Bieda we współczesnej Polsce zyskuje nowy wymiar. Prawie siedem procent ludności żyje w skrajnej biedzie (poniżej minimum egzystencji), a 16 do 17 procent społeczeństwa bardzo skromnie w tzw. umiarkowanym ubóstwie. To zaś oznacza, że w Polsce aż 6 mln ludzi zmaga się z trudnymi warunkami życiowymi, rozmaitymi ograniczeniami, brakami i niedostatkiem - napisała Gazeta Wyborcza.

Temat polskiej biedy podchwyciła prasa czeska. To tam w nagłówkach gazet przeczytałam: "Šest miliónů Poláků žije pod hranicí důstojnosti" ( Sześc milionów Polaków żyje poniżej godności). Dziennikarz czeski powołał się na publikację GW ponieważ uznał, że problem ten jest interesujący z uwagi na fakt, że oto stało się wszystkim jasne, że bieda i ubóstwo zagraża Europie. Ale ciekawe jest także to, że problem biedy jak podkreśla czeski żurnalista dotyka także ludzi wykształconych. Cóż z tego, że dowiadujemy się, że bezrobocie spadło skoro z uwagi na kryzys wiele instytucji zmuszonych jest do redukcji kadr, płac .... etc.etc.
Miejsce, w którym mieszkam – pisze czeski dziennikarz – jest podobne – do oblicza polskiej biedy. Jeśli wchodzi bezdomny do sklepu, można tylko usłyszeć pogardliwe "fuj, że śmierdzi." A ponieważ znam ludzi więc wiem, że „Skunks" był nauczycielem matematyki i fizyki w szkole średniej, a ten, który wyraża pogardę jest na zasiłku socjalnym. Co się stało z wrażliwością ludzi, współczuciem i chęcią pomocy drugiemu?
Publicznie w Polsce problem biedy nie istnieje, politycy nie czują go na sobie więc udają, że problemu nie ma. Jeśli już możemy ją śledzić w popularnych serialach takich jak "M jak miłość" czy "Plebania" to tylko w wątkach dotyczących bohaterów drugiego planu - zwraca uwagę GW. Nigdy nie gości na pierwszych stronach gazet - w wypowiedziach polityków.
W naszym portalu Twoje Wiadomości śledzimy niczym serial telewizyjny - historię z życia wziętą - pisaną w odcinkach przez młodego człowieka, który w desperacji, by uniknąć losu bezdomnego sprzedał mieszkanie w Polsce, by oddać kredyt do banku – spakował cały dobytek „ do jednej torby” i poleciał z rodziną do Irlandii... za chlebem (1 odc. - "Jak?" ). Okazuje się, że losy serialowych postaci, choć zmyślone, są odzwierciedleniem polskiej rzeczywistości, w której ubóstwo ląduje... szczęśliwie w tym jednym przypadku - nie na marginesie lecz na lotnisku wysp brytyjskich.
- Według najnowszych badań socjologów z Polskiej Akademii Nauk (opublikowanych w książce "Dyskursy ubóstwa i wykluczenia społecznego" pod redakcją prof. Elżbiety Tarkowskiej) wynika, że problem biedy jest w Polsce przemilczany. Do takiego wniosku badacze doszli po sprawdzeniu, jak postrzegają i przedstawiają ubóstwo i ludzi ubogich różne grupy: opinia publiczna, media, świat nauki, instytucje pomocy społecznej, a także organizacje działające na rzecz biednych i wykluczonych. Tymczasem z raportu GUS (z 2012 r.) wynika, że aż 6,7 proc. społeczeństwa żyje w skrajnej biedzie (poniżej minimum egzystencji), a 16-17 proc. bardzo skromnie w tzw. umiarkowanym ubóstwie. To zaś oznacza, że w Polsce aż 6 mln ludzi zmaga się z trudnymi warunkami życiowymi, rozmaitymi ograniczeniami, brakami i niedostatkiem.
Obserwacje naukowców korespondują z wynikami sondażu CBOS z 2012 r. "Polacy o skali ubóstwa w kraju". Wynika z niego, że tendencja do obarczania odpowiedzialnością za biedę samych biednych się umacnia. Jako przyczyny biedy badani częściej niż w poprzednich latach wskazywali na: niezaradność życiową, bezradność, alkoholizm i lenistwo. A nie czynniki niezależne od samych osób znajdujących się w tarapatach finansowych.
Bieda w Polsce ląduje na marginesie, bez względu na jej etymologię. Jest bez twarzy, ma tylko brzydki zapach - taki obraz maluje się z najnowszej analizy socjologów, poświęconej publicznej dyskusji o ubóstwie w Polsce. Poważne problemy, z którymi spotykają się osoby, które bieda dotknęła: to brak szacunku, lekceważenie i pogarda ze strony otoczenia.
- To przejmujące, gdy ludzie opowiadają, że nawet wchodząc do sklepu, czują się gorsi, na starcie podejrzani, że mogliby coś ukraść - mówi prof. Elżbieta Tarkowska. - Ta wyłaniająca się z wywiadów kumulacja poczucia izolacji, tego, że jest się kimś gorszym, i to na każdym kroku - w szpitalu, szkole, rozmowie z policjantem, jest niesamowita. Dlatego mam nadzieję, że nasza książka uświadomi ludziom pewne zdawałoby się oczywistości, np. to jak wielki ciężar ciąży na nich, gdy mówią publicznie o biedzie. Wtedy gdy powtarzają, że wynika np. z lenistwa. Ale też wtedy, gdy nawet czasem działając w dobrych intencjach, np. pracując w pomocy społecznej, mimo wszystko używają słów, które innych piętnują.
Ludzie biedni najbardziej odczuwają brak - obok pieniędzy lub niezależnie od nich - zrozumienia i wsparcia, niepewność, strach, lęk o przyszłość, martwienie się o następny dzień - wynika z rozmów jakie prowadzili z nimi badacze. Często są to młodzi ludzie, którzy stracili stałą pracę i teraz pracują na umowach śmieciowych za bardzo niskie wynagrodzenie, nie mają znikąd pomocy, pożyczają pieniądze póki mogą, gorzej gdy nie ma od kogo.
- Mam nadzieję, że ta książka rozpocznie dyskusję o pełnym, wieloaspektowym postrzeganiu biedy w Polsce - mówi Dominika Potkańska z Instytutu Spraw Publicznych. - Wokół biedy wytworzyło się wiele stereotypów. Np. w Polsce powszechnie przyjęło się, że najbiedniejsi są ludzie starsi, bo muszą żyć z groszowych emerytur. Tymczasem to nie jest pełen obraz. Starsi rzeczywiście mają mały, ale jednak stały i pewien dochód. Wielu z nich ma też mieszkania, na które młodzi ludzie nie mogą liczyć. Dlatego wierzę, że teraz więcej będziemy mówić o tym, że Polska bieda to także bieda ludzi młodych czy rodzin z dziećmi. Do posiadania, których przecież tak bardzo namawia nasz rząd. To też bieda osób pracujących na śmieciowych umowach, bez pewności zatrudnienia, mieszkania, a nawet szans na kredyt na nie.
Wnioski nie napawają optymizmem. Dzisiejsza rzeczywistość przeżarta jest korupcją. Jeden okrada drugiego, kradnie się więcej niż może to wyjawić i udźwignąć krytyka rzeczywistości, a zwalczanie korupcji jest poza zasięgiem służb do tego powołanych zważywszy skalę zjawiska.
Ani rząd, ani partie polityczne nie podejmują się konstruktywnej oceny obecnej sytuacji. Nie ma programów walki z kryzysem. Najwygodniej jest temat zamieść pod dywan. Politycy i rząd wyżywią się sami... a ty ludu roboczy – pod most – bylebyś oddał głos.
Źródło: GW, CFP, tekst własny