Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
589
BLOG

Wyścig w Arktyce

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 0

Od jakiegoś czasu kilka państw przeprowadza prawne, gospodarcze oraz militarne manewry w Arktyce. Chodzi o USA, Kanadę, Federację Rosyjską, Norwegię i Danię. Pozostaje to raczej niezauważone przez szerszą publiczność i media. Może dlatego, że jednoznacznie idzie tu o interesy narodowe. Stany Zjednoczone są w tej rozgrywce skonfliktowane prawie ze wszystkimi. Szczególnie ostry wymiar ma spór z Kanadą o Morze Beauforta i tzw. Przejście Północno-Zachodnie, drogę morską z Europy do wschodniej Azji prowadzącą przez Morze Arktyczne wzdłuż północnych wybrzeży Ameryki Północnej.
Już w 1994 roku weszła w życie uchwalona przez ONZ Konwencja o prawie morza (UNCLOS). Prawo to ustala granice stref morskich w oparciu o tzw. linię podstawową. Teraz kilka definicji. Morskie wody wewnętrzne to pasmo zaraz od wybrzeży danego kraju do linii podstawowej. Morze terytorialne to obszar do 12 mil morskich od linii podstawowej; pas tych wód zaliczany jest do terytorium państwa nadbrzeżnego, lecz obowiązuje tzw. prawo nieszkodliwego przepływu. Poza morzem terytorialnym znajduje się tzw. strefa przyległa (do 24 mil morskich od linii podstawowej). A morze otwarte to wody, które „należą” do każdego i każdy może je użytkować. Ważne jest też pojęcie „wyłączna strefa ekonomiczna” – 200 mil morskich od linii podstawowej, gdzie uprawnienia państwa nadbrzeżnego i innych państw regulują normy międzynarodowe.

USA zupełnie nie zgadzają się z definicjami ONZ, nie uznają tego prawa i nie podpisały konwencji. Uważają, że narusza ich suwerenność. W praktyce jednak na ogół się do niej stosują – ale nie w okolicach Morza Beauforta, gdzie toczy się spór z Kanadyjczykami. Chodzi o 8 tysięcy mil kwadratowych wody.
Kanadyjczycy i Amerykanie sprzeczają się o tę sprawę już od ponad 140 lat. Na razie wojny nie było. W tej chwili jednak sytuacja się zaostrzyła, bowiem na dnie odkryto pokłady ropy i gazu, a nowe technologie pozwalają wiercić w tak straszliwie niskich temperaturach. Czyli kłótnia już nie jest teoretyczna. Zasoby gazu ocenia się na 1,7 miliarda metrów sześciennych, czyli tyle, ile Kanada zużywa w 20 lat. A ostatnie wiercenia sugerują, że może być tam nawet więcej. Na razie strony negocjują. Prawdopodobnie wypracują kompromis w celu wspólnej eksploatacji złóż. Chyba że się przyczepią zieloni, co zwolni proces dyplomatyczny.

Drugim punktem zapalnym w Arktyce jest tzw. Przejście Północno-Zachodnie. W czasach historycznych był to skrót dla żeglugi między Europą a Azją. Skrót ten pozostawał skuty lodem przez ostatnie 500 lat. Jednak w 2007 r. rozmroził się i latem można przez niego przepłynąć. Ma to związek ze zmianą klimatu, nazwaną przez wielu wpływowych naukowców globalnym ociepleniem. Zaznaczmy, że globalne ocieplenie to slogan propagandowy, który niesie ze sobą wiele treści. Skupmy się więc umownie na zmianie klimatu, który cyklicznie zachodzi na Ziemi, a sprawę globalnego ocieplenia omówimy przy innej okazji.
Przejście Północno-Zachodnie znajduje się w ramach archipelagu kanadyjskiego, czyli na kanadyjskich wodach terytorialnych. Kanada dlatego chce stosować wszelkie suwerenne prawa. Ameryka się nie zgadza.

Przejściem Północno-Zachodnim można przewozić więcej towarów (ze względu na ograniczenia techniczne Kanału Panamskiego). Ponadto żegluga tym szlakiem to skrócenie podróży o 4000 mil z wybrzeża atlantyckiego Ameryki. I dlatego Waszyngton argumentuje, że przejście to wody międzynarodowe. USA tłumaczy Kanadzie, że zmiana klimatu spowoduje dalsze roztopienie lodów, co oznacza zwiększenie natężenia żeglugi w tej części świata. A więcej jednostek oznacza większe zagrożenia, na przykład terroryści mogą szmuglować broń masowego rażenia. USA lepiej przygotowane do zwalczania takich zagrożeń niż Kanada.
Po cichu Kanadyjczycy zgadzają się z Amerykanami. Natomiast oficjalnie protestują. Chodzi bowiem o interesy narodowe, o honor narodowy. No, ale jak i w wypadku Morza Beauforta, tak i tutaj osiągniemy kompromis. Stworzy się jakąś kanadyjsko-amerykańską siłę zbrojną, aby bronić tej części świata przed zagrożeniami. Już teraz mówi się o kooperacji w ramach systemu obronnego rakiet strategicznych. A jak wiadomo terroryści takich systemów rakietowych nie mają. Jest tylko jedno państwo, które Kanadzie i USA na tym poziomie zagraża. Ale Kreml na razie siedzi cicho. Czeka aż doszlusują do niego Chiny. Niebiańskiego spokoju w tej części świata nie będzie, nawet gdy USA podpiszą UNCLOS.

Marek Jan Chodakiewicz

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka