Dopisek
1) co do Ukrainy -
W notce z grudnia ubiegłego roku p.t. "Podział Ukrainy, co robić?" - https://www.salon24.pl/u/twardek/1187460,podzial-ukrainy-co-robic , napisałem m.in:
"Mamy u siebie kilkaset tysięcy Ukraińców. Pewnie da się namierzyć choćby setkę osób, z umysłami nie skażonymi banderowską retrospekcją, które są lub przy odpowiednim wsparciu mogą stać się autorytetami, bazując następnie na których można by inspirować i wesprzeć utworzenie struktury władzy, gdy już przyjdzie na to czas (banderowców nasze służby specjalne powinny po prostu wyrżnąć). Władzy, z którą da się skutecznie kooperować w trybie dobrosąsiedzkich stosunków."
Mamy dziś w Polsce ponad 3,3 mln Ukraińców, a dam sobie wyrwać paznokieć u małego palca lewej stopy, że wokół wskazanej wyżej kwestii nie uczyniono nic. Chyba, że zastosowano konieczną dyskrecję i wówczas zwracam honor i oddaję paznokieć. Zakładam jednak, że paznokcia nie stracę. No to do sprawy raz jeszcze - zauważmy, że niewątpliwie są wśród uchodźców ludzie wykształceni, cieszący sie autorytetem w środowisku zawodowym i/lub wspólnocie lokalnej (w swojskim miejscu zamieszkania). Należy ich zidentyfikować: czy z Ukrainy zachodniej (na zachód od Dniepru), czy nie kotłują im się w głowach banderowsko zorientowane idee. Z tymi z dobrym stopniem (w identyfikacji) należy nawiązać jakoś ("okrągłostołowo"?) kontakty do przegadania powojennej przyszłości obu krajów, ukierunkowanej na ścisłą kooperację. Oczywiście, z naszej strony bez polityków jakiejkolwiek maści, bo ten facecik z Kijowa dostałby cholery, Moskwa zaś skrzynkę amunicji do propagandowych bombardowań Polski. Do udziału w "projekcie" po stronie polskiej należałoby wyłowić niezaeżnych ludzi intelektu o profilu czy to politologa, czy historyka, biznesu( przy okazji mogliby byc równie ludźmi intelektu) przydałby się też jeden, czy drugi facet z IPN z dobrą znajomością mordu wołyńskiego, co w jakimś momencie mogłoby być naparem zmiękczającym interlokutorów (w pozytywniejszym znaczeniu tego teminu). Wspierajac z umiarem ukraińskich okrągłostołowców, w wymiarze ich egzystencji w Polsce, należałoby kibicować konstytuowaniu się grupy nacisku, która mogłaby odegrać istotną rolę w budowie społeczno-politycznego ładu po wojnie. Po naszej myśli, rzecz prosta.
2) co do Niemiec
a. Pan Premier, o ile jest szczery, to może śmiało uważać się za jedynego człowieka na świecie, który w sprawie miliardów z UE dla Polski wierzy, że je dostanie. Ale z innej beczki, niestety pan M. przegapił dobry moment, kiedy to "kompromisując się" z Fonderlajen na 3 (oficjalnie trzy) kamienie milowe - nie wysłał natychmiast umyślnych do kilku krajów (Chiny, Japonia, Korea, Indie /?/, UK /?/ dla wysondowania możliwości alternatywnego uzyskania pieniędzy na ratowanie finansów państwa i zabezpieczenie inwestycji. Tych inwestycji, które przetrwają konieczną zapewne weryfikację ich programu. Kraje te mogły (co oczywiście nie jest całkiem pewne...) uważać w tamtym momencie, tj momencie skompromisowania się z Niemką, że Polska skopana, bo skopana, ale jednak te pieniądze dostanie. Miałoby to zasadnicze znaczenie dla uzyskania kredytu na zwykłych warunkach kupieckich. Teraz procenty będą lichwiarskie.
Nowy, suwerenny rząd, o ile uda się takiego wykreowac w wyborach, na dzień dobry stuknie głową w beton finansowych gór i dołów. Na jego (suwerennego rządu) miejscu nie odżegnywałbym się na starcie rozważenia opcji oddania codzoziemcom inwestycji, nawet sztandarowych, które już poczęto, np. potrzebny, potężny projekt CPK. Negocjacje dotyczyłyby wówczas czasowego horyzontu ich zwrotnego przejęcia przez państwo polskie - po zadowalającym nasyceniu się inwestora przychodami z eksploatacji (przychodami a nie zyskami, bo ani chybi okazałoby się, że struktura cały czas przynosi w eksploatacji straty zamiast zysków...). Ten schemat stosowali Chińczycy, budując swoją moderną gospodarkę.
b. W miarę zbliżania się terminu wyborów będziemy mieli wykwit aktów sabotażu, w rodzaju zatrucia Odry. Nie uda się całkiem ustrzec przed nimi wszystkich bytów biosystemu czy technicznej infrastruktury. Może wszak chodzić zarówno o kolejne zatrucia wód jak i pożarów lasów, składów odpadów chemicznych, czy opon czy śmieci, czy nawet wzniesionych "za PiSu" mostów, "przekopów" czy estakad.
Na wszelki wypadek czymś dobrym byłoby już teraz pojawienie się złotych alg w którejś z niemieckich, zasolonych rzek (ludzie, obudźcie się). Trzeba wszak harcownikowi dać do zrozumienia, że będzie odpłacanie "pięknym za nadobne". Co może być obiektem sabotażowych ataków u nas? - powinni wyspecyfikować specjaliści a nie ja jw. Sądzę, że atrybutem takich obiektów napewno będzie wysoka polityczno - medialna nośność ich destrukcji. W szczególności w przypadkach, gdzie jako przyczynę można wskazać zaniedbanie/niefachowość/niestrategiczność J. Kaczyńskiego - jak na lewo i prawo zwykł był rozprawiać ów miedzianolicy Tusk.
---
To zamieszczone przeze mnie zdjęcie, to mikro-obrazek realnego światka wokół mojej chałupki, który chcę mieć w oczach, gdy trafia mnie szlag na PMM et consortes i w złudnym przekonaniu na bezkarny relaks idę na frontowe schody by zaćmić zieloną słomkę Winston.
Bądźmy zdrowi
Inne tematy w dziale Polityka