzy chcą jarać, mieć darmowe pigułki antykoncepcyjne i bezpłatną aborcję na życzenie są owszem zatrważająco liczną częścią populacji. Ale mamy jeszcze ludzi wychowanych przez ludzi, a nie przez dżunglę. Dlatego w Internecie obserwujemy pęknięcie nie w poprzek, ale wzdłuż. Problemem będą teraz ci, których oni wychowają.
A wychowają kogoś, skoro Blumsztajn miał transparent: „Pierdolę, nie rodzę?”
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka