Twórcze Nic Twórcze Nic
100
BLOG

Konflikt między tym, co jest różnorodne, a tym co jest pojedyncz

Twórcze Nic Twórcze Nic Rozmaitości Obserwuj notkę 0
Różnorodność i jednolitość to cechy, które do jakiegoś stopnia się zwalczają – występowanie jednej hamuje rozwój drugiej. Nie jest to konflikt totalny, to nie tak, że jedna cecha wyklucza drugą – po prostu występowanie tych cech oznacza powtanie oporu w trakcie ruchu.
Konflikt ten pojawia się u ludzi zarówno gdy są sami, bo człowiek w sobie, psychicznie, jest wielością, która się ujednolica, jak i między luźmi, bo ludzie razem tworzą różnorodność, która też się ujednolica. Nie będę tu zajmował się konfliktami wewnętrzymi ludzi, zajmę się tu konfliktami między ludźmi, tworzącymi razem różnorodność jakiejś grupy, stada czy społeczeństwa, nazywajcie to jak chcecie.
Konflikt ten jest ważny dla kogoś takiego jak ja – wyciągajacego wnioski polityczne, wnioski dla organizacji zbiorowości. Wnioski te są specjalne – bo ja chcę zbiorowości maksymalizującej jednostkowość poszczególnych członków zbiorowości. Wniosek pierwszy jest taki: konfliktu, służąc indywidualizmowi, nie wolno całkiem usuwać ze zbiorowości. Drugi wniosek wygląda tak: konflikt w zbiorowości nie może prowadzić do dominacji. Ostatecznym wynikiem konfliktu ma być sytuacja, w której równe podmioty tego konfliktu mogą dalej ze sobą walczyć. W literaturze taka wizja zbiorowości nazywa się, o ile się nie mylę, agonistyczną i owszem, popieram agonistyczną wizję wspólnoty.
Skąd te dwa wnioski? Jeśli chodzi o pierwszy, jego uzasadnienie wygląda tak: różnorodność tworzona przez fakt życia społecznego, ponadindywidualnego, wzmaga indywidualizm, bo różnicuje ludzi. Mają oni swoje role, swoje funkcje społeczne i przez to bardziej odróżniają się od siebie. Rzecz w tym, że to różnicownie ostatecznie opiera się na zgodnym wykonywaniu pewnych zasad, trzymaniu się ich. I gdyby tylko pozwolić na to różnicowanie i nic nie dodawać, inywidualizacja byłaby słaba. Gdyby ludzie biernie podchodzili do zasad, w zgodzie z którymi działają, nie przypominaliby podmiotów tylko przedmioty – dokładnie automaty. Brak automatyzmu jest cechą podmiotowości, podmiotowość wydaje mi się natomiast bardzo ważnym elementem jednostkowości. Stąd konieczne jest, by ludzie tworzyli własne zasady i interpretowali już istniejące po swojemu. To jednak może i najpewniej doprowadziłoby do walki jednostek, które przyjmowałyby rozbieżne interpretacje lub niezgodne ze sobą zasady. I to jest dla mnie silnym argumentem za pierwszym wnioskiem, zgodnie z którym nie wolno eliminowac konfliktu czy konflików z życia zbiorowego, jeśli chce się realizować społecznie i politycznie indywidualizm.
Jeśli chodzi o drugi wniosek, jego uzasadnienie jest takie: dopuszczenie do dominacji oznacza poddanie, ostateczne, jednych wobec drugich. To nie jest inywidualizm, nie dla tych, którzy mają się poporządkować (a moim zdaniem, dla tych którzy dominuja też, pisałem już o tym). Dominacji więc nie należy akceptować, wzmacniać należy więc obydiwie strpny konflitu i dążyć do tego, by ich moc była mniej więcej równa.

Chcę szklanego domu nad morzem lemoniady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości