Turul Turul
360
BLOG

PiS, PO i Kukiz - tego nie chcemy

Turul Turul Polityka Obserwuj notkę 11

Prawo i Sprawiedliwość świadomie lub nie od pewnego czasu zdecydowało się wypchnąć Jarosława Kaczyńskiego na boczny tor. Nie oznacza to jednak, że były premier nie zamierza dalej wywierać wpływu na polską politykę. Zamiast jednak kierować osobiście poczynaniami własnej partii wybrał taktykę, która pozwala jego ugrupowaniu odnosić sukcesy – jak inaczej nazwać wyborcze zwycięstwo zupełnie nieznanego polityka, Andrzeja Dudy, obecnie prezydenta elekta?

Kolejnym podstawionym przez J. Kaczyńskiego politykiem, który ma ruszyć do zwycięstwa w wyborach jest Beata Szydło. O samej pani poseł Szydło można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że miała pomysł na „sprzedanie” swojej osoby w mediach. Przed rozpoczęciem się kampanii wyborczej należała raczej do drugiego garnituru – osób, które w telewizji i innych mediach pokazuje się niezbyt często, mimo iż pełniła bardzo odpowiedzialną funkcję vice prezesa partii. Dodajmy, że na vice prezesa partii trafiła razem z człowiekiem, który potem opuścił, tonący jak się wydawało, statek PiS-u – Zbigniewem Ziobrą. Drugim vice prezesem został wówczas razem z Beatą Szydło Adam Lipiński, polityk raczej mało znany, który nie odgrywa zbyt wielkiej roli w polskiej polityce, podobnie zresztą jak Szydło, zanim J. Kaczyński ogłosił, że zostanie ona kandydatką PiS na premiera.

Wygląda na to, że do J. Kaczyńskiego dotarło to co swego czasu sugerował mu Michał Kamiński, obecnie czołowy polityk PO, blisko związany z obecną premier Ewą Kopacz – J. Kaczyński jako polityk ubiegający się o najważniejsze urzędy w państwie jest niewybieralny. Ludzie mają dość jego niewyraźnego sposobu wysławiania się, ciągłego niezadowolenia malującego się na twarzy i otaczania się ludźmi, którzy nie sprawiają zbyt dobrego wrażenia. I nie chodzi tu bynajmniej o bohaterów afery madryckiej, do której potem udało się, szczęśliwie dla PiS-u, pechowo dla PO podpiąć kilometrówki Radosława Sirkoskiego. Tu chodzi o ludzi takich jak choćby człowiek, który organizował wizyty Lecha Kaczyńskiego, który bardzo mi przykro to mówić, ale mnie osobiście przeraża. Mam tu na myśli posła Joachima Brudzińskiego, któremu ostatnio wytknięto, że jest szefem izraelskiego lobby w polskim parlamencie – abstrahując od tego czy  takie lobby istnieje czy nie, to poseł Brudziński również nie wygląda zbyt zachęcająco i często widzę go w mediach zdenerwowanego, lub krzyczącego, co daje obraz bardzo nerwowego, wiecznie niezadowolonego krzykacza. Mówiąc wreszcie o ludziach, którzy sprawiają wrażenie agresorów, a są członkami PiS mam również na myśli posła, a obecnie rzecznika kampanii prowadzonej przez panią Szydło, pana Mastalerka. Pana Mastalerka znam osobiście z czasów, gdy należałem do PiS. Nie robił na mnie, już wówczas, zbyt dobrego wrażenia, jako osoba, która przy każdej okazji stara się dołożyć, i to tak trochę poniżej pasa, przeciwnikom politycznym. Ponadto… ponadto pan Mastalerek bardzo szybko robił karierę, o której inni mogli tylko pomarzyć. A to budziło pytania, na które nie znaliśmy wówczas i nie znamy nadal odpowiedzi. Tak czy inaczej w PiS jest wielu ludzi wypowiadających się bardzo ostro – bardzo agresywnie. I dodajmy, że mówię tu tylko o ludziach, którzy obecnie są pokazywani w telewizji, bo jeśli weźmiemy członków PiS całościowo to dojdą jeszcze takie „orły” jak choćby Antoni Macierewicz. O nim i o jego spiskowej teorii dziejów nie zapominajmy.

Pełen agresji przekaz doskonale trafia do ludzi, którzy są źli. Są źli na Polskę, na Polaków, na rząd, na całą naszą rzeczywistość, która jest wypadkową tego co sami zrobili przez wiele lat, i tego czego dokonały wszystkie polskie rządy po 1989 r., w tym również rządy PiS-u i PO. Bo nie oszukujmy się, za PiS-u wcale nie było tak kolorowo, jak chcą to widzieć politycy tej partii i publicyści Gazety Polskiej, lub niezależnej.pl, czy redaktorzy z TV Republika, o imperium medialnym o. Tadeusza Rydzyka nie wspomnę. I wówczas ludzie Ci przeżywają nagłe olśnienie – oto ktoś kto mówi ich głosem – nie rozumiejących współczesnego świata i demokracji oraz obowiązujących w nim (niej) zasad, którzy na wszystko mają proste recepty – z drugiej strony mamy PO, które od lat skutecznie popada w manię samo uwielbienia – PiS zły, PO dobre, więc jak przyjdzie co do czego to wszyscy „normalni” i tak zagłosują na PO. Prawda jest taka, że rządy PO gwarantują tylko jedno – będzie „chu…owo” ale stabilnie. A to dla wielu z nas argument nie do przecenienia.

W tej sytuacji na scenę polityczną wtacza się emerytowany piosenkarz, który rzuca kilka haseł, które dobrze trafiają zarówno do niezadowolonych – „oburzonych” wyborców, jak również do ludzi, którzy na wybory chodzą żeby zrobić sobie żart, albo się wygłupić – i w ten oto sposób człowiek, którego jedynym pomysłem jest wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych zdobywa 20% poparcia w wyborach prezydenckich, co i tak nie utrudnia Andrzejowi Dudzie zadania wygrania wyborów. Obecnie daje się zauważyć całkiem spora skłonność do politycznego flirtu pomiędzy Pawłem Kukizem i jego ruchem oburzonych, a PiS-em. Oznaczać to będzie, że na jesieni dojdzie do potyczki pomiędzy w zasadzie trzema elementami po okrągłostołowego układu – partią rządzącą, przez niektórych porównywaną do PZPR, pseudo opozycją, opozycją kontraktową, która z rzeczywistą opozycją i prawicą ma niewiele lub zgoła nic wspólnego i wyrastającym na trybuna ludowego byłym muzykiem, którego gdyby nie dwucyfrowe poparcie w sondażach można by określić mianem pajaca. Jeżeli ten układ przejdzie w wyrobach to będziemy mieli rząd pseudo prawicy złączonej koalicją z pajacem, który będzie biegał po Sejmie i krzyczał jakie to wspaniałe są JOWy.

Jako osoba czująca się narodowcem, pod wieloma względami nawet nacjonalistą, ale nie szowinistą, nie jestem za tym by po raz kolejny na cztery lata oddawać ster rządów PO. Wybór przed jakim staniemy na jesieni jest bardzo trudny i wybierać będziemy nie pomiędzy czymś „złym” i czymś „dobrym”, ale pomiędzy dżumą, cholerą, syfilisem i różnymi lekarstwami, które i tak ostatecznie znajdą się poza parlamentem jeśli wierzyć sondażom. W wyborze pomiędzy PO, PiS i Kukizem może wygrać PO, PiS lub Kukiz, pozostaje jednak pewne, że przegra Polska. I nie chodzi już nawet o to ile budżet państwa będą kosztować poszczególne reformy proponowane przez PO, PiS czy Kukiza. Chodzi o to, że Polacy po raz kolejny w swojej historii zafundują sobie nędzne przedstawienie pod nic nie mówiącym tytułem „wybory i zmiana”. Żadnej zmiany nie będzie – bez względu na to, czy wygra Kukiz, czy wygra PiS. W to że zmiany, jakiekolwiek, nastąpią pod rządami PO nie wierzy nawet sama PO.

Jednomandatowe okręgi wyborcze wbrew zapowiedziom pana Pawła Kukiza nie zmienią w naszym kraju niczego. Jeśli ktoś wierzy, że nagle ludzie tacy jak Kaczyński, Tusk – Kopacz – Schetyna – czy kto tam ostatecznie w tym PO rządzi. To czcze opowiastki dla ludzi, którym wydaje się, że nagle wystarczy zmienić tylko jeden element systemu politycznego, by nagle stało się przepięknie i normalnie. Bujać to my ale nie nas. JOWy prowadzą również do tego, że poseł, czy ogólnie reprezentant narodu nie zajmuj się dobrem ogółu, ale tym czy jego wyborcy mają „dobrze”. Skoro więc będziemy mieli posła z miejscowości A, to nie będzie dla niego miało znaczenia, czy wprowadzone przez niego podczas głosowania prawo nie będzie godzić w ludzi z miejscowości B, bo to przecież są wyborcy innego posła i to on będzie miał problem. Sprawę tę podniósł już w swoim felientonie publicysta portalu prawy.pl Jan Bodakowski. Mogę sobie prywatnie Jana Bodakowskiego nie lubić, nie zgadzać się z wieloma jego postulatami, np., stworzenia partii katolickiej, tj., reprezentującej interesy Kościoła Katolickiego, czy zjednoczenie w ramach jednej partii Brauna, Wilka, Tanajno, Kowalskiego i Korwinna – Mikke. Zwłaszcza ten ostatni to raczej zagrożenie dla każdej partii politycznej. Ze zdaniem Bodakowskiego o JOWach nie będę dyskutować, bo tym razem J. Bodakowski ma po prostu rację. Ma rację jeszcze w jednym – prawdziwy narodowiec nie będzie popierał żadnego procesu, czy to politycznego, czy społecznego, który może doprowadzić do rozwoju lokalnych separatyzmów, czy idąc dalej – bałkanizacji państwa polskiego. Podobne rozwiązania mogą być dobre w Wielkiej Brytanii, czy USA, ale nie w Polsce, gdzie najważniejsze powinno być zapewnienie równomiernego (w miarę) rozwoju całego kraju. A dopiero potem wspieranie lokalnych społeczności. Wprawdzie nie zgadzam się ze stwierdzeniem iż w przypadku przepchnięcia JOW-ów „wszelkiej maści” katolicy, narodowcy, wolnościowcy, itd., utracą możliwość zabierania głosu w debacie publicznej, ale inne argumenty przytaczane przeciwko JOW-om, przez Bodakowskeigo są jak najbardziej słuszne

Co więc powinni zrobić ludzie, którym mimo wszystko zależy na Polsce i na tym, aby w kraju zaistniała jakaś realna zmiana? Na pewno nie wolno nam pozostać w domach i pozwolić, aby mówiąc zupełnie kolokwialnie, do koryta dorwali się ludzie pokroju pani Beaty Szydło, pana Pawła Kukiza czy rządzącej obecnie PO. Musimy iść na wybory i zagłosować na ludzi, którzy są gwarancją, że w Polsce nastąpi zamiana na lepsze. Albo jakakolwiek zmiana.

Pytanie na kogo głosować jest pytaniem starym jak świat. Odpowiedź na nigdy nie była i nigdy nie będzie oczywista. Zdaję sobie sprawę, że przekonanie ogółu społeczeństwa do postawienia krzyżyka przy liście Ruchu Narodowego jest równie nieprawdopodobna, jak to, że Jarosław Kaczyński nie będzie starał się sterować panią Szydło i panem prezydentem Dudą z tylnego krzesła. Tak było już za czasów Kazimierza Macierewicza – pierwszego „pisowskiego” premiera, potem przez długi czas partnera znanej głównie w Internecie „poetki”. Dlatego też jeśli nie chcesz popierać Ruchu Narodowego – co jestem w stanie zrozumieć, oddaj głos na każdą partię, której nie ma w sejmie, lub która w przedwyborczych sondażach jest poza sejmem. Dlaczego? Choćby dlatego, że:

- odbierze to głosy PO,

- odbierze to głosy PiS,

- odbierze to głosy Kukizowi,

- pokaże politykom, którzy od lat są w polityce, że społeczeństwo ich po prostu nie chce – bo są nudni jak flaki z olejem, nie stanowią szansy na realną poprawę sytuacji ogólnej w kraju,

- umożliwi nowym, pełnym pomysłów, często zdecydowanie lepiej przygotowanym i „bardziej ogarniętym” ludziom na wejście do polityki, co będzie z pożytkiem dla nas wszystkich.

Niestety znając życie i czcigodnych rodaków zrealizowany zostanie najgorszy dla Polski scenariusz, w którym sprawdzą się przedwyborcze sondaże. Zapłacimy za to wszyscy, ale zanim dotrze to do Polaków będzie już za późno. W wyborach na jesieni – głosujmy sobie nawet na znanego wariata Grzegorza Brauna, ale nie na Kukiza, PO i PiS. I nie chodzi tu o koszty obietnic wyborczych jakie na prawo i lewo składa kandydatka PiS. Rządy ludzi, którzy wierzą w zamach smoleński, rządy ludzi, którzy gotowi są poświęcić życie tysięcy młodych Polaków w imię obrony ukraińskiego banderyzmu, wreszcie rządy ludzi, którzy dalej będą robić „dobrze” Amerykanom, a nie Polakom, oznaczają dla nas większe zagrożenie niż miliardy wydane na reformy społeczne. Oczywiście za chwilę usłyszę tysiące głosów „patriotów z PiSu”, o tym jakie to kłamliwe opowieści snuję. Prawdę powiedziawszy po ostatniej awanturze dotyczącej śmigłowca EC 725, nie zdziwi mnie już nic – choć może za wcześnie wypowiadam te słowa, bo Polacy dowiedli już że nie ma głupoty na którą by się nie porwali jeśli odpowiednio ich nie połechtać. Tak czy inaczej pozostaje mieć nadzieję, ta jak wiadomo umiera ostatnia, że po jesiennych w wyborach w polskim sejmie pojawią się prawdziwie antysystemowe i prawdziwie narodowe ugrupowania i politycy. Miejmy taką nadzieję, a ze swej strony zróbmy wszystko aby ten scenariusz stał się rzeczywistością.

 

Bibliografia:
http://www.pis.org.pl/article.php?id=17484

http://www.beataszydlo.pl/o-mnie,119

https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Lipiński

http://www.prawy.pl/felieton/9708-jow-sprzeczne-sa-z-idea-narodowa

http://www.prawy.pl/z-kraju/9334-w-tym-ukladzie-narodowcy-beda-bez-szans

Turul
O mnie Turul

Jestem narodowcem. Jestem Polakiem - obowiązki również mam polskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka