
Nie lubię polityki, bo ta zawładnęła wszystkimi mediami. Z polityką dziś każdy budzi się i zasypia. Z polityką je śniadanie, obiad i kolację. Od rana do nocy, a czasami nawet po północy nazwiska polityków i ich twarze nie schodzą z afiszy medialnych.
Otwieram rano gazetę, a z niej wyskakuje Jarosław Kaczyński. A zaraz za nim pędzi z piórem jak z miotłą bloger, dziennikarz, a nawet felietonista. Nie ma praktycznie dnia i godziny, by ktoś nie zmydlił głowy Jarosława Kaczyńskiego. Nie jestem fanką żadnej partii, ani żadnego polityka. Ale też nazwisko Kaczyńskiego czy Kwaśniewskiego nie wzbudza we mnie tyle nienawiści co nazwisko Kaczyńskiego u Niesiolowskiego, Nałęcza, Palikota czy Wałęsy tudzież u innych pomniejszych "braci -antykaczyńskich”. Ale, ci wymienieni z nazwiska są niekwestionowanymi liderami w nagonce na Kaczyńskich. Zatem zostańmy przy nich. Ostatnio profesor Nałęcz bryluje w mediach ze sztandarem na ustach i hasłem "atykaczyńskich". W wywiadzie dla Olejnik obwieścił światu kompromitację Marty Kaczyńskiej, bo ta skrytykowała wypowiedź dziadka Bartoszewskiego dla gazety niemieckiej „Die Welta”.
Zbyt młoda na krytykę stwierdził prof. Nałęcz. I w tym tkwi istota jej kompromitacji - koń by się uśmiał. Staruszek bzdury wygaduje, starość mu pamięć bełta, ale tego profesor Nałęcz nie dostrzega. Przez bielmo okularów widzi zło w Kaczyńskich.
cały artykuł czytaj w:
Twoich Wiadmościach