Najwybitniejsi polscy filmowcy (Wajda i ktoś tam jeszcze, w każdym razie jak Wajda, to wiadomo, że wszyscy najwybitniejsi już są) zaprotestowali przeciwko temu, że polską prezydencję w UE ma promować film „Mania. Historia pracownicy fabryki papierosów”. Film pochodzi z 1918 r., gra w nim Pola Negri i jest niemy. I, jak tłumaczą najwybitniejsi filmowcy, jest bardzo marny artystycznie.
Cóż, jeśli film jest niemy, to faktycznie trudno się w nim spodziewać artystycznych dialogów podobnych do tych z komiksu o Chopinie. Co właściwie w takim filmie można, palec pokazać? Niby można, ale ten gest w czasach Poli Negri chyba nie był znany, w każdym razie nie w Polsce. Lepszym rozwiązaniem byłoby zatem nakręcenie czegoś specjalnie z okazji prezydencji. Gwarancję dobrego przyjęcia w krajach starej Unii miałaby na przykład ekranizacja którejś książki Grossa. A jeśli nie, to sfilmować można wspomniany komiks o Chopinie. Trzeba go tylko zatytułować „Je…ny cweloholokaust” i dodać wstęp Władysława Bartoszewskiego, który opowie widzom, jak uniwersalny dla polskiej historii jest tytułowy motyw. Wtedy film na pewno zrobi furorę po drugiej stronie Odry.
Gdyby jednak nie udało się do początku prezydencji nic nakręcić, zawsze można sięgnąć po któryś z tych polskich filmów, które nie są bardzo marne artystycznie. Wybór jest szeroki. Są w rodzimej kinematografii dzieła zabawne (np. „Zemsta” Wajdy) i poważne (np. „Kanał” Wajdy), rozliczające się z epoką komunizmu (np. „Człowiek z żelaza” Wajdy) i opowiadające o kondycji współczesnych młodych Polaków (np. „Panna Nikt” Wajdy), ekranizacje arcydzieł naszych (np. „Pan Tadeusz” Wajdy) i światowych (np. „Piłat i inni” Wajdy). A może lepsze byłoby coś pod francuskie gusta (np. „Danton” Wajdy)?
Jakub Jałowiczor
Inne tematy w dziale Polityka