Gazeta.pl
Gazeta.pl
Tyndlale Tyndlale
1178
BLOG

Dodatek solidarnościowy czyli kiełbasa Andrzeja Dudy

Tyndlale Tyndlale Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 62

Andrzej Duda walczący o kolejne 5 lat prezydentury, postanowił pomóc osobom bezrobotnym, którzy w tym roku stracili zatrudnienie z powodu epidemii koronawirsua. Dziś Senat rozpatrzy prezydencki projekt ustawy o tzw. dodatku solidarnościowym.


Ten projekt ustawy jest materialnym, spisanym czarno na białym dowodem jak przodujący w sondażach kandydat na prezydenta traktuje składane przez siebie obietnice. Scenariusz zawsze jest ten sam. Najpierw z hukiem i wielką oprawą obiecuje się coś spektakularnego i dopiero potem przechodzi się od słów do czynów. Najpierw szumny i kolorowy pomysł pozbawiony szczegółów, na który rzucają się media, a potem szara rzeczywistość w postaci konkretnego projektu ustawy.


I tak było też 1 maja, w święto pracy, kiedy to Andrzej Duda w widowiskowy sposób podczas wielogodzinnej konwencji mówił jak pomoże każdemu, kto stracił zatrudnienie z powodu epidemii COVID-19.


Co obiecał wówczas Andrzej Duda? „Mówię jednoznacznie. Zasiłek dla bezrobotnych musi zostać podniesiony do kwoty 1300 złotych” – oto słowa Prezydenta. Proste, jednoznaczne i czytelne: zasiłek dla bezrobotnych musi być wyższy i wynosić 1300 zł. Obok wyższego zasiłku obiecał również wprowadzenie dodatku solidarnościowego w kwocie 1200 zł miesięcznie dla każdego kto stracił pracę w wyniku epidemii przez trzy miesiące. Też jasny i prosty przekaz. Prawda? Co tu interpretować? Zasiłek 1300 zł plus dodatek przez 3 miesiące dla każdego kto stracił prace przez skutki walki z koronawirusem.


Sprawdźmy zatem jak Andrzej Duda dotrzymuje słowa. Projekt ustawy o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19 trafił do Sejmu 3 czerwca, a na drugi dzień ustawa została już uchwalona bez skierowania projektu do właściwej komisji. Projekt musiał być zatem albo doskonały (skoro posłowie tak szybko go uchwalili), albo to co w projekcie się ostatecznie znalazło nie miało absolutnie żadnego znaczenia, bo to tylko element trwającej kampanii wyborczej.


Na początek sprawdźmy co z zasiłkiem dla bezrobotnych wszak Andrzej Duda jednoznacznie deklarował podniesienie jego wysokości do 1300 zł. I tu pierwsze rozczarowanie: owszem zasiłek zostanie podniesiony ale nie do obiecanej przez Prezydenta kwoty 1300 zł miesięcznie ale do 1200 zł (i tylko przez pierwsze 90 dni posiadania prawa do zasiłku) oraz do kwoty 942,30 zł miesięcznie w okresie kolejnych dni posiadania prawa do zasiłku. Ale na tym nie koniec złych wieści, ponieważ nowa wysokość zasiłku dla bezrobotnych zacznie obowiązywać dopiero od września. Widocznie Prezydent uznał, że bezrobotni mogą jeszcze poczekać kilka miesięcy na podwyżkę.


Kolejne rozczarowanie to sam dodatek solidarnościowy czyli crème de la crème prezydenckiej obietnicy. Dobra wiadomość jest jedna: dodatek będzie wyższy od obiecanego przez Andrzeja Dudę - zamiast obiecanej kwoty 1200 zł miesięcznie przez 3 miesiące będzie 1400 zł. Czyli zmiana na plus co również trzeba przyznać.


Jednak na tym dobre wieści się kończą. Andrzej Duda, który zwłaszcza ostatnio często powtarza, że zawsze dotrzymuje danego słowa, tym razem ponownie rozczarował osoby, które straciły zatrudnienie w związku z epidemią. Po pierwsze dodatek solidarnościowy nie będzie żadnym dodatkiem jak sugeruje jego nazwa. Pierwotnie obietnica prezydencka rozumiana była w ten sposób, że bezrobotni, którzy w wyniku walki z koronawirusem straciły pracę dostaną obok zasiłku dla bezrobotnych dodatkowe pieniądze. I tu kolejny zawód, bo dodatek solidarnościowy będzie samodzielnym świadczeniem wypłacanym zamiennie z zasiłkiem, na zasadzie: albo dostajesz zasiłek dla bezrobotnych albo dodatek solidarnościowy  


O wiele większym rozczarowaniem jest zakres podmiotowy ustawy, czyli komu to wielkie wsparcie od Prezydenta będzie przysługiwać. Prezydent w maju zapowiadał, że każdy kto stracił pracę w wyniku epidemii przez zostanie objęty wsparciem. Niestety Andrzej Duda i tu nie potrafił wywiązać się ze złożonej obietnicy. Zgodnie z art. 3 ustawy, dodatek otrzymają tylko te osoby, które były zatrudnione na podstawie umowy o pracę (bez względu na jej wymiar). Natomiast ci, którzy pracowali na śmieciówkach czyli np. na umowę zlecenie zobaczą figę z makiem. Według projektu Pana Prezydenta osoba, która pracowała na umowę zlecenie w pełnym (jak na etacie) wymiarze godzin nie zasługuje na wsparcie, nawet jeśli straciła swoje jedyne źródło utrzymania. Dodatek otrzyma natomiast osoba zatrudniona np. na jedną piątą etatu, która przychodziła do pracy tylko w poniedziałki, pod warunkiem, że miała umowę o pracę. Czy Prezydent myśli, że pracownicy na śmieciówkach opływają w dostatki i im nic się już nie należy?


Oczywiście to nie koniec, absurdów tej ustawy. Kto ją uważnie przeczytał wie, że nie każda osoba, która była zatrudniona w ramach stosunku pracy otrzyma dodatek. Prezydent ograniczył prawo do dodatku tylko do tych osób, z którymi po dniu 15 marca 2020 r. pracodawca rozwiązał umowę o pracę za wypowiedzeniem lub której umowa po dniu 15 marca 2020 r. uległa rozwiązaniu z upływem czasu, na który była zawarta. Andrzej Duda wykluczył tu tysiące osób, które straciły prace w wyniku rozwiązania stosunku pracy za porozumieniem stron. Widocznie komuś do głowy nie przyszło, że w stanie epidemii wielu pracowników nie miało wyjścia i w ten sposób również tracili zatrudnienie. Ale kto by się tam nimi przejmował…


Zwolenników Konfederacji, z pewnością nie ucieszy fakt, że uprawnieni do dodatku obok obywateli Polski i Unii Europejskiej będą również cudzoziemcy z państw trzecich, czyli na dodatek będą mogli liczyć np. uchodźcy z krajów muzułmańskich. Nie dostanie więc dodatku Polka z dwójką dzieci, pracująca na umowie zlecenie, która straciła pracę z dnia na dzień, ale otrzyma go natomiast pracujący na pół etatu Arab sprzedający kebaby. Ok, może to i słuszne, może to i sprawiedliwe…


Uwaga: ustawa Andrzeja Dudy oprócz tego, że daje (dodatek solidarnościowy) jednocześnie zabiera, ponieważ Prezydent postanowił, aby kwota otrzymywanego przez 3  miesiące dodatku solidarnościowego była wliczana do kryterium dochodowego warunkującego przyznanie zasiłków rodzinnych na dzieci oraz świadczeń z funduszu alimentacyjnego, co może skutkować utratą prawa do tych zasiłków. Dlatego samotni rodzice powinni się głęboko zastanowić, czy opłaca im się sięgnąć po ten „prezent” od prezydenta, ponieważ może to oznaczać utratę kilku tysięcy złotych rocznie.


Ostatnim omawianym przeze mnie absurdem tej ustawy są terminy oraz sposób wnioskowania o dodatek solidarnościowy.


Zgodnie z art. 4 ustawy dodatek solidarnościowy przysługuje za okres nie dłuższy niż od dnia 1 czerwca 2020 r. do dnia 31 sierpnia 2020 r., przy czym nie wcześniej niż za miesiąc kalendarzowy, w którym został złożony wniosek. Co ten przepis oznacza w praktyce? Po pierwsze jest to pewna pułapka zastawiona na potencjalnych beneficjentów tego świadczenia. Mamy dziś 18 czerwca i dziś zapewne Senat przyjmie te ustawę, ale najprawdopodobniej

z poprawkami. Sejm rozpatrzy poprawki Senatu w piątek 19 czerwca. Jeśli Prezydent podpisze ustawę tego samego dnia, a premier zarządzi jej publikację w Dzienniku Ustaw tego samego dnia, to wejdzie ona w życie w sobotę 20 czerwca. Oznacza to, że setki tysięcy ludzi będą miały tylko 10 dni na złożenie wniosku aby otrzymać dodatek już od czerwca. Dlaczego? Ponieważ ustawa zgłoszona przez Andrzeja Dudę przewiduje, że złożenie wniosku w lipcu oznacza, że dodatek będzie przysługiwał od lipca do sierpnia czyli tylko za dwa miesiące. Świadczenie za czerwiec po prostu przepadnie, ponieważ obowiązuje tu zasada, że dodatek przysługuje dopiero od miesiąca złożenia wniosku.


Od razu uprzedzam, że samo złożenie wniosku też nie będzie takie proste. Prezydent przewidział bowiem, że jedyną drogą wnioskowania o dodatek solidarnościowy będzie Internet. ZUS, który będzie rozpatrywał wnioski nie będzie ich przyjmował w swoich oddziałach w wersji papierowej, nie będzie też można ich wysłać pocztą. Jednak aby złożyć wniosek przez internet, trzeba wcześniej założyć sobie konto na portalu ZUS. Z kolei żeby móc założyć tam konto, trzeba wcześniej posiadać profil zaufany (ePUAP). Jeżeli ktoś z czytających jest zatem zainteresowany uzyskaniem dodatku solidarnościowego powinien już teraz założyć sobie profil zaufany, a następnie konto na portalu ZUS. (Ciekawostka: teoretycznie dodatek przysługuje również cudzoziemcom, ale wnioskować można o niego tylko posiadając profil zaufany, który mogą z kolei założyć tylko te osoby, które posiadają polski numer PESEL).


Jeszcze jedną ciekawą konsekwencją przywołanego przeze mnie wyżej art. 4 jest to, że osoby, które zostaną zwolnione z pracy z powodu epidemii w lipcu, będą otrzymywać dodatek tylko przez 2 miesiące (a nie 3 miesiące jak zapowiadał Prezydent). Kto straci pracę w sierpniu dostanie już tylko jeden dodatek. Dlaczego? Ponieważ, Andrzej Duda przewidział, że dodatek przysługuje tylko w okresie od czerwca do sierpnia, zatem jak kogoś zwolnią z pracy we wrześniu lub później to już nic nie otrzyma.


Podsumowując: prezydencki projekt ustawy o dodatku solidarnościowym nie spełnia w pełni obietnicy złożonej przez Andrzeja Dudę na konwencji wyborczej 1 maja. Jest tylko dla wybranych i z wieloma ograniczeniami. Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ celem tego dodatku nie jest wsparcie jak największej liczby osób, które straciły pracę w wyniku pandemii, tylko zwykłe wyborcze bicie piany na wiecach. Zwykła wyborcza kiełbasa.


Tyndlale
O mnie Tyndlale

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka